Dla tych, co są na progu
To tylko pretekst dla kolejnej fali agresji i źródło argumentów dla tych, którzy - cytując kard. Josepha Ratzingera - „nie bardzo szukają i nie bardzo są w domu [...] Są na progu, to znaczy nie wiedzą, czy do Kościoła wejść, czy z niego wyjść; znajdują się pomiędzy wiarą a niewiarą”. Wiadomo, że muzyk wydaje nową płytę i nie mógł sobie wymarzyć lepszej promocji. Nie pierwsza to tego typu próba. Walenie jak w bęben w to, co dla wielu ludzi święte, prowokowanie (pod płaszczykiem artystycznego buntu, ekspresji) jest dziś szalenie modne i dobrze się sprzedaje.
Wiadomo – o czym sam Podsiadło wielokroć mówił – że z Panem Bogiem i Kościołem od dawna niewiele miał wspólnego. Wniosek zatem jest prosty i właściwie kończący medialny dym: trudno wyprzeć się czegoś, czego się nie ma. Jeśli nie ma wiary (albo jest ona atrapą), nie można jej stracić. Tak podpowiada logika. Zatem łzawa komedia, która rozgrywa się na naszych oczach, zamienia się w farsę. A zgrane argumenty, uogólnienia, oskarżenia, wskazywanie winnych (zawsze poza sobą) – bezmyślnie, do znudzenia powtarzane dziesiątki razy dziennie – są smutne i żałosne.
Ponieważ zapewne to nie pierwszy i nie ostatni tego typu „coming out” – wszak „obrażonych na Kościół”, poszukujących argumentu dla legitymizacji swojej sytuacji przybywa – warto przy okazji jasno określić kilka kwestii.
Jesteśmy wolni
Po pierwsze nikt za nikogo nie przeżyje jego życia. Jesteśmy wolni. ...
Ks. Paweł Siedlanowski