Diecezja
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Brat Albert wciąż inspiruje

Chcielibyśmy, by widzowie po obejrzeniu spektaklu o św. Bracie Albercie potrafili spojrzeć na bliźniego jego oczami, tj. dostrzec w drugim Chrystusa - mówi kleryk Karol Dawidiuk, dziekan studentów trzeciego roku Wyższego Seminarium Duchownego Diecezji Siedleckiej.

Listopadowe spektakle teatralne w seminarium w Nowym Opolu to już tradycja. - Tak się utarło, że klerycy trzeciego roku studiów zawsze w okolicy uroczystości Wszystkich Świętych zapraszają do obejrzenia sztuki przygotowanej i wystawionej przez siebie - mówi kl. Karol Dawidiuk z uwagą, że wybór tematu, bohatera i środków scenicznego przekazu zawsze należy do kleryków. - Zdecydowaliśmy się na ukazanie postaci św. Brata Alberta. Uważam, że święty sam chciał wrócić na deski sceny siedleckiej WSD, ponieważ w przeszłości już kilkakrotnie gościł w seminaryjnym repertuarze. Okazuje się jednak, że ciągle inspiruje twórców, o czym świadczy choćby film „Nędzarz i madame” z 2019 r. - tłumaczy kl. Karol.

Przygotowania do spektaklu „Dobry jak chleb” zaczęły się latem, podczas wspólnego wyjazdu społeczności seminaryjnej na wakacje. Pod koniec września, po powrocie do seminarium, klerycy zajęli się opracowaniem scenariusza. Nie ukrywają, że po części wzorowali się na gotowych materiałach, inspiracji szukając m.in. w filmie, scenariuszach stworzonych przez swoich poprzedników czy recenzjach. – W miarę powstawania scenariusza, w czym największy udział miał Bartek Błaszczka, doszliśmy do wniosku, że nie zrealizujemy pomysłów bez solidnego wyposażenia naszego amatorskiego teatru, tj. scenografii z prawdziwego zdarzenia – opowiada K. Dawidiuk. Przygotowania ruszyły pełną parą na początku października. Zmierzenia się z rolą Adama Chmielowskiego, który z powstańca, a następnie artysty przeobraża się w dobroczyńcę ubogich br. Alberta, podjął się kl. Maciej Szcześniak.

Nie było łatwo pogodzić naukę ról i rozbudowę sceny z obowiązkami seminaryjnymi. Tym bardziej, że siedmioosobowy zespół aktorów miał przed sobą tak ważne wydarzenie, jakim na drodze do kapłaństwa są obłóczyny, czyli przywdzianie po raz pierwszy stroju duchownego, które miały miejsce 22 października, a poprzedzone były dniem skupienia.

 

Miłując Boga w bliźnim

– Był to dla nas czas bardzo intensywny – mówi kl. Karol, przyznając w rozmowie trzy dni przed premierowym spektaklem zaplanowanym na 29 października, że nawet nie miał kiedy zastanowić nie nad tym, czy czuje tremę przed spotkaniem z publicznością… Na nim spoczęły kwestie organizacyjne, jak ustalenie terminów prób, a potem przedstawienia, wydrukowanie plakatów itd. Pytany o to, jak święty został ukazany w sztuce, podkreśla, że spektakl, na który składa się dziewięć odsłon, opowiada o człowieku żyjącym wprawdzie w dość odległej czasowo epoce, jednak bliskim naszym czasom przez to, że żył zamknięty w swoim świecie – najpierw pogrążony w ideach powstańczych, a następnie oddany sztuce. W przełomowym momencie swojego życia A. Chmielowski zauważa ludzi spoza hermetycznego środowiska, w jakim się obraca. I w tym biednym, głodnym, zmuszonym do kradzieży chleba człowieku dostrzega Chrystusa. – Zależy nam na tym, by dzięki naszej sztuce ludzie zobaczyli, że Pana Boga spotkać można nie tylko w kościele, ale w bliźnim. I że miłować Pana Boga można przez miłość do drugiego człowieka – mówi K. Dawidiuk.

 

Dobry czas

Przedstawienie rozpoczyna scena w polowym rosyjskim ambulatorium, gdzie po bitwie pod Mełchowem, w której Polacy zostali pokonani przez Rosjan, trafia ranny w nogę A. Chmielowski. W kolejnych, znacznie krótszych, poznajemy jego drogę od początkującego artysty, przez uznanego malarza, bywalca salonów, po przechodzącego przemianę wewnętrzną dojrzałego człowieka, który podejmuje służbę wśród krakowskiej biedoty i już jako Ojciec ubogich zaraża swoimi ideałami kolejnych braci.

Klerycy – Michał Balak, Karol Borkowski, Karol Dawidiuk, Bartłomiej Głaszczka, Bartosz Grzywacz, Łukasz Łącki, Maciej Szcześniak – sugestywnie ukazali świat, w jakim obracał się bohater, jego cierpienie i wewnętrzne dylematy, jak też koloryt czasów, w jakich żył. Trzeba przyznać, że doskonale poradzili sobie z obsadą ról – niektórzy podjęli się odegrania aż kilku postaci. Nie zabrakło też ukłonu w stronę publiczności, której spodobało się np., że miejscowości, z których przyjechały zorganizowane grupy, zostały wymienione w jednej z ostatnich scen przez handlarza zachwalającego sprzedawane przez niego warzywa. Autorzy zatroszczyli się o charakteryzację, stroje, elementy wystroju wnętrz. Gra świateł, dobór muzyki, wprowadzenie do każdej ze scen – dobrze komponowały się z treścią sztuki „Dobry jak chleb”. Widzowie podziwiali konstrukcję sceny, w czym klerycy wsparci zostali przez siedleckie Centrum Kultury i Sztuki. A wyśmienity chleb, którym na zakończenie poczęstowana została publiczność, przekazała seminarium Piekarnia Ratuszowa.


