Rzeźbię więc jestem
Rzeźbiarstwo to jego pasja i miłość. Poświęcił mu każdą wolną chwilę swojego życia. Dłuto i kawałek drewna dawały wyciszenie, były ucieczką od problemów i najlepszym odpoczynkiem po pracy w Zakładach Mięsnych w Łukowie. Dziś M. Gaja wciąż rzeźbi, ale przede wszystkim dzieli się swoją wiedzą i talentem z innymi, bo jego marzeniem jest, by łukowską tradycję rzeźbiarską pokochały kolejne pokolenia. Tak jak on przed 50 laty.
Zapał przyszedł ogromny
Wszystko zaczęło się, kiedy poznał Czesławę, córkę rzeźbiarza Wacława Suskiego z Dąbrówki. – Pewnego dnia jeszcze wtedy moja narzeczona zaprosiła mnie do swoich rodziców. Jej ojciec siedział przy piecu i coś dłubał. Siadłem przy nim, patrząc co robi. A on na to: „Co się tak przyglądasz? Oj, z ciebie to chyba będzie rzeźbiarz”. Jakby mnie tymi słowami namaścił … – wspomina M. Gaja. – Dał też trzy kawałki drewna, proponując, abym i ja spróbował. Kiedy przyjechałem do domu, wziąłem od ojca dłuto i zacząłem dłubać. Wiadomo, pierwsze prace były nieporadne. Wyszła mi jakaś babina, ale zapał przyszedł ogromny – dodaje.
Słowa, które dodały skrzydeł
Zachęcony przykładem teścia zaczął metodą prób i błędów stawiać pierwsze kroki w rzeźbiarstwie. Szybko okazało się, że ma do tego talent. Już w 1978 r. zdobył drugą nagrodę w konkursie „Twórczość ludowa kroniką tradycji polskiej wsi”, którego organizatorem były muzea regionalne w Siedlcach i Łukowie. Wyróżnienie to zapoczątkowało kolejne sukcesy. Ich promotorem był m.in. ówczesny dyrektor Muzeum Regionalnego w Łukowie Longin Kowalczyk, który zakupił pierwsze trzy rzeźby M. Gai do powstającej wówczas muzealnej kolekcji. – To nie były wielkie pieniądze, ale słowa uznania dyrektora dodały mi skrzydeł – podkreśla artysta. Jego pracami zainteresowały się Cepelia i Biura Handlu Zagranicznego „Desa” i tak trafiły nie tylko do polskich sklepów, ale i zagranicznych.
Dziś rzeźby łukowianina znajdują się, oczywiście, w miejscowym MR, ale też w zbiorach najważniejszych muzeów etnograficznych – w Warszawie, Lublinie czy Toruniu oraz kolekcjach prywatnych w kraju i poza jego granicami, m.in. w USA. Z kolei jego prace wystawiane były m.in. w Berlinie, Strasburgu, Sztokholmie, Paryżu.
Dłutem i sercem
M. Gaja przyznaje, że obecnie bierze dłuto do ręki głównie zimą, bo latem nie ma czasu. – Długie wieczory sprzyjają dłubaniu – twierdzi. Prace wykonuje zwykle z drewna lipowego. – Jest ono najlepsze, bo nie ma słojów. Poza tym Wit Stwosz rzeźbił w lipie, więc co my będziemy wymyślać – dopowiada, zastrzegając, że nigdy nie robił i nie robi szkiców na papierze. Swój pomysł od razu przelewa na drewno. – Najwyżej tylko na nim coś zaznaczam, ponieważ potrafię sobie wyobrazić to, co chcę osiągnąć – zapewnia.
Zapytany, skąd czerpie inspiracje, odpowiada, że z życia – szczególnie dawnej wsi. Stąd jego prace przypominają takie zwyczaje, jak wesela, jarmarki, żniwa czy prace gospodarskie w polu lub sadzie.
Pokaźną kolekcję stanowią też rzeźby o tematyce sakralnej: postacie świętych, szopki, sceny zaczerpnięte z Biblii. – Jestem katolikiem, chodzę do kościoła, czytam Pismo Święte, więc wybór jest oczywisty. Mam też m.in. ilustrowany Nowy Testament i czasami podpatruję niektóre rzeczy. Następnie to, co mnie porusza, próbuję wyrazić dłutem – tłumaczy M. Gaja.
