Komentarze
Za potrzebą

Za potrzebą

„Kto z nas tych lat nie pomni…”, od czasu do czasu, kiedy to z głową w chmurach szedł sobie do lasu. Ale po co szedł? Lista leśnych potrzeb całkiem długaśna jest.

Może dlatego ktoś szedł, że właśnie odkrył w sobie wilczą naturę, a natura, jak powszechnie wiadomo, wilka ciągnie do lasu. Przy czym należy uważać, żeby podczas takiego wypadu wilka z lasu nie wywoływać ani go też nie dostać. Są też tacy, którzy lubią wozić do lasu drewno, a i tacy, którzy chcą, żeby ich wożono. Bo w maleńkości - jak tylko zaczynali pokasływać - dla zdrowotności byli w las ciągani i tak im do dziś zostało. Może ktoś jest harcerzem i namiot w lesie rozbija albo szałas wzorem lekturowych bohaterów stawia. W podchody się z koleżeństwem bawi. Albo idzie do lasu dla szumu. Albo dla nauki. Albo dlatego, że znajomy poszedł do Sasa, to on dla równowagi do lasa właśnie idzie.

Albo dlatego, że po prostu lubi drzewa, a wiadomo, że im dalej w las, tym więcej drzew. Albo zwyczajnie dla uzbierania – nie tylko na Wigilię – grzybów sobie idzie. Bo grzybów ci u nas dostatek. Całkiem jak pod Grunwaldem mieczów. A kto ma grzyby w lesie, tego radość niesie. I można by tak długo, ale już i tak z powyższego wynika, jak wiele jest związanych z lasem potrzeb. Toteż podsumowując powyższe, bez pudła można powiedzieć, że do lasu chodzi się za potrzebą. Życiową. Albowiem to właśnie potrzeba matką wynalazku jest. I w ramach tej potrzeby zupełnie niedawno pomorskie nadleśnictwo Łupawa wynalazło na nią sposób. I postawiło na swoim terenie tablice z instrukcją, jak się zachować, gdy akurat w lesie potrzeba nas dopadnie. Bo powszechnie przecież wiadomo, że im dalej w las, tym więcej kup. Aktualne wycieczki po zadrzewionych terenach pokazują na zaistniałą cywilizacyjną zmianę wskazującą na liczne kupy już na brzegach lasu. Przy samiuteńkich drogach. I to bez rozdzielania ich na gminne, powiatowe czy wojewódzkie. A nawet jeśli już się w przyleśnym parkingu pojawi jakaś wygódka, to ucywilizowanym ona nie pasuje i – dla znacznie większej wygody – wolą na świeżym powietrzu.

Wspomniane tablice z instrukcją wywołały poruszenie na forach internetowych: oburzenie plus obrzydzenie u tych, co to bułkę przez bibułkę, ale też zrozumienie u tych, którzy uważają, że jednak dopadają ludzkość potrzeby fizjologiczne – w różnych okolicznościach przyrody, czyli także w lesie, i że dobrze by było je jak najbardziej kulturalnie – nomen omen – załatwić. Wysyp grzybów w ostatnich dniach uświadomił chyba każdemu potrzebę edukowania rodaków w temacie powyższej potrzeby. Łatwo jest się złościć, kiedy się wdepnie, znacznie trudniej obejrzeć, kiedy się zostawia. Łatwo udawać, że nie ma problemu, trudniej go rozwiązać.

Nie było nas, był las; nie będzie nas, będzie las. Oby. I oby nowego znaczenia nabrało wyrażenie: nauka poszła w las. Ta od nadleśnictwa Łupawa.

Anna Wolańska