Znane i nowe twarze parlamentarzystów
Najwięcej swoich przedstawicieli wprowadzi Prawo i Sprawiedliwość. W okręgu wyborczym nr 18 - obejmującym m.in. powiaty: garwoliński, łosicki, siedlecki i sokołowski - PiS uzyskało siedem mandatów. Najwięcej głosów, bo aż 70,7 tys., oddano na liderkę listy, dotychczasową senator - Marię Koc, która do izby niższej kandydowała bez powodzenia w 2011 r. W ławach poselskich po raz kolejny zasiądą: Daniel Milewski (44,1 tys. głosów), Henryk Kowalczyk (30 tys.), Krzysztof Tchórzewski (25,8 tys.), Arkadiusz Czartoryski (15,8 tys.) oraz Grzegorz Woźniak (9 tys.). Decyzją wyborców po raz pierwszy mandat otrzymał Marcin Grabowski (10,3 tys. głosów), kierownik delegatury Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego w Ostrołęce i radny sejmiku Mazowsza.
Dwóch posłów wprowadziła Koalicja Obywatelska. Największe zaufanie wyborców zdobyli doświadczeni parlamentarzyści: Kamila Gasiuk-Pihowicz (57,6 tys. głosów) oraz Czesław Mroczek (11,6 tys.). Z ramienia Trzeciej Drogi w ławach poselskich zasiądą: Marek Sawicki (25,5 tys.) oraz debiutantka Żaneta Cwalina-Śliwowska (9,7 tys.) – pedagog i działaczka społeczna z Ostrołęki.
Swojego reprezentanta w sejmie będzie miała także Konfederacja. Mandat uzyskał lider listy – Krzysztof Mulawa (14 tys. głosów), kontroler finansowy z Siedlec.
Minister z rekordowym poparciem
W okręgu wyborczym nr 6, obejmującym m.in. powiaty rycki i łukowski, PiS będzie reprezentowało w sejmie ośmioro posłów. Minister edukacji Przemysław Czarnek zdobył 121,6 tys. głosów – najwięcej ze wszystkich kandydatów w tym okręgu. Mandaty posłów zachowali: Artur Soboń (32,3 tys. głosów), Jan Kanthak z Gdańska (22 tys.), Sławomir Skwarek (12,4 tys.) oraz Sylwester Tułajew (10,2 tys.). Po raz pierwszy w ławach poselskich zasiądą: Michał Moskal (21,9 tys.) – szef gabinetu politycznego wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego, Magdalena Filipek-Sobczak (10,4 tys.) – dyrektor lubelskiego oddziału KRUS oraz inżynier Kazimierz Choma (8,3 tys.).
Koalicję Obywatelską będzie reprezentowało troje posłów. Wśród nich są doświadczeni parlamentarzyści: Marta Wcisło (68,4 tys. głosów) i Michał Krawczyk (12 tys.) oraz debiutujący w tej roli radny sejmiku województwa Krzysztof Bojarski (10,6 tys.). Z ramienia Trzeciej Drogi w ławach poselskich zasiądą: doświadczona polityk Joanna Mucha (32,5 tys.) oraz po raz pierwszy Krzysztof Hetman (28,8 tys. głosów), europoseł oraz były marszałek województwa lubelskiego.
Jedno miejsce w sejmie wywalczyła Konfederacja. Mandat zdobył Bartłomiej Pejo (26 tys. głosów), prywatnie zięć Janusza Korwin-Mikkego. Swojego posła będzie miała także Lewica – został nim Jacek Czerniak (10 tys.)
Od wójta do posła
W okręgu wyborczym nr 7, obejmującym m.in. powiaty: bialski, parczewski, radzyński i włodawski, PiS uzyskało siedem mandatów. Najwięcej głosów zdobył dotychczasowy minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Kamiński (44,1 tys.). Tuż za nim uplasowali się kolejno: posłowie – Jarosław Sachajko (33,7 tys.) i Dariusz Stefaniuk (29,7 tys.), wiceminister sprawiedliwości Marcin Romanowski (17,3 tys.), posłowie: Anna Dąbrowska-Banaszek (13,9 tys.), Tomasz Zieliński (13,4 tys.) i Sławomir Zawiślak (10,9 tys.).
Z Koalicji Obywatelskiej mandaty zdobyli poseł Krzysztof Grabczuk (32,9 tys.) oraz urzędniczka samorządowa z Biłgoraja – Małgorzata Gromadzka (10,7 tys.). W nowym sejmie z Trzeciej Drogi znaleźli się: wójt gminy Biłgoraj Wiesław Różyński (17,2 tys.) oraz przedsiębiorca Sławomir Ćwik (8 tys.). Konfederacja wprowadziła jednego posła – grafika Witolda Tumanowicza (14,3 tys.).
Kto w senacie?
W okręgu wyborczym nr 48, obejmującym m.in. powiaty łosicki, siedlecki i sokołowski, po raz kolejny mandat senatora zdobył Waldemar Kraska z PiS. Równie doświadczony senator – Stanisław Gogacz (PiS) zdobył najwięcej głosów w okręgu nr 14, obejmującym powiaty łukowski i rycki. Okręg nr 17, w skład którego wchodzą powiaty: bialski, radzyński i parczewski, będzie reprezentował po raz kolejny Grzegorz Bierecki (PiS). Z kolei Maciej Górski, dotychczasowy poseł PiS, został wybrany na senatora głosami mieszkańców powiatu garwolińskiego. Przedstawicielem izby wyższej z okręgu obejmującego powiat włodawski został niezależny kandydat Józef Zając.
