Komentarze
Bez konsensusu

Bez konsensusu

Wspólne obejrzenie w domowych pieleszach „Skrzypka na dachu” otworzyło nas na wiele tematów. Po krótkiej gadce odpuściliśmy temat Żydów, przemijania, miłości, sprawiedliwości i niesprawiedliwości dziejowej.

Bo skoro najbardziej poruszyła nas piosenka „Gdybym był bogaty”, to było też wiadomo, że i wyśpiewany w niej temat najbardziej nas rozgrzeje. Najpierw były deklaracje, co by kto z niespodziewanym przypływem gotówki uczynił. Żeby nie demaskować całej sytuacji, posłużę się zaczerpniętym z prasowych opowieści zwrotem: imiona bohaterów zostały zmienione. Nazwę ich po prostu, Pierwszy-Pierwsza, Drugi-Druga itd. I nie jest to żadne wartościowanie dyskutantów, a tylko pomocna kolejność.

Zaczął – jak się można inteligentnie domyślać – Pierwszy. Bez namysłu wymienił marki samochodów, które natychmiast by nabył. Drugi w marzeniach zbudował dom – obowiązkowo z basenem, co wywołało reakcję Pierwszej, która uszczypliwie zapytała, kto by mu śnieg z tego basenu wygarniał. Sposób jej wypowiedzi spowodował obkurczenie się psychiczne niektórych uczestników dyskusji, ale nie Drugiego. „Jakbym miał kasę – przekonywał – to i odśnieżacza bym miał”. Trzeci w odpowiedzi odśpiewał: „Pieniążki kto ma, ten jedzie do Bombaju”, którą to propozycję Pierwszy poprawił na „do Kataru” i dyskusja na chwilę przeskoczyła na mistrzostwa, a zwłaszcza na zarobki piłkarzy, co spowodowało jej skręt w niebezpieczne rejony. Przekrzyczała wszystkich Pierwsza, deklarując, że ona to by całą nagłą a niespodziewaną kasę innym rozdała. „To byś nie była bogata” – wyśmialiśmy ją solidarnie i rozmowa zeszła na temat bezwysiłkowego sposobu zarobienia pieniędzy. Okazało się, że największe poparcie ma wygranie w grze liczbowej, loterii albo „jak go zwał, tak go zwał, byleby tę kasę dał”.

W tym momencie chyba wszyscy poczuliśmy się milionerami, bo co, jak co, ale skreślić parę liczb to każdy głupi potrafi. Zapał ostudziła Druga, przypominając, że skreślić to może i potrafi, ale czy na pewno te, co akurat trzeba. To stwierdzenie ostudziło nasze bogatoburcze zapędy. Zmarkotnieliśmy. Zaduma nas pokonała. Cisza.

Wtedy głos dała Trzecia. „Nie macie co się martwić – pocieszyła nas takim tonem, że chyba wszystkich zmroziło. – Przeczytałam ostatnio, że nagły przypływ gotówki powoduje u ludzi zagubienie i utratę gruntu pod nogami”. „Ja to bym się nareszcie odnalazł” – zachichotał Pierwszy. Trzecia jednak nie dała się zbić z pantałyku i ani myślała zakończyć swój uczony wywód. „Psychologowie tak mówią – rzuciła w stronę Pierwszego pogardliwe spojrzenie. – Pieniądze szczęścia nie dają” – triumfalnie zakończyła swój wywód. „Może i nie dają – próbował zgodzić się Pierwszy. – Ale ich brak niejednemu już mocno pokomplikował sprawy” – nie dawał za wygraną.

Ostatecznie konsensus w sprawie: pieniądze przynoszą szczęście czy marnują życie nie został przez nas osiągnięty. A jak tam jest z tym u Was?

Anna Wolańska