Formacja przez integrację

 

PYTAMY ks. dr. Mariusza Świdra, rektora Wyższego Seminarium Duchownego Diecezji Siedleckiej im. Jana Pawła II

 

W jaki sposób sztuki wystawiane w Wyższym Seminarium Duchownym wpisują się w formację kleryków?

Sztuka teatralna, którą przygotowują zazwyczaj klerycy trzeciego roku, jest dla nas bardzo istotnym elementem formacji. Nie tylko pokazuje wartościowe treści przedstawione na scenie nam jako wspólnocie seminaryjnej, ale też wszystkim, którzy chcą ją zobaczyć. Takie przedstawienie przede wszystkim integruje wspólnotę roku do tego, aby klerycy lepiej się poznali, potrafili współpracować, przeżywać wspólnie sukcesy, ale i niepowodzenia – bo zazwyczaj takie kwestie wychodzą przy okazji pisania scenariusza, przy podziale ról, organizacji scenografii, a potem już na deskach sceny, w trakcie spektaklu. Przygotowywanie sztuki jest też niejednokrotnie odkrywaniem talentów naszych alumnów. To wszystko jest formacyjne, bo integrujące.

 

Ksiądz Rektor pamiętasztukę wystawiona przez swój rocznik?

Przygotowywanie przedstawień teatralnych przez kleryków jest głęboko zakorzenioną tradycją w historii seminarium. Mój rocznik wystawiał dwie sztuki. Pierwsza, bodajże w roku 2006, była inscenizacją „Małego księcia” Antoine’a de Saint-Exupéry’ego z adaptacją do współczesności. Druga natomiast stanowiła ilustrację życia św. Jana Marii Vianeya na podstawie książki „Święty i diabeł” Wilhelma Huenermanna. Była to dla nas bardzo interesująca przygoda, bo mogliśmy nie tylko odkrywać nasze predyspozycje, ale też przekonać się, jak dużo potrafimy, współpracując w grupie. Mieliśmy również okazję cieszyć się faktem, że efekt naszej pracy został doceniony przez innych. Również wtedy publiczność bardzo nam dopisała.

Gdy kleryków było w seminarium więcej, jedną sztukę wystawiano na jesieni, a drugą na wiosnę – przygotowywali je studentci dwóch różnych kursów. Dzisiaj, gdy kleryków mamy mniej, sztuka jest nadal grana. Jak to się dzieje? Klerycy sięgają teraz po dodatkowe narzędzie, jakim jest przekaz audiowizualny. W tamtym roku część tekstu była nagrana i zaprezentowana w formie audio i video. W tym roku klerycy posiłkowali się pomocą braci z młodszego rocznika, którzy byli odpowiedzialni za światło i dźwięk. Cieszy mnie bardzo ta międzyrocznikowa integracja kleryków.

 

Na pierwszym popremierowym przedstawieniu stawiło się, ku memu zdumieniu, 300 osób. Co przyciąga publiczność do seminaryjnej auli, która zamienia się na ten czas w salę teatralną?

Klerycy zaproponowali dziesięć terminów spektakli i na każdy z nich bardzo szybko zadeklarowało swoją obecność prawie 300 osób. Łatwo obliczyć, że sztukę „Dobry jak chleb” ma szansę obejrzeć ok. 3 tys. widzów. Po pierwsze: przyciąga ich tradycja, ponieważ większość zapewne oglądała już przedstawienie w seminarium we wcześniejszych latach, i pamięta, że poprzednia sztuka warta była obejrzenia i zostawiła ciekawe wspomnienia. Po drugie: przyciąga też, mam wrażenie, chęć zobaczenia seminarium, o czym świadczy fakt, że wiele osób prosi kleryków o oprowadzenie po naszym domu. Po trzecie: wyjazd na spektakl jest bardzo często organizowane przez księży z parafii. To wzmacnia ich wspólnotę. Jesteśmy im wdzięczni, że wychodzą z taką inicjatywą i chcą przywieźć do seminarium swoich parafian.

 

Co z punktu widzenia Księdza Rektora jest dla samej instytucji, którą Ksiądz kieruje, wartością dodaną tych listopadowych spotkań, którym w tym roku patronuje św. Brat Albert?

Bardzo cieszymy się gośćmi, którzy przyjeżdżają, ponieważ możemy przy tej okazji podziękować za życzliwość i ofiarność w stosunku do seminarium, za modlitwę, a jednocześnie o modlitwę za powołanych i o powołania poprosić. Na zaproszonych gości czeka nie tylko scena teatralna z klerykami w roli aktorów, ale też otwarta kaplica, w której są relikwie św. Brata Alberta. Wszystkim, którzy do nas przybywają, życzymy zatem nie tylko doznań artystycznych, ale też tego, by doświadczyli tutaj wspólnoty bycia uczniami Chrystusa, a przy okazji mieli okazję się pomodlić. Być może któryś z chłopców zainspirowany tym, jak tutaj żyjemy, kiedyś do nas wróci?

 

Bóg zapłać za rozmowę.

Monika Lipińska