Powrót do zimnej wojny?
Rozmawialiśmy rok temu, tuż po wybuchu wojny na Ukrainie. Potoczyła się ona tak, jak Pan przypuszczał?
Chyba wszyscy są zaskoczeni tym, że Ukrainie udało się tak skutecznie stawić opór Rosji. Bo minął rok, a ona nie dość, że funkcjonuje jako państwo, to jeszcze odzyskała część terytoriów, które zostały zajęte przez Rosję w pierwszych tygodniach inwazji. To bardzo duże pozytywne zaskoczenie - poziom obrony Ukrainy, jej zdolności bojowe, ale z drugiej strony - jedność świata zachodniego w obliczu tego zagrożenia. Wiele osób miało nadzieję, że wojna zakończy się szybciej… Takie oczekiwania mogły opierać się tylko na scenariuszu, gdyby Ukraina została pokonana. A to Rosji się nie udało. Z drugiej strony oczekiwanie, iż Rosja zostanie pokonana w ciągu paru miesięcy, od początku było nierealistyczne. To jednak bardzo duże siły zbrojne, dobrze wyposażone, ponadmilionowa armia.
Oczywiście w starciu ze zmotywowaną i wspieraną przez Zachód armią ukraińską okazało się, że ta siła Rosji jest o wiele mniejsza, niż sugerowały różnego rodzaju rankingi. Jednak – jak widać – aspekt i polityczny, i emocjonalny, nawet w XXI w. jest bardzo istotny.
Scenariusze tej wojny były różne, ale część się nie sprawdziła, jak np. ten o użyciu broni atomowej. Czy Rosjanie mają coś jeszcze w zanadrzu, czym mogą straszyć świat? Mogą zaatakować kolejny kraj czy raczej nie są w stanie?
Jeżeli Rosji udałoby się pokonać Ukrainę, mamy wówczas otwartą ścieżkę do dalszych rosyjskich podbojów w naszej części Europy. Ze względu na położenie geograficzne to Mołdawia jest następnym potencjalnym celem do stania się ofiarą rosyjskiej agresji. Jeśli Rosji uda się zdobyć korytarz pomiędzy Chersoniem i dojść do Odessy, a potem przez nią przejść, pozbawiona jakiejkolwiek obrony Mołdawia byłaby dla nich bardzo szybkim łupem. ...
JAG