Nie rzucała słów na wiatr
Wanda Czapska nie miała łatwego życia. Mierzyła się z okrucieństwami wojny, a zwłaszcza z bezwzględnością Sowietów wobec Polaków. Lata niewoli, przedwczesna śmierć matki i długi powrót do ojczyzny nauczyły ją szacunku do polskiej tradycji i kultury. Tego starała się uczyć młode pokolenie. Wielokrotnie można było ją spotkać w Rykach. Tutaj miała swoich przyjaciół i znajomych, którzy nie kryli do niej szacunku. Dali temu wyraz swoją obecnością także podczas jej ostatniej ziemskiej drogi. Msza pogrzebowa zmarłej odprawiona została w ryckim kościele.
Trudny los doświadczył W. Czapską już w okresie wczesnego dzieciństwa. Gdy miała zaledwie dwa lata, 10 lutego 1940 r. do jej rodzinnego domu na Kresach Wschodnich weszli Sowieci. Po latach pani Wanda tak wspominała tamte wydarzenia: „W nocy do drzwi zapukało NKWD. Dano nam 40 minut na spakowanie się”. W tym czasie w domu przebywała czteroletnia wówczas Wanda z dwuletnim bratem Władziem i matką Janiną. Natomiast ojca Wandy – ppor. Wojska Polskiego Feliksa Czapskiego już z nimi nie było. Został wcześniej aresztowany przez sowieckie władze i przebywał w łagrach.
Całą trójkę najeźdźcy przetransportowali na stację kolejową, a stamtąd wywieźli bydlęcymi wagonami na Syberię. ...
Tomasz Kępka