Historia
PIXABAY.COM
PIXABAY.COM

Święcone we wsi i we dworze

Tradycja święcenia pokarmów w Wielką Sobotę zawsze miała i ciągle ma powszechny charakter.

Pokarmy noszą do poświęcenia nawet ci, których nie uświadczysz w świątyni w inne dni roku. Obecnie w Kościele katolickim pokarmy są święcone wyłącznie w kościołach lub kaplicach, jednak jeszcze kilkadziesiąt lat temu święcono je również przy przydrożnych krzyżach i w wybranych domach posiadających odpowiednio dużą izbę. W XIX w. powszechną praktyką było święcenie pokarmów przy dworach ziemiańskich. Duchowny na ganku dworu święcił pokarmy zniesione przez mieszkańców okolicznych wsi. O tym, jak wyglądało takie święcenie we dworze w Burcu, wspomina wnuczka właścicieli Agnieszka Chrzanowska, wówczas kilkuletnie dziecko.

„Burzec nie był wsią kościelną, kaplicy dworskiej też nie było, ale spotykało się małe kapliczki i drewniane krzyże przydrożne. Wieś należała do parafii Wojcieszków. Bardzo to dziwne, ale ja zupełnie nie pamiętam niedzielnych wyjazdów na msze święte do kościoła. Pamiętam tylko cmentarz w Wojcieszkowie, na którym jest grobowiec Dmochowskich, w którym na własną prośbę została pochowana ostatnia żona Henryka Sienkiewicza Maria Babska. Ksiądz proboszcz przyjeżdżał do Burca z różnych okazji. Zapamiętałam jeden jego przyjazd w Wielką Sobotę przed Niedzielą Zmartwychwstania w celu poświęcenia pokarmów. Tego dnia od rana było trochę zamieszania, w dolnym holu przygotowywano na nakrytym śnieżnobiałym obrusem stole pokarmy do święcenia: chleb, sól, chrzan, rozmaite mięsa, sery, ciasta drożdżowe, serniki, mazurki, kolorowe pisanki, wszystko ozdobione zielonym barwinkiem. Stał też duży cukrowy baranek z czerwoną chorągiewką i złotym Alleluja. We dworze były porozstawiane wazony z baziami i doniczki z kwitnącymi prymulkami. Ksiądz proboszcz przyjechał wysłanym przez dziadka powozem, zaprzęgniętym w dwa konie w strojnej uprzęży. Na ganku powitali go babcia Giga i dziadek Stefan Dmochowscy, właściciele Burca. W holu byli zgromadzeni odświętnie ubrani domownicy, goście i służba. Ksiądz modlił się chwilę, poświęcił pokarmy i nas pobłogosławił. W tym czasie przed gankiem, na rozłożonej równiutko słomie, zostały ustawione koszyczki ze święconkami przyniesione przez mieszkańców Burca. Koszyczki były śliczne, kolorowe, wyłożone białymi serwetkami i przystrojone bogato zielenią. Za nimi stały bardzo przejęte dzieci i w mniejszej liczbie dorośli. Ksiądz głośno odmówił razem z dziećmi „Ojcze nasz”, życzył zebranym spokojnych, radosnychŚwiąt i poświęcił przyniesione pokarmy. Później wrócił do dworu, został poczęstowany herbatą, rozmawiał jeszcze z domownikami i odjechał”.

We wsiach, gdzie nie było dworu, pokarmy święcono w wyznaczonym domu. Gospodyni dekorowała wnętrze izby borówkami, widłakiem i barwinkiem. Na stole stawiała krzyż, baranka i układała swoje święcone. Sąsiadki przyniesione naczynia ze świeconym kładły na ławach ustawionych po bokach stołu. Do kosza stojącego przy drzwiach wkładały kilka surowych jaj jako podziękowanie dla plebana, tzw. wykup. Z upływem lat ilość noszonego do poświęcenia jadła malała, a na początku XX w. mieściła się w koszyku, drewnianej niecce czy glinianej misie. Zawsze jednak starano się dbać o jakość i wygląd pokarmów. Najważniejsze w święconym były jajka, chleb, sól, biały ser, korzeń chrzanu na pamiątkę męki Chrystusa, masło, kiełbasa lub kawałek mięsa. Pokarmy układano na białych, lnianych serwetach.Co ciekawe, nie święcono mięsa drobiowego. Uzasadniano to legendą, według której kura wydrapała z ziemi gwoździe przeznaczone do przybicia Chrystusa do krzyża. Wśród święconych pokarmów mogło natomiast znaleźć się kilka ziemniaków, którymi później rozpoczynano sadzenie.

W czasach gdy święcono wszystkie pokarmy przeznaczone na wielkanocny stół, przynoszono je do poświęcenia w dużych wiklinowych koszach, drewnianych nieckach, zwanych na Podlasiu „kopankami”, glinianych misach lub w dużych pojemnikach wykonanych ze słomy, tzw. korobkach.

Resztek ze świątecznego stołu nie należało wyrzucać. Kostki ze święconki wkładano zazwyczaj w strzechę, by chroniły przed piorunami. Sól wsypywano do studni, by woda przez cały rok miała dobry smak. Chleb natomiast przechowywano przez cały rok na wypadek chorób skóry. Słoniną lub innymi tłuszczami pochodzącymi ze święconki smarowano sochy i pługi przed rozpoczęciem wiosennej orki. Miało to chronić pola przed chwastami, a zwłaszcza przed ostem. Bezużyteczne resztki produktów spożywczych, które zostały ze święconki, palono w piecu chlebowym.

DR GRZEGORZ WELIK