Aktualności
Kochaj i czuwaj!

Kochaj i czuwaj!

Świat przyzwyczaił nas do bycia w trybie on-line. W ten sposób robimy zakupy, płacimy rachunki i rozmawiamy ze znajomymi. Bycie non stop w sieci stało się znakiem czasu. Trudno nam nawet funkcjonować inaczej.

Nasze „on-line” dotyczy przede wszystkim codzienności i tego, co przyziemne. W życiu duchowym coraz częściej przełączamy się z kolei w tryb off-line, bo regularnie gubimy łączność z Bogiem. Przestajemy odbierać Boże fale.

Jezus reaguje na nasz opór i przychodzi z konkretną propozycją. Zaprasza nas do bycia w trybie czuwania. W języku technicznym taka opcja pozwala na szybkie włączenie urządzenia. Chrystus mówi o przepasanych biodrach i zapalonych pochodniach. To oznaki gotowości do opuszczenia dotychczasowego miejsca i wyruszenia w drogę.

W dzisiejszej Ewangelii Jezus mówi o byciu przygotowanym nie tylko na Jego ostateczne przyjście, ale też na własną śmierć. Wielu z nas mówi: jeszcze jestem młody, mam czas na nawrócenie, na spowiedź, na modlitwę… Odsuwamy od siebie myśl o śmierci. Żyjemy tak, jakbyśmy mieli mieszkać na tej ziemi wiecznie. Ile mamy czasu? W naszej gestii tak naprawdę jest tylko „dziś”. „Wczoraj” minęło i już go nie zmienimy. „Jutro” jeszcze nie nadeszło i jest niewiadomą. To „dziś” jest porą na nawrócenie, na przemianę, na wykonanie kroku ku Bogu. Rozważając nad dzisiejszą Ewangelią, warto przypomnieć sobie mocno już oklepany kaznodziejski przykład. Podobno ktoś w przerwie piłkarskiego meczu zapytał kiedyś młodziutkiego św. Dominika Savio, co by zrobił, gdyby za godzinę miał umrzeć. Młodzieniec miał odpowiedzieć: „Grałbym dalej”. I wcale nie chodziło tu o pogardę wobec pytającego. Ten chłopak był gotowy na odejście w każdej chwili.

Bycie w trybie duchowego czuwania oznacza, że jesteśmy przygotowani na śmierć. Przyjście Jezusa będzie wtedy jak włączenie przycisku „on”. Zostaniemy uruchomieni na niebo; obejdzie się bez logowania przez czyściec albo – co gorsza – wyrzucenia na piekielne złomowisko. Zanim jednak przyjdzie ten moment, możemy się ćwiczyć w spotykaniu się z Jezusem. Przecież On przychodzi do nas w Mszy św., na modlitwie, w sakramentach, w ludziach. Daje wtedy moc, byśmy cały czas byli w trybie czuwania. Jezus w dzisiejszej Ewangelii nie straszy, ale prosi. On chce, byśmy na Niego czekali i tęsknili za Nim. Zatęsknisz za Chrystusem, jeśli całym sercem Go pokochasz. W miłości nie ma lęku…

Agnieszka Wawryniuk