Misja pojednania trwa nadal
Główne uroczystości odbyły się w kościele Narodzenia NMP w Białej Podlaskiej, w którym przez ponad 150 lat przechowywano jego relikwie. Świętowanie poprzedziła peregrynacja relikwii i obrazu św. Jozafata po wszystkich bialskich parafiach. Bezpośrednim przygotowaniem były zaś trzydniowe rekolekcje wygłoszone w kościele przy ul. Brzeskiej przez ks. dr. Tomasza Cabaja, bialskiego duszpasterza akademickiego. Dotyczyły pojednania z Bogiem, w rodzinie i w ojczyźnie. Ks. Tomasz głosił nauki misyjne od 10 do 12 listopada. Pierwszego dnia podkreślał: „Bóg chce Ci dać czas, który na nowo chwyci cię za twoją duszę i potrząśnie, by opadł z niej kurz, abyś zobaczył piękno, które jest w tobie”.
Piątkowa nauka dotyczyła odbudowywania relacji z Bogiem. – Bóg widzi i docenia każdą naszą modlitwę i spowiedź. W konfesjonale nie mówimy tylko o naszych grzechach. My powtarzamy Bogu: „Źle mi było bez Ciebie, Ojcze”. Powodem spowiedzi nie są grzechy, ale miłość! Wracamy, bo nie możemy żyć bez Chrystusa. (…) Jozafat jest patronem pojednania i jedności. To jednak dwa różne słowa. Pojednanie wydarza się raz na jakiś czas – i tak jest ze spowiedzią. Jedność to stan duszy, to coś, co trwa, co rozciąga się w czasie. Popatrz dziś na Jozafata. On trzyma w dłoniach rozdarty krzyż, który jest symbolem podzielonego Kościoła. Popatrz dziś na Kościół w sobie i pomyśl, że jeśli ty jesteś w grzechach, to Kościół jest rozdarty w tobie i przez ciebie. Jeśli ty jesteś święty, to Kościół jest piękny i pojednany w tobie i dzięki tobie. Zapragnij takiego Kościoła! – zachęcał ks. T. Cabaj.
Nowe otwarcie
Drugiego dnia ks. Tomasz zachęcał do pojednania z najbliższymi. Przekonywał, że warto zacząć je od słów: „Porozmawiajmy, bo nie chcę cię stracić”. Kaznodzieja zapraszał do podejmowania dialogu, a wcześniej do proszenia Boga, przez św. Jozafata, o światło i pokorę. Apelował o modlitwę w intencji rodziny i z rodziną, o udział w comiesięcznych modlitwach o pojednanie, które są odprawiane w bialskim kościele.
– Jeśli nie masz już siły na wasze „domowe humory” i brak ci na wszystko czasu, weź obraz Jozafata, powieś go na ścianie w domu, spójrz na niego i poproś: „Jozafacie, wrócę tu, gdy ty pospieszysz się w mojej sprawie. Amen!”. Proszę, rozmawiajcie ze sobą w domach i podejmijcie szaloną decyzję, że np. 12 dnia każdego miesiąca będziecie całą rodziną u spowiedzi. Zrób mały krok, nie odkładaj na potem, bo będziesz żałował. Nasze życie to seria początków, a nie łańcuch zakończeń. Dziś jest czas na nowe otwarcie na Boga i ludzi – głosił ks. T. Cabaj.
Zjednoczenie jest możliwe!
Rozważania niedzielne dotyczyły pojednania w ojczyźnie. Kaznodzieja zaznaczał, że ojczyznę można określić dwoma słowami: to ziemia i ludzie.
– Ziemia jest błogosławieństwem, bo nas karmi i daje życie, a ludzie, którzy na niej żyją, potrafili za nią przelać krew. Tę ziemię całował papież! Mieszkają tu różni ludzie: bardzo nieżyczliwi, zamknięci w sobie, nieufni, ale też serdeczni i otwarci. Naszą siłą jest… problem. Wtedy potrafimy się zjednoczyć jak nikt inni i jesteśmy podziwiani przez cały świat. Nasza ojczyzna, tak jak Kościół w czasach Jozafata, była podzielona na części i każdy kroił ją nożem jak tort. Jozafat jednak „skleił” Kościół i dał nam argumenty i nadzieję, że to, co jest rozerwane, może być znów połączone. Nasza wolność zależy od nas samych i od naszej wiary. Kraj, w którym można żyć pięknie i mądrze, to taki, w którym szanuje się nowe życie i osoby starsze, w którym człowiek człowiekowi nie jest wilkiem, ale najwyższą wartością. Tylko taki kraj ma szansę przetrwać – mówił kapłan.
