Region

Brak zgody na sprzedaż działki

Radni siedleccy nie zgodzili się na sprzedaż należącej do miasta działki przy ul. Bema 19. - Z punktu widzenia biznesowego zbycie tej nieruchomości to byłby strzał w kolano - przekonywał Maciej Nowak, wieceprzewodniczący rady miasta.

Działka o powierzchni ponad 1,2 tys. m² została wyceniona na ok. 1 mln zł. Na bezpośrednio sąsiadującej ze stadionem lekkoatletycznym nieruchomości znajdują się dwa niewielkie budynki oraz garaż. Podczas ostatniej sesji rady miasta prezydent Andrzej Sitnik przekonywał radnych o konieczności sprzedaży działki. - W przyjętym na ten rok budżecie miasta po stronie dochodów zapisano wpływy ze sprzedaży mienia na kwotę ponad 11,6 mln zł. Zgoda na zbycie tej nieruchomości umożliwi realizację budżetu - tłumaczył Andrzej Sitnik.

Uchwała jak bumerang

W trakcie dyskusji radni wytykali prezydentowi, że uchwała dotycząca sprzedaży działki przy ul. Bema pojawia się już po raz kolejny w porządku obrad.

– Trzeci raz wychodzi pan z tą inicjatywą. Obawiam się, że dziś decyzja po raz kolejny będzie na „nie”, bo nie pojawiły się nowe okoliczności. Przy każdej próbie sprzedaży tej nieruchomości słyszymy tę samą argumentację – zauważył Mariusz Dobijański. Przypomniał, że budżet, na którego realizację powołuje się prezydent, przegłosowano tylko sześcioma głosami. – Został przyjęty tylko dlatego, że większość radnych się wstrzymała. Skoro nie mogliśmy dojść do porozumienia przy planowaniu budżetu, trudno oczekiwać, że wszystkie zapisane w tym planie założenia będą realizowane przy pełnej zgodzie rady miasta. Jeśli pan powie, na co zostaną przeznaczone pieniądze ze sprzedaży tej działki, to może to nas przekona. Łatwiej rozmawia się o konkretach – tłumaczył radny. 

Ponownie pojawił się także zarzut o braku współpracy prezydenta z radnymi. – Decyzja o przeznaczeniu tych pieniędzy zapadanie w urzędzie miasta, bez pytania radnych. A tu jest mądrość 23 ludzi. Mamy lepsze, gorsze pomysły, ale mamy. Jestem przekonany, że gdyby zaszczepił pan w nas realną wizję, co zrobi za te pieniądze, to każdy by się nad tym pochylił. A jeżeli chce pan przeznaczyć pieniądze na inwestycje różnej jakości, nie do końca akceptowane przez większość, to proszę się nie dziwić, że jest opór. Większość pomysłów próbuje pan forsować wbrew radzie miasta. A może warto z tą radą porozmawiać otwarcie, szczerze, bez wyszydzania, bez deprecjonowania każdego odmiennego głosu – podkreślił M. Dobijański. 

– Projekt uchwały jak bumerang: radni odrzucili, wrócił. Z uporem maniaka i do zmęczenia, a nuż się uda. Szkoda, bo tracimy czas – stwierdziła Marlena Puzia. – Skoro radni wypowiedzieli się wyraźnie, że są przeciwni zbyciu tej nieruchomości, to pan powinien mieć inny pomysł na jej wykorzystanie. Myślę, że dobrym kierunkiem jest wydzierżawienie tej działki. Być może miasto pozyskałoby jakieś środki. Pewnie niewielkie, ale zawsze coś. Warto się zastanowić, do czego ta nieruchomość by nam się przydała w perspektywie czasu. A skoro teraz jest niepotrzebna, to korzystajmy z niej, generujmy pieniądze – przekonywała radna.

 

To byłby największy grzech

Radni zwracali również uwagę, że sprzedaż działki to nierozsądny pomysł ze względu na jej lokalizację. – Z punktu widzenia biznesowego to strzał w kolano – przekonywał M. Nowak. – Obok mamy kilkunastohektarową działkę, gdzie znajdują się ośrodek sportu i rekreacji, stadion lekkoatletyczny, hala sportowa i lodowisko. Sprzedaż tej nieruchomości to byłby największy grzech, jaki można popełnić. Takich działek się nie sprzedaje. Być może będzie ona nam potrzebna w przyszłości, chociażby pod parking dla stadionu. Powinniśmy pójść tropem sąsiada, czyli szpitala wojewódzkiego, który wykorzystuje każdy centymetr na fotowoltaikę – dodał wiceprzewodniczący rady miasta. I zaproponował znalezienie innej działki należącej do miasta, której sprzedaż „nie będzie wzbudzała kontrowersji”. 

Prezydent, odpowiadając na argumenty radnych, powtórzył, że sprzedaż nieruchomości jest konieczna ze względu na trudną sytuację finansową miasta. – To nie są pieniądze potrzebne Sitnikowi, tylko mieszkańcom. Budżet miasta to mieszkańcy, miasto, a nie prezydent. Padają zarzuty, że nie łatam dziur w jezdniach, to proszę umożliwić mi realizację dochodów budżetu – apelował A. Sitnik. Dodał też, że zwracają się do niego dyrektorzy szkół z prośbą o finanse na remonty w placówkach, a miasto „nie ma już pieniędzy w rezerwie”. Jeśli zaś chodzi o dzierżawę działki to, jak podkreślił prezydent, trzeba byłoby ponieść dodatkowe koszty na doprowadzenie jej do odpowiedniego stanu.

Argumenty prezydenta nie przekonały radnych. Za sprzedażą działki zagłosowało jedynie ośmioro radnych, a 14 było przeciw. 

HAH