Krzyż stawiany pod osłoną nocy
Przydrożne krzyże mają swoje historie i fundatorów. Stawiane były w dowód wdzięczności za doznane łaski, dla upamiętnienia ważnych wydarzeń czy w określonej intencji: miały chronić przed chorobami, pożarem i powodzią. Powstawały głównie w XIX w., w latach wojen, głodów i epidemii, wznoszono je także w późniejszych dziesięcioleciach. We wsi Dołhobrody (gm. Hanna) krzyż został ufundowany w tysięczną rocznicę chrztu Polski. Idea postawienia krzyża przy szosie z Włodawy do Dołhobród, na skraju tej nadbużańskiej wsi, pochodziła od dziadków Wandy Baj. Kobieta opowiada, że w miejscu, w którym stanął pierwszy krzyż , a potem kolejne krzyże, teren jest zawsze wilgotny. Z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że było tam źródełko z wodą o niezwykłych właściwościach. Krążyły o tym źródełku opowieści.
Dziadek pani Wandy – Stefan Baj nie zdążył zrealizować zamiaru postawienia krzyża, zmarł w 1964 r. – Babcia rozmawiała z moim tatą na ten temat, zobowiązując go do wykonania tego zadania – mówi wnuczka Stefana i córka Józefa.
Jej ojciec wykonał krzyż z drewna dębowego. – Był dość pokaźnych rozmiarów, solidnie został umocowany przy pomocy wylewki betonowej. Mój tata ustawiał go razem z Edmundem Rylem, a pracę tę wykonali obaj w nocy w Wielki Piątek 1966 r. Dlaczego w tym dniu? Powody były dwa: tysięczna rocznica Chrztu Polski oraz oddanie czci Krzyżowi Jezusa Chrystusa – wyznaje pani Wanda. Ojciec kobiety opowiadał, jak bardzo jasno było w tę księżycową noc, niemal jak w dzień. Jasność rozświetlająca mrok pomogła w stawianiu krzyża.
Podejrzenia
Od tego czasu zaczęło się nękanie rodziny Bajów. Jak twierdzi córka J. Baja, która w tamtym okresie miała 12 lat, dom często nachodzili funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa w cywilnych ubraniach. Rodzice sygnalizowali dzieciom już wcześniej, że może się tak zdarzyć, że będą wypytywane o różne sprawy. W rzeczywistości dzieci państwa Bajów o tym, że ich ojciec, wbrew zakazom państwowym obowiązującym w tamtym okresie postawił krzyż, nic nie wiedziały.
Tak się złożyło, że na grobie swojego ojca Stefana pan Józef już wcześniej postawił bardzo podobny krzyż. Dlatego funkcjonariusze podejrzenia skierowali właśnie na niego. – Nie orientuję się, czy ktoś z mieszkańców doniósł władzy, ale kiedy wypytywali tatę, pytali o ten krzyż z cmentarza, który miejscowi znali – mówi pani Wanda.
Dotąd nie wiadomo, w jaki sposób wieści wyszły poza społeczność wsi. Jak twierdzi kobieta, z czasem jej ojciec już wiedział, jak ma odpowiadać władzy na niewygodne pytania. – „Jak będą pytać o krzyż, to powiedz, że zrobił go stolarz ze Sławatycz” – taką wskazówkę otrzymał podobno we śnie od swojego zmarłego ojca. Śp. Stefan wymieniał nawet nazwisko stolarza. W tym mniej więcej czasie wspomniany rzemieślnik zginął tragicznie przy pracy. Dowodów władza nie mogła już znaleźć – zaznacza W. Baj. Od tamtej pory zaprzestano nękania jej ojca.
Nękani za krzyż
Nikt we wsi nie wiedział o tych zdarzeniach. – Wszystko odbywało się po kryjomu, ludzie bali się władzy i obawiali siebie nawzajem, bo wydać mógł sąsiad sąsiada – mówi mieszkanka Dołhobród Karolina Demianiuk. – Nasza rodzina, mieszkająca najbliżej, w ogóle nie była o tym poinformowana – zaznacza. – Kiedy już krzyż został postawiony, ktoś przychodził do Bajów. Ludzie mówili: „Chyba bezpieka”. Ale nikt nie miał pewności, a sam Baj o tym nie wspominał w obecności innych. Ale społeczność wsi podejrzewała że sprawa dotyczy postawionego krzyża – mówi K. Demianiuk.
Nic dziwnego, że zdarzenie wzbudzało zainteresowanie w Dołhobrodach, przed laty gęsto zaludnionych, gdzie żywe były więzy międzysąsiedzkie. – Niektórzy już wcześniej widzieli krzyż leżący u Bajów w stodole – mówi kobieta. – Jednak nie było pewności, czy to ten, który potem stanął przy drodze – dodaje z uwagą, że jeszcze do niedawna były osoby, które w ogóle nie miały pojęcia o takim zdarzeniu.
Szykan burza
Pani Karolina – lokalna śpiewaczka, poetka, aktorka, napisała wiersz poświęcony krzyżowi, który stoi na skraju Dołhobród. „W Wielki Piątek roku 1966 – przed Wielkanocą/ dwie postacie późną, ciemną nocą, /gdy mrok i ciemność życie wiejskie uśpiły, /do miejsca, gdzie stała kapliczka kroki swe zbliżyły./ By na 1000-lecie chrztu Polski/ postawić Krzyż Jubileuszowy na ziemi dołhobrodzkiej./ Krzyż ten stanął za pomysłem Baja Stefana/ za co rodzina przez tamtejsze władze była nękana./ A najbardziej ucierpiał na tym jego syn, Józef/ zmuszony przebrnąć przez tych szykan burzę”. I dalej: „Ów krzyż pokrył to wszystko milczeniem/ i nawet dzisiejszy czas – lepszy – tego nie zmieni./ Krzyż stoi i wita rano wschodzące słońce/ i ludzi obok przejeżdżających./ Tak, jakby w swe rozpostarte ramiona/ Przygarniał wszystkich do swego łona”.
Spoglądając na krzyż
Krzyż stał do lipca 1966 r., kiedy to został ścięty, jak twierdzi W. Baj. Postawiono w jego miejsce mniejszy, z czasem kolejny, już dużych rozmiarów.
– Mój tata dbał o niego szczególnie w Wielki Piątek. Zapalał przy nim znicze, ogrodził krzyż, udekorował, postawił nawet ławeczkę obok – opowiada pani Wanda, która po śmierci ojca kontynuuje jego dzieło. Jak twierdzi, krzyżem nikt się nie interesuje, nieraz prosi sąsiadów, aby wykosili trawę wokół. Dziś – jak dodaje – przebiega tamtędy ścieżka rowerowa, to przynajmniej ktoś usiądzie na ławce i zamyśli się, spoglądając na krzyż.