Na koniec życzył wszystkim słuchaczom, by z ojczyzny ziemskiej, idąc za Jezusem, doszli do ojczyzny niebieskiej. Przypominał, że choć rekolekcje się kończą, to misja pojednania z Bogiem, w rodzinie i ojczyźnie dopiero się zaczyna.
Z Jozafatem na scenie
Główne uroczystości ku czci św. Jozafata odbyły się 12 listopada. Przed Sumą odpustową w sali widowiskowej budynku starostwa wystawiony został musical „Pasterz Pojednania”. Spektakl przygotowali nauczyciele, uczniowie i rodzice związani ze Społeczną Szkołą Podstawową im. Henryka Sienkiewicza w Sielczyku. Autorką scenariusza jest nauczycielka języka polskiego Beata Wawryniuk. Musical opowiadał o życiu i wstawiennictwie św. Jozafata oraz o prześladowaniach unitów. W spektaklu pojawiały się zarówno scenki rodzajowe i monologi, jak również pieśni religijne i unickie, a także elementy tańca. Na scenie można było zobaczyć m.in. św. Jozafata, unickie rodziny (mieszczańską i chłopską), a także przedstawicieli naszego pokolenia. Twórcy zadbali o każdy detal: świetną grę aktorską, piękne śpiewy, ciekawe stroje i scenografię, a także o klimatyczną muzykę i oświetlenie.
– Ten spektakl ma przypomnieć postać św. Jozafata, bo on ciągle jest mało znany, mało dziś się o nim mówi i pisze – zaznacza Bożena Szyc, dyrektor szkoły.
– Czasu mieliśmy niewiele. Wszystko przygotowaliśmy w niespełna dwa tygodnie. Mamy bardzo zdolnych uczniów i rodziców, co zresztą widać na scenie. Temat był trudny i zależało nam, by podjąć go w sposób ciekawy, by o Jozafacie i unitach nie mówić nudno, ale w sposób zaskakujący. W musicalu przeplątają się trzy wieki: XVII, XIX i XXI. Napisanie scenariusza poprzedziłam wieloma rozmowami i lekturą wielu książek – wspomina B. Wawryniuk. Musical zakończył się owacjami na stojąco.
Jesteśmy spadkobiercami
Sumie odpustowej przewodniczył metropolita lubelski abp Stanisław Budzik. Liturgię razem z nim sprawowali także biskupi siedleccy, biskup drohiczyński Piotr Sawczuk, biskupi seniorzy: Henryk Tomasik i Antoni Dydycz oraz metropolita przemysko-warszawskiego obrządku greckokatolickiego abp Eugeniusz Popowicz i administrator apostolski obrządku bizantyjskiego na Białorusi archimandryta Sergiusz Gajek. Mszę koncelebrowało również kilkudziesięciu kapłanów naszej diecezji.
– Zgromadziliśmy się w świątyni, wzniesionej w drugiej połowie XVII w. dzięki Stolicy Apostolskiej, by ciało św. Jozafata znalazło w niej schronienie i odbierało kult. Jakże trudno byłoby wytrwać unitom prześladowanym w okrutny sposób za wiarę katolicką, gdyby nie mieli w pobliżu swojego świętego męczennika. Tu, na Podlasiu, nikt nie zdradził Kościoła. Wszyscy wytrwali, bo woleli jak św. Jozafat oddać życie, stracić majątki i iść do więzień, niż zdradzić Kościół i wyrzec się świętej wiary katolickiej i jedności z papieżem. My jesteśmy ich spadkobiercami i dziedzicami, za co dziś dziękujemy Opatrzności – mówił na początku liturgii ks. kan. Marian Daniluk, proboszcz parafii Narodzenia NMP w Białej Podlaskiej.
Wartość unii
We wstępie do Eucharystii abp S. Budzik wskazywał, że każdy święty jest znakiem dla sobie współczesnych, jak i dla pokoleń, które żyją po jego śmierci. Tak było też ze św. Jozafatem.
