Czas pod specjalnym nadzorem
A podmieniają różnie. Może to płatki krokusów albo pierwsza jaskółka datę zmiany wskazuje. Kiedyś podmieniali w nocy z Wielkiej Soboty na Wielką Niedzielę. Żeby ludzie na Rezurekcję nie wstali. Prawdę mówiąc, zmiana czasu nigdy mi nie pasowała. Nie przemawiały argumenty, drażniło przeliczanie. Czyli: która to dziś godzina? Jedenasta. To przed zamianą dziesiąta czy dwunasta była? Jeśli już, to ja za jesienią byłam - godzina dłużej spania. Obrotów Ziemi się nie czepiam - niech sama sobie radzi. Tej wiosny to tak sobie postanowiłam, że od razu pierwszego dnia po zmianie czasu raniusieńko wstanę i pełna wigoru, niczym ten skowronek w polu zacznę śpiewać. Niestety, plan się nie udał.
Obudziłam się taka zmęczona, że nic mi się robić nie chciało. Niskie ciśnienie – myślę sobie – jest. Ale gdzie tam, podskoczyło nawet. No to – myślę dalej – pewnie mnie prokrastynacja dopadła. Ale jak potem wyszło, że jeszcze i waga bez powodu na niekorzyść moją niedomaga, czyli mi kilogramów bez żadnej przyczyny dodaje, to się załamałam. I tak się tym wszystkim przejęłam, że rozbolała mnie głowa i na łóżko padłam.
Żeby darmo nie leżeć, uruchomiłam publikatory. I wtedy usłyszałam, że moje objawy jak ulał pasują do przyjętej przez amerykańskich uczonych konsekwencji wiosennej zmiany czasu. Okazało się, że to przestawienie zegarka i krótsza noc tak destrukcyjnie na mnie wpływają. Nie tylko na ciało, ale i na duszę.
I że ta zmiana czasu to daje się we znaki nie tylko jednego dnia, a co najmniej przez tydzień. Wiedział kto – bo ja nie miałam pojęcia – że to przez nią przez siedem kolejnych nocy śpimy krócej o 40 minut? Prawdę mówiąc, nie do końca chyba powyższą informację pojęłam, ale za to z radością przyjęłam do wiadomości, że całe to zdrowotne zamieszanie nie moją winą jest. A jak się jeszcze dowiedziałam, że wiosenna zmiana czasu osłabia mi też odporność, że mogę na jej skutek zawału/udaru dostać albo mam szansę zginąć w samochodowym wypadku, bo ich liczebność właśnie wiosenna zmiana czasu potęguje, oraz uświadomiłam sobie, że to cud, że po tylu czasowo zamienianych wiosnach jeszcześmy do końca nie wymarli, to od razu mi się lepiej zrobiło.
Zwolennicy zmiany czasu zawsze przekonywali o wynikających z tej procedury korzyściach. A tu proszę – klops! Poza mądrymi, którzy mówili o płynących z przestawiania zegarków korzyściach, oraz mądrymi, którzy od lat w zmianie czasu niczego pozytywnego nie widzieli, pojawili się jeszcze inni mądrzy z informacją, że źle to wszystko na zdrowie nasze wpływa. Wobec powyższego poszukuje się kolejnych mądrych, którzy z tego wszystkiego wyciągną wreszcie jakieś mądre wnioski.
Anna Wolańska