Komentarze
Za dużo wsi na wsi

Za dużo wsi na wsi

Wsi spokojna, wsi wesoła...? Nic z tych rzeczy. Idylliczny i sielski obraz życia na prowincji rozpada się w drobny mak po zderzeniu z rzeczywistością.

Mieszkańców miast, którzy coraz bardziej ochoczo wyprowadzają się z metropolii, podążając za romantyczną wizją ziemiańskiego szczęścia, czeka konsternacja i wielkie rozczarowanie. Dlaczego? Bo zapominają, że wieś jest wsią. Ze wszystkimi tego konsekwencjami: zapachowymi i akustycznymi. Dlatego na linii miasto - wieś wciąż dochodzi do ostrych tarć. Przyjezdni to dla mieszkańców wsi uciążliwi sąsiedzi, którym przeszkadza wiele normalnych wśród rolników zachowań. Z kolei przybysze z miast narzekają, że wszystkiemu winni są gospodarze, odbierający im spokój i zakłócający ciszę, której tak łakną.

Skargi miastowych na rolników – których straszą paragrafami, sądami i nasyłają policję – to problem, jaki pojawia się regularnie, jak Polska długa i szeroka.

Co wyprowadza miastowych z równowagi? Generalnie wszystko, co związane z wsią. Przeszkadza im, że obornik śmierdzi, krowa muczy, kogut pieje o szóstej rano, kombajny pracują nawet późnymi wieczorami, a rzepak wydziela duszący zapach. To wszakże nie do wytrzymania dla chcących oddychać świeżym powietrzem mieszczuchów. Nie mogą przetrawić również faktu, że czas pracy rolników uzależniony jest od warunków atmosferycznych i przez to często zmuszeni są do pracy w nocy.

Sezon zbiorów dopiero się zaczął, aż strach pomyśleć, ile w ciągu najbliższych tygodni pojawi się pozwów. W związku ze skalą zjawiska jakiś czas temu Krajowa Rada Izb Rolniczych postulowała, by przeprowadzający się na wieś musieli składać specjalne oświadczenia, że znana jest im specyfika i warunki życia na terenach związanych z produkcją rolną i w związku z tym nie będą występowali z roszczeniami. Pomysł przepadł. Nie można jednak mówić o złożeniu broni. Wielkopolska Izba Rolnicza wystosowała apel do mieszkańców wsi. Przybliża w nim specyfikę pracy rolnika i prosi o zrozumienie. Przypomina też o oczywistych faktach, że obornik to naturalny nawóz wzbogacający glebę, a zbiór plonów odbywa się często w nocy, wcale nie na złość mieszczuchom, ale dlatego, że kolejnego dnia może padać. I jeszcze jedna informacja, która może wywrócić do góry nogami dotychczasowe myślenie niejednego miastowego. Otóż „z ziaren zbóż, które zbiera sąsiad rolnik za twoim płotem, będą bułki i chleb, które zjadasz na śniadanie”. Nie ma się co dziwić, że trzeba mówić o takich oczywistościach, skoro wiele miastowych dzieci na pytanie, skąd bierze się mleko, odpowiada, że z kartonu.

A jeśli komuś daleko do zrozumienia i integracji z mieszkańcami wsi, niech zostanie w mieście, gdzie czeka smog, jeszcze większy hałas, tłumy ludzi…. i chów klatkowy.

Kinga Ochnio