Słowo Boże podczas Sumy odpustowej wygłosił abp Eugeniusz Popowicz.
– 400 lat temu też była niedziela. Na jutrzni w kościele bizantyjskim wybrzmiewały takie strofy: „Ci, którzy mają nadzieję w Panu, nie ulękną się wtedy, gdy wszyscy będą sądzeni i męczeni. Do swojej matki ziemi odchodzi każdy i znowu jest rozwiązany, przyjąwszy męki lub cześć świętych…”. To były ostatnie słowa, jakie arcybiskup połocki Jozafat Kuncewicz usłyszał przed swoją męczeńską śmiercią. Skąd ten prosty mnich i biskup czerpał siłę? Był gorliwym zakonnikiem, żył liturgią, która dała mu mądrość, wprawiała w czuwaniu i karmiła nadzieją na zbawienie – zaznaczał metropolita kościoła greckokatolickiego.
W homilii kilkukrotnie przytaczał obszerne fragmenty biografii św. Jozafata napisanej w 1989 r. przez Tadeusza Żychiewicza, Autor publikacji zaznaczał, że Kuncewicz pochodził z miasta, które było tyglem plemion i kultur. W momencie ogłoszenia unii brzeskiej przyszły męczennik miał tylko 16 lat. O jej wartości pisał św. Jan Paweł II. – „Unia Brzeska w zamyśle tych, którzy na jej rzecz działali, wśród niezrozumienia i wszelkiego rodzaju przeciwności, świadcząc niekiedy własną krwią, jak w przypadku św. Jozafata, nie była skierowana przeciwko nikomu. Zmierzała ona ku budowaniu jednego Kościoła, który by, tak na Wschodzie, jak i Zachodzie, cieszył się pełną i widzialną jednością, mającą swoje korzenie w jednej Wierze i w jednym Chrzcie” – cytował metropolita przemysko-warszawski.
Oddani w opiekę
Abp E. Popowicz zaznaczył, że śmierć św. Jozafata była tragedią pod wieloma względami. – Wtedy zginął człowiek, chrześcijanin stał się męczennikiem, ponosząc śmierć z rąk chrześcijan, wtedy Rusin zabił Rusina. Był to czas, gdy Ruś niszczyła Ruś. Kontekstem dla naszej dzisiejszej rocznicowej uroczystości jest to, co dzieje się w Ukrainie od 2014 r., a szczególnie od 24 lutego poprzedniego roku – mówił hierarcha.
Potem przypominał, że w styczniu przyszłego roku będziemy obchodzić 150 rocznicę męczeńskiej śmierci bł. Wincentego Lewoniuka i jego towarzyszy. – Pratulińscy męczennicy zginęli, bo nie chcieli wyrzec się wiary wyznawanej w swojej wschodniej kościelnej tradycji. Zmuszano ich, jak i tysiące innych, by zaparli się swego kościelnego i narodowego „ja” i aby przyjęli rosyjskie prawosławie, by z Rusinów, spadkobierców tradycji Rusi stali się Małorusami, czyli pogardzanymi przez Rosjan młodszymi braćmi. Dziś za polską wschodnią granicą Rosja kontynuuje to, co robiła w Pratulinie i dziesiątkach innych miejscowości Podlasia w latach 70 XIX w. i od roku 1945 na ziemiach Galicji wschodniej, włączonej do Związku Radzieckiego. Niszczy wszystko i wszystkich, którzy nie chcą stać się niewolnikami odnawianego imperium. Niszczy wszystko, co świadczy o odmienności kulturowej i duchowej – wskazywał metropolita.
Na końcu dziękował Kościołowi siedleckiemu za pielęgnowanie pamięci o męczeństwie unitów i za troskę o miejsca ich śmierci.
– Niech orędownictwo św. Jozafata Kuncewicza i bł. Męczenników Pratulińskich przyczyni się do położenia kresu nienawiści i w końcu ustanowienia sprawiedliwego i trwałego pokoju na naszej ziemi – prosił w homilii E. Popowicz.
Po Komunii św. bp Kazimierz Gurda dokonał zawierzenia diecezji św. Jozafatowi. Eucharystia zakończyła się agapą dla wszystkich uczestników uroczystości.
Agnieszka Wawryniuk