Diecezja
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Być dobrym jak chleb

Od pokoleń przyjmują biedę tego świata w postaci chorych, bezdomnych i niepełnosprawnych. Siostry Albertynki z Życzyna obchodzą w tym roku kilka ważnych rocznic.

Powstałe pod koniec XIX w. Zgromadzenie Sióstr Albertynek od początku pochylało się nad potrzebującymi. Czerpiąc siłę z kontemplacji Najświętszego Serca Chrystusa, siostry skupiały się na podopiecznych zgromadzonych w ich zakonnych domach. Jedną z takich placówek jest Dom Pomocy Społecznej w Życzynie. W malowniczo położonej wśród pól i lasów okolicy albertynki pojawiły się równo 100 lat temu, a przed 60 laty zaczęły prowadzić stacjonarną pomoc niepełnosprawnym intelektualnie kobietom. Działając na terenie powiatu garwolińskiego, siostry od początku wcielały w życie zasady swojego charyzmatu. - Naszym zadaniem jest pomoc osobom potrzebującym, bezdomnym, chorym i cierpiącym z powodu różnego rodzaju ubóstwa - wyznaje s. Agnes, przełożona DPS w Życzynie.

Obecnie siostry prowadzą posługę w kierowanym przez siebie domu, ale nie zawsze tak było. Odkąd albertynki przybyły do Życzyna w 1922 r., pomagały potrzebującym z okolicznych miejscowości. Troszczyły się o dorosłych i dzieci. – Nie było szkoły w okolicy, więc siostry nauczały katechezy. Udzielały się i w inny sposób. Jako zakrystianki pomagały w kościele, dbały o porządek czy czystość szat liturgicznych – wyjaśnia siostra przełożona. O domu pomocy nikt wtedy nie myślał. Życzyn miał być raczej miejscem rekonwalescencji dla chorych sióstr, a także rekolekcyjno-wypoczynkowym, gdzie odbywały rekolekcje, ale także nabierały sił duchowych i fizycznych po ciężkiej pracy w przytuliskach.

Dopiero gdy albertynki poznały potrzeby i realia tego miejsca, zaczęły przyjmować do siebie starszych i potrzebujących. Jeszcze bardziej zorganizowaną opiekę nad takimi osobami narzuciły im władze komunistyczne. – W 1948 r. powstał tu Dom Staruszek. Później zostały przewiezione osoby z niepełnosprawnością intelektualną i w 1962 r. dom opieki przekształcono na zakład specjalny dla umysłowo niedorozwiniętych kobiet. Natomiast ostatnia standaryzacja domu nastąpiła w 2010 r. Placówka została wpisana do rejestru domów pomocy społecznej województwa mazowieckiego na czas nieokreślony – tłumaczy s. Agnes.

 

Jesteśmy dla siebie darem

W przekonaniu sióstr miejsce, w którym posługują, jest szczególne. Duży dom, bo mieszka w nim 77 pensjonariuszek, wymaga sporego nakładu pracy, jednak żadna z sióstr nie narzeka. Przełożona, mimo że kieruje nim zaledwie od półtora roku, przyznaje, że przybyła tu z radością. – Miejsce jest przepiękne ze względu na przyrodę i urokliwą okolicę. Ludzie też są wspaniali. Zostałam tu bardzo dobrze przyjęta – mówi s. Agnes. Podobną sympatią cieszą się wszystkie siostry, a jest ich w Życzynie siedem (w tym pięć pracujących w DPS). – Odczuwamy dużą życzliwość. Gdy mieszkańcy z nami rozmawiają, mają pewność, że siostry są i że się za nich modlą. Dlatego z wielką ufnością powierzają nam swoje sprawy i prośby o modlitwę – przyznaje s. przełożona.

Dobre relacje z podopiecznymi i lokalną społecznością wydały już owoce. – Mamy w zgromadzeniu kilka sióstr z terenu gminy Trojanów. Jedna z nich, s. Łucja, pochodzi z Życzyna i tu pracuje, a pozostałe posługują w innych placówkach zgromadzenia. To namacalny owoc oddziaływania tego domu – uważa moja rozmówczyni.

Takie skutki mogą być pochodną przesłania albertynek. Całemu zgromadzeniu towarzyszą słowa św. Brata Alberta: „Trzeba być dobrym jak chleb, który leży na stole, z którego każdy może sobie kęs ukroić, jeśli jest głodny”. – Ta myśl ma odzwierciedlenie w rzeczywistości naszego domu, ale ostatnio odkryłyśmy też nowe hasło, które wypisałyśmy na ścianie świetlicy: „Jesteśmy dla siebie darem”. To motto odnosi się zwłaszcza do naszej relacji z mieszkankami. One są darem dla nas, a my darem dla nich – mówi s. Agnes.

