Z łaski Boga jesteśmy wolni
W celu usamodzielnienia polskiego czynu zbrojnego, niezależnie od zorganizowanych w Galicji Legionów Polskich, na terenie zaboru rosyjskiego w sierpniu 1914 r. powstała tajna organizacja - z połączenia Związku Walki Czynnej i Polskich Drużyn Strzeleckich. 22 października 1914 r. otrzymała nazwę Polska Organizacja Wojskowa. Komendantem jej został ppor. Tadeusz Żuliński, przysłany do Warszawy przez Józefa Piłsudskiego. POW została powołana jako organizacja niezależna, aby w decydującym momencie usunąć obce wojsko i przejąć władzę w wyzwalanej Polsce. W deklaracji ideowej określono, iż „celem POW jest zdobycie niepodległości Polski drogą walki zbrojnej”.
Działalność organizacji wspierali księża i zakonnicy. Kapelanem Komendy Obwodu POW w Radzyniu Podlaskim od 1916 r. był ks. wikariusz Karol Wajszczuk. POW działała w oparciu o straże pożarne, a najprężniej w oparciu o Straż Ochotniczą Ogniową założoną w 1917 r. w Branicy Radzyńskiej Kolonii. Ks. Wajszczuk wyjeżdżał rowerem lub furmanką – często w cywilnym ubraniu – na zebrania do lasów w okolicach Płudów, Turowa, Kąkolewnicy i Żakowoli. Tam, w lasach zbylitowskich, odbierał przysięgę od żołnierzy POW, którymi w znacznej liczbie byli strażacy, a punkt kontaktowy powiatu radzyńskiego znajdował się na plebanii. Ks. Wajszczuk, który urodził się w Siedlcach w 1887 r., poniósł męczeńską śmierć w obozie koncentracyjnym w Dachau 1 lipca 1943 r.
Z kolei w Skórcu w powiecie siedleckim oddział POW powstał w 1914 r. w ramach działającej Parafialnej Straży Ogniowej, założonej przez proboszcza ks. Apolinarego Rybińskiego.
Strażacy żołnierze
W 1918 r. życie konspiracyjne było bardzo rozwinięte i dobrze zorganizowane w gminach powiatu garwolińskiego: Ułęż, Ryki, Stężyca i Dęblin. W gminie Ułęż działały trzy straże ogniowe, w których prawie wszyscy należeli do POW. Na wyróżnienie zasługują straże ogniowe ochotnicze: szkolna z Brzozowa oraz wiejskie z Drążgowa i Sobieszyna. Na rozkaz o mobilizacji POW z jednej tylko parafii Sobieszyn stanęła prawie 100 ochotników. W kościele sobieszyńskim na Górze Modrzewiowej w listopadowy poranek odbyło się nabożeństwo za pomyślność wyruszającego oddziału POW. Duży kościół przepełniony był ochotnikami i ich rodzinami. Po modlitwie proboszcz ks. Franciszek Dąbrowski – prezes SOO w Drążgowie, przemówił do ustawionych w lasku przed kościołem szeregów strażaków – żołnierzy POW i pobłogosławił na zwycięstwo.
Oddziały ruszyły do zbrojnego czynu, działając w kilku kierunkach. Jeden z nich, liczący ok. 30 żołnierzy, dowodzony przez sierżanta legionowego Ignacego Zowczaka wyruszył na wschód. 13 listopada przybył koleją z Dęblina do Międzyrzeca Podlaskiego. W mieście tym w październiku 1918 r. ks. Władysław Augustynowicz, miejscowy wikariusz, i Kazimierz Jasiński zwerbowali do POW byłych wojskowych armii rosyjskiej, którzy po przewrocie w Rosji powrócili do domu. Ich celem było wypędzenie Niemców i objęcie władzy.
