Jak słoń w składzie porcelany
Relacje Polski z Ukrainą są w ostatnich tygodniach mocno napięte. To efekt kumulacji pewnych wydarzeń czy raczej decyzji podjętej przez polski rząd 15 września a propos zakazu importu ukraińskiego zboża do Polski? Te napięte relacje to efekt ostatnich wydarzeń, przede wszystkim sporu wokół ukraińskiego zboża na polskim rynku. Strona ukraińska właściwie nie wykazała żadnego zrozumienia po pierwsze - dla sytuacji polskiego rolnictwa, po drugie - dla momentu przedwyborczego w Polsce, gdy zarówno rząd, jak i opozycja mówiły, że zakaz dla importu zboża z Ukrainy powinien zostać utrzymany. Do tego usłyszeliśmy w ostatnim czasie różne niesprawiedliwe słowa ze strony ukraińskich polityków obwiniające nas o jakieś celowe negatywne działania.
Największym echem odbiła się wypowiedź prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, który z trybuny ONZ sugerował, że Polska współdziała z Rosją. Te słowa trudno w ogóle zrozumieć, biorąc pod uwagę kontekst całej pomocy, jakiej Polska udzieliła Ukrainie w ciągu ostatniego półtora roku. Zboże stało się niejako detonatorem pewnych złych emocji, jakie skumulowały się w relacjach polsko-ukraińskich.
Ukraina rzeczywiście powinna zareagować tak ostro, patrząc na to, co zrobiła Polska i Polacy od wybuchu wojny? W ostatnich dniach mówi się o dojściu do porozumienia – po co więc było to wszystko, bo niesmak z pewnością pozostał.
Rzeczywiście to pierwszy tak poważny zgrzyt w naszych relacjach od wybuchu wojny. Ukraina w oczywisty sposób przelicytowała. Uważała, że jeśli załatwi sprawę z Brukselą – ponad głowami Polski i czterech innych krajów, które również zostały objęte czasowym zakazem wwozu ukraińskiego zboża przez Komisję Europejską – to kwestia jego obecności na rynkach tych państw nie będzie problemem. Uznali, że nie muszą rozmawiać bezpośrednio z Warszawą. ...
JAG