Od agresji do tragedii
Przedstawiciele niektórych zawodów na akty agresji są narażeni szczególnie. Zarówno komornicy sądowi, jak i asesorzy komorniczy czy pracownicy kancelarii mają codziennie kontakt z ludźmi, którzy zwykle nie cieszą się na ich widok. - W końcu to my przypominamy o ich niespłaconych zobowiązaniach, nieuregulowanych alimentach wobec dzieci czy nieopłaconej grzywnie - przyznaje Marek Grzelak, rzecznik prasowy Krajowej Rady Komorniczej. - Dlatego zawsze staramy się rozmawiać merytorycznie i wyciszać emocje. Nie zawsze jednak się to udaje - tłumaczy, dodając, że wraz z pogarszającą się sytuacją finansową Polaków rosną niepokój, frustracja, a czasem również agresja. - Z tą ostatnią spotykamy się coraz częściej osobiście, w swojej kilkunastoletniej karierze zawodowej nie pamiętam tak nerwowych czasów - podkreśla, dodając, że tragedia w Łukowie to najbardziej jaskrawy przejaw tej agresji, ale niejedyny.
– Kilka dni przed tym bestialskim zabójstwem inny dłużnik podczas czynności terenowych rzucił się na komornika ze sztachetą. Na szczęście nie doszło do tragedii. Całkiem niedawno jedna z kancelarii została podpalona, a przypadków napaści słownej nawet nie próbujemy liczyć…
I urzędnik, i ratownik
Także kierownicy ośrodków pomocy przyznają, że to problem, który trwa od lat. – A teraz, kiedy zajmujemy się realizacją ustawy o dodatku węglowym, tylko się nasilił – zauważa Marlena Makaruk, kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Białej Podlaskiej, dodając, że agresja, roszczeniowość, kłótliwość ze strony petentów to ich codzienność. – Właśnie niedawno mieliśmy taką nieprzyjemną sytuację – opowiada. – Przyszedł człowiek, który nie jest naszym klientem, ma stabilną sytuację finansową, ale dostał odmowną decyzję w kwestii dodatku węglowego. Był bardzo oburzony i na nas przelał swoją frustrację. Wszystkim oberwało się, na szczęście tylko słownie – opowiada M. Makaruk. ...
JAG