Tragiczne dni w Białej Podlaskiej
Pozostawiona rozbrojonym Niemcom swoboda w poruszaniu się po mieście i dostęp do telefonu z możnością kontaktowania się z dowództwem niemieckim w Białej Podlaskiej doprowadziły do tragicznych wydarzeń w dniu 16 listopada 1918 r. Wcześnie rano peowiaków stacjonujących w pałacu Potockich zaatakował przybyły samochodami ciężarowymi z Białej Podlaskiej szwadron karabinów maszynowych 2 Pułku Huzarów Przybocznych niemieckiej Armii Wschodniej. Zaskoczenie i siła bojowa wojska niemieckiego sprawiły, że prawie wszyscy peowiacy zginęli. Rozwścieczeni Niemcy nie poprzestali na zniszczeniu oddziału POW – rabowali, podpalali domy i w okrutny sposób mordowali ludność cywilną. W sumie zamordowano 44 osoby, w tym strażaków z parafii Sobieszyn w powiecie garwolińskim. Liczba ta nie uwzględnia rannych. Dopiero po wyjściu Niemców z Międzyrzeca wydobyto zakopane w dole ofiary mordu – poległych strażaków z oddziału POW sierż. I. Zowczaka. Ciała włożono do trumien i uroczyście pochowano na cmentarzu w Międzyrzecu Podlaskim. Ceremonii pogrzebowej przewodniczył biskup podlaski Henryk Przeździecki.
Ocknij się narodzie!
Wśród ojców niepodległości wymienianych jest zwykle sześć postaci: Józef Piłsudski, Roman Dmowski, Wincenty Witos, Ignacy Daszyński, Wojciech Korfanty oraz Ignacy Jan Paderewski. Zasługi każdego z nich są niepodważalne. Brakuje jednak w tym zestawie przynajmniej jednego przedstawiciela Kościoła katolickiego.
Po akcie z 5 listopada 1916 r., na mocy patentów cesarza Niemiec Wilhelma II i Austro-Węgier Franciszka Józefa I z 12 września 1917 r., powołana została Rada Regencyjna Królestwa Polskiego. Była to namiastka najwyższej władzy polskiej, złożona z trzech osób mianowanych przez obu cesarzy. Przewodniczącym został metropolita warszawski – abp Aleksander Kakowski, który za jej zadanie uważał budowanie podwalin niepodległej Polski.
W przemówieniu noworocznym, wygłoszonym 1 stycznia 1918 r. na zamku Królewskim w Warszawie, przewodniczący Rady Regencyjnej mówił: „Gdybym był prorokiem, wołałbym głosem wielkim: Ocknij się narodzie polski, uderz w czynów stal! Niech gwiazda betlejemska w tym 1918 r. oświeca szlaki pochodu wyzwolenia Polski”.
Rewolucyjne wrzenie
3 stycznia 1918 r. Rada Regencyjna wydała I Dekret o tymczasowej organizacji władz naczelnych w Królestwie Polskim. Rada, kierowana przez abp. A. Kakowskiego, wykonała wielką pracę organizacyjną. Powołała polskie sądownictwo, szkolnictwo i administrację niższego szczebla. Sprawowała nadzór nad Polską Krajową Kasą Pożyczkową, czyli bankiem centralnym przyszłego państwa polskiego. Emitowane przez nią pieniądze – marki polskie – były środkiem płatniczym aż do reformy ministra skarbu Władysława Grabskiego, czyli do 1924 r.
Na początku listopada 1918 r. sytuacja była coraz bardziej niebezpieczna, gdyż narastało rewolucyjne wrzenie, a w rejonie Warszawy stacjonowało 40 tys. zrewolucjonizowanych żołnierzy niemieckich, gotowych wesprzeć krajowe siły radykalne. Z tego niebezpieczeństwa zdawał sobie sprawę abp A. Kakowski. Przekonał pozostałych regentów oraz władze niemieckie, że jedynym człowiekiem, który może zapobiec rewolucji w Polsce, jest Józef Piłsudski – ciągle przebywający w Magdeburgu.
Przeprowadzone rozmowy doprowadziły do uwolnienia komendanta. Konwojowany przez hrabiego Harrego Kesslera, niemieckiego arystokratę z koneksjami na cesarskim dworze, dotarł 10 listopada 1918 r. do Warszawy i spotkał się z arcybiskupem. Zdecydowano, że następnego dnia Rada Regencyjne przekaże J. Piłsudskiemu władzę wojskową. Arcybiskup A. Kakowski daleki był od idei socjalistycznych, z którymi wówczas kojarzył się komendant legionów, ale w pamiętnikach zanotował, że Piłsudski „był wtedy człowiekiem opatrznościowym, jedynym, który mógłby stać na czele odradzającej się Polski”. Trzy dni później Rada Regencyjna przekazała mu także władzę cywilną – w ten sposób J. Piłsudski został naczelnikiem państwa. 12 listopada 1918 r. abp A. Kakowski mówił do kapłanów: „Z łaski Boga jesteśmy wolni”.
Zbigniew Todorski