Gdyby nie ojciec Franciszek…
14 marca, 36 lat po śmierci założyciela Ruchu Światło-Życie, która miała miejsce 27 lutego 1987 r., oficjalnie ogłoszono wyniki prokuratorskiego śledztwa. Dowiodło ono, że ks. F. Blachnicki został zamordowany - zmarł wskutek otrucia. - Od początku miałem poczucie wielkości ojca Franciszka - bo dla nas, ludzi związanych z Ruchem Światło-Życie, był on ojcem. Gdy dziesięć lat po pierwszym spotkaniu z nim dowiedziałem się o jego męczeńskiej śmierci w Carlsbergu, byłem wstrząśnięty. Wydawało mi się, że jego odejście zachwieje oazą. Ale ruch, co znamienne, przetrwał i nadal się rozwija - mówi ks. ks. Adam Krasuski, proboszcz parafii Matki Bożej w Gręzówce.
Pierwsze spotkanie
Do Ruchu Światło-Życie wstąpił, ucząc się w łukowskim Liceum Ogólnokształcącym im. T. Kościuszki. – Odkrycie oazy traktuję jak jedną z największych łask mojego życia – zaznacza ks. Adam, przyznając, że na drodze jego formacji ogromną rolę odegrało i Krościenko – centrala ruchu oazowego, i ks. F. Blachnicki. Spotkania z nim pamięta ze szczegółami, bo – jak mówi – sprawy ważne nosi się w sercu do końca.
Pierwszy raz miał okazję usłyszeć ojca Franciszka w 1976 r., podczas oazy młodzieżowej II stopnia w Łapszance, której moderatorem był śp. ks. Józef Szajda. W przeddzień oazowicze odbyli nocną wspinaczkę na Trzy Korony. Po wschodzie słońca zeszli do Krościenka i na rynku przeczekali czas do rozpoczęcia Mszy św. w kościele Chrystusa Dobrego Pasterza odprawionej ks. Blachnickiego. – Byliśmy bardzo zmęczeni i muszę przyznać, że w czasie homilii trudno było nam się skupić – tłumaczy ks. A. Krasuski z uwagą, że aby odkryć i docenić głębię jego słów, trzeba było też znać specyficzny styl nauczania charyzmatyka, jakim bez wątpienia był ks. Blachnicki.
Moje słowo życia
Pół roku później, w styczniu 1977 r., w grupie ok. 50 osób z całej Polski ks. A. Krasuski brał udział w kursie oazowym dla animatorów w Brzegach k. Bukowiny Tatrzańskiej. ...