Na tropie zamkowych tajemnic
Od 2016 r. naukowcy z Polskiej Akademii Nauk prowadzą badania archeologiczne zamku Ciołków. Od tamtej pory pracownikom Instytutu Archeologii i Etnologii i Instytutu Historii udało się odkryć elementy okazałego dworu, a w nich pozostałości pięknie zdobionego kaflowego pieca i budynków gospodarczych oraz fragmenty bruku. W tym roku przyszła kolej na eksplorowanie najmłodszego obiektu dworskiego. Jak przyznają archeolodzy, badania udały się połowicznie. - Mieliśmy ustalić długość budynku dworu z XVI w., ale nie można było tego zrobić, ponieważ jego pozostałości zostały zniszczone przez budowę nowego obiektu.
Okazało się, że jest nim całkiem ładnie zachowana studnia – przyznaje Wojciech Bis, archeolog PAN. Nie wiadomo, kiedy powstała, ale naukowcy twierdzą, że może pochodzić z końca XVI lub początku XVII w. Gród nie pełnił już wtedy roli reprezentacyjnej, lecz gospodarczą, stając się tylko folwarkiem.
Po zdjęciu warstw ziemi okazało się, że studnia była zasypana kamieniami i renesansowymi odpadami w postaci resztek ceramiki i fragmentów skór. – Znaleźliśmy dobrze zachowane dwa kafle piecowe w całości i trzeci z lekkim utrąceniem. Odkryliśmy też monety, prawdopodobnie półgorsze z czasów Władysława Jagiełły, oraz fragmenty skórzanych butów: podeszwę i część cholewki – wylicza Michał Zbieranowski z Instytutu Historii PAN.
Wciąż wybija źródlana woda
Naukowcy uważają, że odkopana studnia to znaczące znalezisko. Na uwagę zwracają jej wymiary oraz sposób wykonania: jest czworoboczna, ma po 2 m szerokości i długości, a jej głębokość to 2,3 m. Zbudowana została prawdopodobnie z drewna dębowego. Zaskakuje podwójne deskowanie. – Wygląda na to, że zewnętrzne deski były szalunkiem wkopu, natomiast wewnętrzne stanowiły właściwą konstrukcję studni – zaznacza historyk Maciej Radomski. Dlaczego właśnie tak ją zbudowano? – Teren w tym miejscu był i jest trudny. Aby wykonać studnię, należało najpierw zrobić duży wykop. Następnie ustawiono cztery pale w narożnikach, założono na nie grube belki ośmiocentymetrowe, i zablokowano w ten sposób napływ ziemi z zewnątrz. Później natomiast wykonano właściwą cembrowinę – precyzuje W. Bis.
Chociaż od budowy studni minęło już przeszło 400 lat, wciąż jest ona sprawna. – Z dna wybija źródlana woda. Wprawdzie zawiera piasek, ale to dlatego, że wyjęliśmy z dna studni kamienie-otoczaki, które razem z piaskiem chroniły przed zamuleniem – wyjaśnia archeolog PAN. Czystość wody mogło jeszcze chronić zadaszenie. A w czerpaniu pomagał zapewne żuraw. – Widoczne do dziś zarysy dwóch pali przy studni to ślady po nim – stwierdza W. Bis.
Drewniany peudofundament
Niestety nie udało się natrafić na główny cel poszukiwań, czyli wspomniany zarys dworu z XVI w. Przypuszczalnie mógł mieć wymiary 10×12 m. Budynek najpewniej spłonął, a miejsce po nim się zmieniło. Po pożarze z XVI w. fortalicja nie powróciła do pierwotnego stanu. Nie była już rezydencją, a folwarkiem. W otoczeniu pojawiły się stodoły i nowa studnia, a właściciele przenieśli się do zamku w Wilczyskach.
Początkowe niepowodzenie nie zniechęciło naukowców. Postanowili kopać głębiej i pod nowszym dworem natrafili na pozostałości wcześniejszej budowli. Twierdzą, że odkryte elementy są również częścią dworu, ale należącego do założyciela fortalicji Andrzeja Ciołka. – Został założony na planie kwadratu. Miał 6 m szerokości i 5 m długości. Tyle wystarczało, bo cały kompleks nie był duży, miał 50×50 m – opowiada W. Bis. Dwór zbudowano z drewna olchowego, a jego stan jest całkiem dobry. – Widać belki stanowiące pseudofundament i drewnianą ławę, dzięki której budynek nie zagłębiał się w grunt. Dopiero na tę podstawę kładziono warstwę izolacyjną i właściwą podłogę – tłumaczy naukowiec z PAN.
Ślady po kulach i spalenizna
Odsłonięte ślady z przeszłości łatwo jest wkomponować w historię żelechowskiej fortalicji. Mogła ona powstać po bitwie pod Grunwaldem. A budowniczym kompleksu mógł być wsławiony w tej bitwie jeden z dwóch dowódców chorągwi nadwornej, przedstawiciel jednego z najważniejszych rodów A. Ciołek. – Być może dostał od króla gratyfikację po zwycięstwie, może miał jakichś jeńców i okup za nich – domyśla się M. Zbieranowski. – Na pewno musiał być przypływ gotówki, bo rodzina zbudowała lokalny zamek – wyjaśnia historyk PAN. Z tego też okresu pochodzi, odsłonięty fragment dworu, nieopodal pochodzącej z XVI w. studni.
Od XVI w. Ciołkowie stracili rangę, stając się lokalnym rodem. Jego sytuację pogorszyły rokosze, w których rodzina opowiedziała się po niewłaściwej stronie. W wyniku podziałów majątkowych dobra żelechowskie po 1515 r. stały się przedmiotem konfliktu rodzinnego między Janem Ciołkiem, a Feliksem z Zielanki. Potomkowie Ciołków nie pogodzili się z utratą majątku. – Aby im pomóc, król ogłosił pospolite ruszenie. Być może odebranie fortalicji nastąpiło siłą, bo znaleźliśmy kule armatnie i pistoletowe oraz ślady spalenizny. Jednak odzyskana rezydencja była tak zniszczona, że zapewne nikt nie chciał w niej mieszkać i Ciołkowie przenieśli się do Wilczysk – tłumaczy M. Zbieranowski. Od XVI w. zamek pełnił tylko funkcje gospodarcze jako ośrodek dóbr folwarcznych. Zniszczono stare budynki (w tym dwór z XVI w.), rozwłóczono wały i zmienił się właściciel, który rozbudował obiekt.
Tomasz Kępka