Kultura
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Śpiewają, by ocalić od zapomnienia

Kochają lokalną kulturę i tradycję, które promują wszędzie tam, gdzie występują. Zespół Swańki z Wyryk to marka znana nie tylko w okolicy, ale i całym regionie.

Pod koniec czerwca grupa jeszcze bardziej umocniła swą pozycję, zdobywając podczas tegorocznego Ogólnopolskiego Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu Dolnym, zdobywając pierwszą nagrodę w kategorii „zespoły śpiewacze”. Swańki zaprezentowały się w trzech utworach. Jeden z nich to ballada pt. „Zaszumiała topolina” mówiąca o relacji synowej z teściową. - Kiedy syn kobiety poszedł na wojnę, jego młoda żona rozhulała się, a gdy powrócił, zaczęła narzekać na swoją teściową, a nawet nakazała utopić matkę - tłumaczy treść ballady Justyna Torbicz, kierownik zespołu Swańki. - Starsza kobieta, która podsłuchała rozmowę młodych małżonków, uciekła z domu, który wkrótce stanął w płomieniach. Należy to odczytywać jako srogą karę za brak szacunku względem matki.

Na kazimierskim festiwalu wykonałyśmy także kołysankę śpiewaną przez pewną kobietę dziewczynce, która nie ma rodziców. Z kolei trzecim utworem była pieśń zalotna, czyli swańka. Tekst opowiada o tym, w jaki sposób młoda dziewczyna chce oczarować – dosłownie „czarować” – chłopców, przygotowując w tym celu dla nich nalewki. Pieśń ta ukazuje także zalety kandydatki na żonę – zaradnej, potrafiącej m.in. tkać na krosnach – dodaje.

 

Młoda dziewczyna i pieśń o miłości

Swój repertuar wyrycki zespół tworzy, rozmawiając z najstarszymi mieszkańcami wsi, nawiązując kontakt z osobami, które wiele lat temu pracowały z miejscowymi śpiewakami, oraz odszukując unikatowe nagrania w archiwach. To przynosi bardzo dobre rezultaty, czego dowodem jest bogactwo pieśni określanych swańkami. Nazwa ta ma dwa znaczenia. Swańką zwano kiedyś niezamężną młodą dziewczynę – pannę na wydaniu, która wyczekiwała wielkiej miłości lub swatów. Ale swańki to również pieśni o miłości, młodości, zalotach, a w końcu ślubie oraz weselu. W innych regionach takie utwory zyskały miano wiosennych. Na Podlasiu nazywano je ohulkami lub rohulkami, ponieważ nawiązywały do budzącej się do życia przyrody. W okolicach Drohiczyna – borodajkami, Brześcia – rozhołuńkami, a na południowym Podlasiu i Polesiu – włodarkami, zelmanami lub właśnie swańkami. Wiele z nich zachowało się w Wyrykach, gdzie śpiewano je od połowy postu do Wielkiego Czwartku. Ich cechą charakterystyczną są pośrednie powtórzenia wersów lub ich fragmentów, np. „Hejże, hejże mocny Boże…”, „Oj rano, raneńko” itp. Niektóre zwroty i określenia zawierają cechy gwary charakterystyczne dla regionu, np. oczeret – tatarak, raneńko, złociusieńka. To wszystko można usłyszeć m.in. na wydanej kilka lat temu przez Swańki płycie. Pieśni zaśpiewały panie: J. Torbicz, Marta Benabderrahmane, Justyna Rudkowska, Bożena Kisiel i Wiesława Tadyniewicz, z gościnnym udziałem Stanisława Chudziaka, który zagrał na skrzypcach.

 

Brzmiało intrygująco

Zespół śpiewaczy został założony w 2011 r. przez młode kobiety z Wyryk Woli. Skład uformował się dwa lata później. Panie pochodzą z rodzin o tradycjach muzycznych. Siostry Justyna i Marta swymi występami uatrakcyjniały szkolne akademie i śpiewały w kościelnym chórze. Jak przyznaje J. Torbicz, osobami, które skłoniły ją do głębszej refleksji na tradycyjnym śpiewaniem, były babcia, a także należąca kiedyś do zespołu Zofia Peszko, prywatnie babcia męża pani Justyny. – Myśl, że wyryckie tradycje muszą przetrwać, zmobilizowała do działań i powstania Swaniek – wspomina.

W 2009 r. Justyna i Marta dołączyły do grupy stanowiącej właściwie pozostałość po zespole Tkaczki. Czuwała nad nią wówczas Katarzyna Horszczaruk z Wyryk. W 2010 r. panie nawiązały kontakt z ostatnią z żyjących członkiń Tkaczek – Ireną Klajnert, która w 2011 r. wprowadziła śpiewające panie do udziału w powiatowych eliminacjach do Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych. Skład zespołu był wówczas przypadkowy i nie mógł zagwarantować żadnego sukcesu. To wtedy – 21 maja 2011 r. – zespół po raz pierwszy wystąpił pod nazwą Swańki. – Nie chciałam bazować na sukcesach, które do nas nie należały – twierdzi pani Justyna. – Tkaczki z Wyryk, Maria Węgierowa z zespołem Prządki były dla mnie niczym klasyka. Choć znałam wiele pieśni, które one śpiewały, nie miałabym odwagi podszywać się pod ich nazwę. Poza tym słowo „swańka, swańki” brzmiało tak intrygująco – opowiada.

 

Przede wszystkim autentyzm

Od tamtej pory zespół bierze udział w wielu festiwalach czy przeglądach. Swańki z sentymentem wspominają 2018 r., kiedy po eliminacjach powiatowych i wojewódzkich do Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu Dolnym zostały nominowane do Ogólnopolskiego Festiwalu Folkloru Polskiego „Sabałowe Bajania” w Bukowinie Tatrzańskiej, gdzie zdobył zaszczytne drugie miejsce w kategorii „zespoły śpiewacze”. Dzisiaj Swaniek można posłuchać m.in. na „Sobótkach poleskich” w Orchówku czy na Jarmarku Leśnym w ich rodzinnej wsi. Są znane i doceniane. Ich zaangażowanie w kultywowanie tradycji i kultury, a co za tym idzie – ocalanie tożsamości za wzór dla przyszłych pokoleń stawia etnomuzykolog i specjalista działu etnografii Muzeum-Zespołu Synagogalnego we Włodawie Julita Fajks, która z czasem dołączyła do zespołu. – To jedna z najbardziej autentycznych grup śpiewaczych prezentujących tradycję muzyczną regionu – podkreśla. – Na uwagę zasługują wszelkie działania służące dokumentowaniu, ochronie i popularyzacji rodzimego folkloru okolic Wyryk – mówi. – Spotkania i warsztaty, w które angażują się Swańki, prowadzą do podniesienia wiedzy o regionie wśród młodzieży i odwiedzających Polesie turystów. Działalność zespołu to przede wszystkim wspieranie dialogu międzypokoleniowego oraz ocalanie od zapomnienia spuścizny kultury regionalnej. Zespół przekazuje unikatowe elementy tradycji tych terenów, co przejawia się m.in. w gatunku pieśni, jakie prezentuje – podkreśla J. Fajks.

Swańki, pielęgnując tradycję, szczególnie śpiew, mają nadzieję, że młodsze pokolenie również zapragnie poznawać lokalną spuściznę, a co najważniejsze – zechce ja pielęgnować.

Joanna Szubstarska