Ja zadbam o resztę
Za sukcesem każdego mężczyzny stoi mądra kobieta – głosi popularne powiedzenie. Idealnie pasuje ono do małżeństwa M. i Cz. Gajów, które tworzyło zgrany duet twórczy. Czesława (1952 – 2016) od samego początku towarzyszyła swojemu mężowi w jego artystycznej podróży. Dbała nie tylko o to, by narzędzia zawsze były na miejscu, materiały dostępne, a przestrzeń do pracy czysta. – Żona była moją inspiracją, nieocenionym krytykiem, doradcą – podkreśla M. Gaja, dodając, że to ona zachęcała go do pracy słowami: „Rób, rób, ja zadbam o resztę”. – To właśnie pani Czesławie prace pana Mieczysława zawdzięczają niezwykle bogatą kolorystykę. Tworzyła bowiem polichromię na wykonywanych przez niego rzeźbach przy użyciu farb akrylowych, barwnych bejc i wosków, co nadawało im oryginalny charakter. Miała rozwinięty zmysł artystyczny. Lubiła piękne, wyszukane przedmioty, meble, obrazy. Małżonkowie prowadzili warsztaty, pokazy oraz przez blisko 15 lat szkółkę rzeźbiarską dla dzieci i młodzieży – mówi Agnieszka Szaniawska, kustosz M. Regionalnego w Łukowie i autorka wstępu do publikacji o M. Gai pt. „A to ludowe i polskie właśnie…”.
Niech znajdzie się choćby jeden!
Marzeniem artysty jest ocalenie od zapomnienia łukowskiej tradycji rzeźbiarskiej. Dlatego wciąż bierze udział w pokazach rzeźbienia w szkołach, plenerach i prowadzi zajęcia w działającej przy MR szkółce rzeźbiarskiej. – Szukamy młodych talentów. Niech znajdzie się choćby jeden, to już będzie sukces – twierdzi M. Gaja, zwracając uwagę, że życie współczesnej młodzieży toczy się głownie w świecie wirtualnym, dlatego trzeba jej pokazać, że istnieje nie mniej fascynująca alternatywa: sztuka.
Rzeźbiarz jest od 2009 r. prezesem łukowskiego oddziału Stowarzyszenia Twórców Ludowych. Za swoją pracę artystyczną i zaangażowanie w działalność edukacyjną otrzymał wiele nagród i wyróżnień, wśród których za najcenniejsze uważa Nagrodę im. Oskara Kolberga za zasługi dla kultury ludowej oraz srebrny medal „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”.
A to ludowe i polskie właśnie
17 listopada w MR w Łukowie odbył się wernisaż prac M. Gai pt. „A to ludowe i polskie właśnie… Twórczość rzeźbiarza Mieczysława Gai”, podczas którego zaprezentowano książkę pod tym samym tytułem. – Pan Mieczysław jest jednym z najbardziej utalentowanych rzeźbiarzy ludowych z terenu powiatu łukowskiego. Niedawno obchodził 50-lecie pracy twórczej, jest prezesem oddziału STL, dlatego postanowiliśmy wydać poświęconą mu publikację. Złożyliśmy wniosek do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego i otrzymaliśmy dotację na 300 egzemplarzy. Książka przedstawia dorobek artysty, przybliża jego życie prywatne, prezentuje opinie o twórcy – mówi Mariusz Burdach, dyrektor MR w Łukowie.
Uzupełnieniem tekstu, który napisała Alicja Mironiuk-Nikolska, są zdjęcia autorstwa Andrzeja Bednarka i Pawła Przeździaka. – M. Gaja jest naszym czołowym przedstawicielem świata rzeźbiarskiego. W publikacji znalazły się także podziękowania od instytucji, władz, przyjaciół, znajomych i osób, które były dla pana Mieczysława inspiracją i dla których to on stał się inspiracją, m.in. jego młodszych kolegów rzeźbiarzy – zaznacza A. Szaniawska, podkreślając, iż M. Gaja to wspaniały, otwarty człowiek. – Służy wsparciem młodym twórcom, zachęca ich do pracy, pomaga w chwilach zwątpienia. Dzięki niemu łukowski ośrodek rzeźby nie tylko powstał, ale wciąż działa – dodaje.
Publikacja o M. Gai nie jest przeznaczona do sprzedaży. Można się z nią zapoznać w bibliotekach, ośrodkach kultury i szkołach powiatu łukowskiego.
DY