 

Liczy się głęboka więź z Bogiem

Chociaż na siostrach ciąży masa obowiązków i spora liczba podopiecznych, są nieustannie pogodne. Jak przyznają, mają wiele powodów do zadowolenia. Radość dają już same mieszkanki. – Wiedzą, że posiadają dom, czują się bezpieczne i zaopiekowane. Powtarzają, że nie wiedzą, co by było, gdyby tego domu nie było i jakby ich życie wtedy wyglądało – zauważa s. przełożona.

Optymizm albertynek bierze się jednak przede wszystkim z głębokiej więzi z Bogiem. – Źródłem naszej radości i pokoju jest modlitwa, zarówno indywidualna, jak i wspólnotowa, bo odmawiamy brewiarz, Różaniec i uczestniczymy w Mszy św. – wylicza s. Edyta, księgowa w DPS. – Ważna dla nas jest też adoracja, dzięki której budujemy naszą indywidualną relację z Bogiem – dodaje. Co ciekawe, radość płynąca z modlitwy ogarnia też podopieczne. Mieszkanki razem z siostrami modlą się i uczestniczą w Mszy św., którą codziennie odprawia ks. Henryk Sidorczuk, proboszcz parafii Życzyn i kapelan DPS. – Kiedy nasze mieszkanki wchodzą do kaplicy, zawsze zatrzymują się i kłaniają przed Jezusem Chrystusem w tabernakulum i obrazem Serca Jezusa. Klękają wtedy i modlą się przed nim, jak tylko potrafią – zauważa s. Edyta. Obraz ma dużą wartość dla sióstr. Pochodzi z lat 30, a ofiarowała go bł. s. Bernardyna, ówczesna matka generalna. W tym roku siostry albertynki ponowiły akt zawierzenia zgromadzenia Sercu Pana Jezusa.

 

Problemów nie brakuje

Codzienne funkcjonowanie sióstr, oprócz wielu chwil radości, niesie jednak i problemy. Wyzwaniem jest m.in. zrozumienie i właściwe poznanie mieszkanek. – Poprzez pełną akceptację ich samych, zachowań czy inności dążymy do poznania potrzeb – podkreśla s. Edyta. – A to nie zawsze jest oczywiste. Niektóre zachowania takich osób mogą wydawać się dziwne, niezrozumiałe, a dla nich są naturalne, wynikające z ich choroby, ograniczeń i zwykłej spontaniczności. Więc musimy przełamać nasze schematy, by wejść w ich indywidualny świat – tłumaczy.

Przyziemnych problemów albertynkom też nie brakuje. Już samo utrzymanie dużego domu jest wyzwaniem. – Prowadzimy remont i przydaliby się darczyńcy, a jest o nich trudno – zauważa s. Agnes. – Ale zgłaszamy się do instytucji i firm o rabaty i inne formy pomocy. Pomaga nam zgromadzenie, a i same zyskujemy pewne środki z kiermaszów, na których wystawiamy rękodzieło naszych podopiecznych – dodaje. Opieki wymaga też liczący 8 ha ogród. W te prace angażują się głównie siostry, ale i mieszkanki garną się do pomocy. To przede wszystkim wynik poczucia, że to ich dom.

Tak jak w przypadku księży, również zakony dotyka spadek powołań, co stanowi kolejne wyzwanie albertynek. W domu pracuje obecnie tylko pięć sióstr. Kiedyś było ich więcej, teraz pomagają pracownicy cywilni, których jest 45. W takim składzie siostry dają sobie radę, ale nie kryją, że jeszcze przydałaby się pomoc. Zastanawiają się więc nad przyjęciem wolontariuszy.

 

Podziękować Bogu za 100 lat

Pasmo radości przeplatanych wyzwaniami towarzyszyło siostrom przez całe 100 lat ich posługi w Życzynie. Do dziś pozostały wierne swojemu charyzmatowi. Dzięki tej działalności wiele osób zyskało dach nad głową i poczucie bezpieczeństwa. Zawsze też mogły liczyć na wsparcie ze strony zwykłych ludzi. Dlatego z racji jubileuszu albertynki będą chciały wszystkim podziękować.

Uroczystość rocznicowa odbędzie się 12 listopada (dzień kanonizacji św. Brata Alberta). Przed świętem siostry odbywają nowennę, zaś w dzień jubileuszu jest przewidziana Msza św. odprawiona przez ks. bp. Kazimierza Gurdę. Siostry spodziewają się z tej okazji wizyty siostry generalnej z Krakowa (tam zgromadzenie ma główną siedzibę). Ale zaproszeni są wszyscy parafianie. – Zapraszamy każdego, kto w jakiś sposób był lub jest związany z naszym domem. Będzie to nasze wielkie dziękczynienie za to, co się dokonało przez 100 lat, za powołania, za Boże prowadzenie, za dobroczyńców i wszystkich ludzi, którzy mieli powiązania z tym miejscem. Będziemy powierzać wszystkie sprawy, bo wielu ludzi prosi nas o modlitwę – tłumaczy s. przełożona. W dniu jubileuszu nie zabraknie też części artystycznej w wykonaniu mieszkanek domu.

Tomasz Kępka