Powinowaty z wyboru?
I właśnie w trakcie tego wojażowania zatrzymywał się nie tylko na czerwonym, ale i na zielonym świetle. Zapytany o powody tego drugiego zachowania odparł, że nie jest pewien, czy od prostopadłej na czerwonym nie przejeżdża szwagier. Od tej pory ta niezidentyfikowana, ale za to wielce intrygująca postać rozintruzowała się w moim młodym umyśle, nader często prowokując pytanie, że szwagier to kto? Prowokator drogowych zdarzeń wypadkami zwanych, chuligan, nieustraszony rajdowiec? Nie odgadniesz, kto on, zatem człowiek wielce intrygujący.
Z biegiem lat okazało się, że sytuacja nie tylko się nie wyjaśnia, ale jest skomplikowanie mocno rozwojowa. Najpierw koleżanka pochwaliła się, że jej siostra wychodzi za mąż, wskutek czego ona zyskuje szwagra. To rozjaśniło mi nieco prawną sytuację tegoż oraz jego miejsce na genealogicznej tablicy. Więc choć nadal żył szwagier w mojej głowie, to jednak w konfiguracji dosyć odległej od mojego zainteresowania. Ale był to tylko moment jego przyczajenia. Bo oto gruchnęła wieść, że u sąsiada szwagry w liczbie czterech w trymiga naprawili potargany przez wichurę dach. Nad tą nagłą wiadomością nie dało się już przejść do porządku dziennego. Bo skoro sąsiad miał jedną siostrę, to skąd wziął czterech szwagrów? A na dodatek nieustannie powtarzał, że choć szwagier nie rodzina, to „nikt ci jak on nie pomoże”. Którym to sposobem zupełnie mi już namieszał. Bo jak to w końcu z tym szwagrem prawnie ma być? Jest rodziną czy nie? Można mu darowiznę bez podatku przekazać?
Lata biegły, czas mijał, a instytucja szwagra nadal, a może nawet coraz bardziej i bardziej była tajemnicą owiana. Uchodzące za gramotne osoby nieustannie podpytywane w kwestii szwagra przestały na ten problem reagować, a ja dalej w nieświadomości trwałam. I wtedy: eureka! Przecież żyję w cywilizowanym świecie. Zajrzę do słowników! Do internetu zajrzę! Zajrzałam. „Czyjś szwagier to mąż siostry tej osoby albo brat jej żony lub męża. Także mąż jej szwagierki”. „Brat żony, brat męża, mąż siostry, mąż szwagierki (siostry męża lub żony)”. Ale też „ rywal, współzalotnik”.
Czyli wszystko jasne. Jak popołudniowe listopadowe słońce.
Ale jedno jednak mocno pojaśniało. Nie teściowa, nie teść, nie zięć ani synowa, nikt z przyszywanej rodziny jak szwagier fajny nie jest. I choć nie do końca wiadomo, kto zacz, choć nie ma bardziej skomplikowanego niż on powinowactwa, to na okoliczność przypadającego w ostatnią sobotę czerwca Dnia Szwagra wszystkim, którzy szwagrami się czują, życzę życia bez komplikacji. A żeby zapobiec posądzeniu o stronniczość – szwagierkom życzę też. Ale to już całkiem inna historia.
Anna Wolańska