Aktualności
Powrót wiatraków?

Powrót wiatraków?

Jeszcze kilka lat temu mieszkańcy regionu protestowali przed stawianiem wiatraków w pobliżu ich domów. Dziś sytuacja zmieniła się diametralnie. Co jest tego powodem?

Województwo lubelskie posiada jedne z najlepszych warunków wietrznych w Polsce. Jak szacują naukowcy, aż 2 tys. km², czyli 8% jego powierzchni, to teoretyczny potencjał terenów dogodnych do budowy elektrowni wiatrowych, jakim dysponuje region. Jednak, jak pokazały ubiegłe lata, wielu mieszkańców nie chce wiatraków w pobliżu swoich domów czy upraw.

Tak było na przykład we wsi Lipnica w powiecie bialskim w 2017 r. Miały tam powstać dwie elektrownie wiatrowe, jednak mieszkańcy nie zgodzili się na inwestycję, uzasadniając to obawami o hałas, zdrowie, a także spadek wartości pobliskich gruntów. – Ale i tak, mimo zablokowania kilka lat temu budowy wiatraków na terenie naszej gminy, powstają one w sąsiedniej gminie Zalesie, praktycznie po granicy z naszą gminą, kilkaset metrów dalej od tamtych planowanych – mówi Andrzej Semeniuk inspektor inwestycji i remontów gminy Rokitno. – Jak do tej pory nikt nie zgłaszał się do nas z zapytaniem o możliwość zmiany decyzji czy o wydanie nowej – mówi, dodając, iż zupełnie inaczej wygląda sprawa z fotowoltaiką. – Mamy ponad 20 decyzji o warunkach zabudowy, ale nikt jeszcze nic nie wybudował – zdradza.

W gminie Zbuczyn również jeszcze kilka lat temu potencjalne budowy farm wiatrowych spotykały się z protestami mieszkańców. Dziś wiele się zmieniło i sami przedsiębiorcy zaczynają na nowo interesować się tematem. – Dostajemy zapytania w kwestii możliwych lokalizacji farm wiatrowych, jednak to niewielka skala – zdradza Hubert Pasiak, wójt gminy Zbuczyn. – W najbliższych miesiącach mamy w planach procedowanie pierwszego takiego pozwolenia – dodaje.

W gminie Zalesie, której mieszkańcy przeciw budowie farmy wiatrowej nie protestowali, wiatraki już powstają. – Budowane są na mocy pozwoleń wydanych jeszcze według starych przepisów, sprzed ich zaostrzenia – tłumaczy Piotr Gassa, podinspektor ds. zamówień publicznych gminy Zalesie. – To dziesięć turbin o wysokości ponad 200 m, które stawia prywatny inwestor na gruntach dzierżawionych od prywatnych osób – tłumaczy. Zapytany o to, czy zgłaszają się kolejni chętni na podobną inwestycję, odpowiada: – Oficjalnych sygnałów nie mamy, aczkolwiek pojawiają się zapytania inwestorów o dostępność terenów np. pod bioenergię. I choć nikt nie wystąpił jeszcze z żadnym wnioskiem czy zapytaniem o możliwość budowania kolejnej farmy wiatrowej, można przypuszczać, że te zapytania właśnie tego mogą dotyczyć.

Więcej w bieżącym wydaniu ECHA. 

JAG