Jej serce nigdy nie opuściło misji
Otaczająca aura jest przybrana w kwiaty. Na owoce trzeba poczekać. Ale są takie, które rodzą się o każdej porze roku. Na jeden z bardzo wielu chciałabym wskazać. Jest wyjątkowo godny uwagi. – dojrzały i pożywny. Urósł na gruncie katolickiej rodziny we wsi Oronne, nieopodal od historycznych Maciejowic. Jest to owoc życia siostry misjonarki Teresy Mroczek. A oto proces wzrastania i dojrzewania tego niezwykłego owocu. S. Teresa Mroczek urodziła się 12 listopada 1941 r. jako najstarsza z siedmiorga dzieci swych pobożnych rodziców. Szkołę podstawową skończyła w rodzinnej wiosce. Małą maturę zdała w Sobolewie. W świadectwie o powołaniu opowiada, że w szkole średniej szukała wielkich ideałów. Lubiła zabawy, towarzystwo, ale to nie dawało jej prawdziwego szczęścia. Pewnego razu na kazaniu ksiądz mówił o życiu zakonnym z ujmującym szczegółem, że zakonnica z miłości do Pana Boga wyrzeka się wszystkiego, nawet chusteczki do nosa.
Urzekło ją to. Trudno się dziwić – wszak Duch Święty „wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi (J 3,8). Ziarenko powołania zapadło w serce. Zapragnęła wstąpić do zakonu. Nie wiedziała, jak to zrobić. O pomoc zwróciła się do św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Św. Teresa – patronka misji, dobrze wywiązała się z pokładanej w niej ufności. S. Teresa otrzymała nie tylko dar powołania zakonnego, ale i misyjnego. Bóg sprawił, że spotkała niehabitowe siostry. Uznała to za znak. W 1959 r. wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Służek Najświętszej Maryi Panny Niepokalanej. W 1961 r. złożyła pierwsze śluby, a w 1966 r. śluby wieczyste w domu generalnym w Mariówce. Po ślubach uzupełniła wykształcenie średnie. Po maturze zgromadzenie skierowało ją na studia pielęgniarskie do Warszawy. Odnalazła swoją upragnioną drogę. Szczęścia nie potrafiła ukryć. Zauważyła je jej najmłodsza siostra Krystyna i poszła jej śladami. Wstąpiła do tego samego zgromadzenia.
W krainie tysiąca wzgórz
W 1969 r. ...