Rekordowa frekwencja i co dalej?
Wybory 15 października zapiszą się w historii jako te o najwyższej frekwencji. W kraju wyniosła ona aż 74,38%. Podobnie było w całym regionie. Dotychczas najwyższą frekwencję w wyborach parlamentarnych zanotowano w 1989 r. – wyniosła 62,7%. Najwyższa w dziejach była druga tura wyborów prezydenckich w 1995 r., podczas której frekwencja sięgnęła 68,23%.
– Mamy do czynienia z ogromnym wzrostem frekwencji – zwraca uwagę dr hab. Arkadiusz Indraszczyk, politolog z Uniwersytetu w Siedlcach. – Z jednej strony świadczy to niewątpliwie o tym, że społeczeństwo obywatelskie w Polsce istnieje i ma się nieźle. Z drugiej strony trzeba zwrócić uwagę na to, że do urn ruszyli też obywatele, którzy zazwyczaj nie chodzili na wybory, nie przywiązywali tak dużej wagi do oddania swojego głosu. A to oznacza, że te wybory dla ogromnej liczby, bo ponad 22 mln Polaków, były bardzo ważne, miały charakter być może kamienia milowego w dalszym rozwoju naszego kraju – podkreśla A. Indraszczyk.
Na pytanie, czy tak duża frekwencja to dobry prognostyk przed czekającymi nas w przyszłym roku wyborami samorządowymi, politolog odpowiada, że wszystko będzie zależało od tego, w jaki sposób potoczy się tworzenie nowego rządu. – Czy w ogóle uda się go utworzyć, czy dojdzie do wcześniejszych wyborów. I po której stronie – obecnej władzy czy aktualnej opozycji – wyborcy będą dostrzegać przyczynę niepowodzeń – podkreśla A. Indraszczyk. Zgodnie z procedurą w ciągu 30 dni od wyborów powinien zebrać się nowy parlament. Kolejne dwa tygodnie to czas na udzielenie wotum zaufania nowemu rządowi, na którego czele stanie wyznaczony przez prezydenta prawdopodobnie kandydat zwycięskiej partii. – Jeśli to się nie uda, misja tworzenia rządu przejdzie w ręce obecnej opozycji. Dodatkowo pamiętajmy o tym, że nowy rząd będzie musiał w określonym terminie uchwalić ustawę budżetową. Jej nieprzyjęcie może być przyczyną rozpisania nowych wyborów. Gdyby do tego doszło, to trudno przewidzieć, jaka będzie frekwencja. Natomiast złość wyborców na pewno będzie ogromna i to po obu stronach sceny politycznej – zauważa A. Indraszczyk.
MOIM ZDANIEM
Krzysztof Tchórzewski – poseł Prawa i Sprawiedliwości
Zdobyty wynik, prawie 26 tys. głosów, mnie zadowala. Cieszę się, że wyborcy od wielu lat wierzą w moją uczciwość i widzą dbałość o region. Udało mi się doprowadzić do tego, że teren wschodniej Polski uzyskał dużo większe wsparcie niż w innych kadencjach parlamentu i niż bogatsze regiony Polski. Dostęp do dóbr cywilizacyjnych (remonty dróg, woda, kanalizacja gaz) w małych miastach i wioskach uległ dużej poprawie w stosunku do dużych miast.
Jeśli chodzi o wynik uzyskany przez Prawo i Sprawiedliwość, jest on dosyć dobry, ale za niski, żeby samodzielnie rządzić. Jako partia, która wygrała wybory, mamy możliwość tworzenia koalicji. Nie mogę powiedzieć, że nie wierzę w to, iż nam się uda stworzyć rząd. Oferta cały czas jest gotowa. Tylko mam przekonanie, że każda z obecnych partii opozycyjnych woli popierać politykę lidera Koalicji Obywatelskiej Donalda Tuska, który tak naprawdę nie złożył żadnych obietnic, nie powiedział, co zrobi dla kraju, a mimo to dostał od wyborców wotum zaufania.
Zmartwił mnie bardzo wynik referendum. Społeczeństwo nie zgłosiło sprzeciwu wobec podniesienia wieku emerytalnego, przyjęcia uchodźców, wyprzedaży polskiego majątku zagranicznym koncernom oraz likwidacji bariery na granicy Polski z Białorusią. Nowy rząd, który ewentualnie utworzy obecna opozycja, dostał zgodę na to, że może robić, co chce. W moim przekonaniu deklaracje, które zostały złożone w kampanii wyborczej przez KO i sojuszników, są jednoznaczne – zgoda na to, aby Polska stała się elementem, landem lub województwem państwa europejskiego. To przechodzi moje wyobrażenie. My zadeklarowaliśmy, że dopóki PiS rządzi, nie zgodzimy się na państwo europejskie. Pogłębienie współpracy – tak, ale przy suwerenności państw. Jeśli zgodzimy się na powstanie państwa europejskiego, a taka jest deklaracja D. Tuska, to już nie my będziemy decydowali o sprawach Polski, o tym, czy granica naszego państwa będzie przebiegała na Bugu czy na Wiśle, tylko kierownictwo państwa europejskiego. To nie my będziemy decydowali, jeżeli konflikt z Rosją będzie postępował lub czy oddać im jakiś kawałek ziemi. Jeżeli zostanie zniesiona pierwsza linia obrony na Bugu, to praktycznie wszystkie inwestycje na wschód od Wisły staną pod dużym znakiem zapytania.