Za drugim podejściem
Tegoroczne dochody zaplanowano w wysokości 721 mln zł, a wydatki - 759 mln zł. Do spięcia budżetu zabrakło ok. 39 mln zł. Wydatki inwestycyjne zapisano na kwotę 130 mln zł, czyli dwa razy większą niż w 2023 r. - To dzięki inwestycjom, na które miasto otrzymało dotacje celowe - tłumaczył Kazimierz Paryła, skarbnik miasta, podczas sesji rady miasta, która odbyła się 21 grudnia. - Największa dotacja to 33 mln zł. Środki zewnętrzne w 100% pokryją budowę tzw. dróg wojskowych, czyli Okopowej, Pamięci Ofiar II Wojny Światowej, Artyleryjskiej i Garwolińskiej. Prawie 25 mln zł pozyskano na budowę dwóch branżowych centrów usług, za 10,5 mln zł zakupimy elektryczne autobusy, pieniądze z Polskiego Ładu zostaną przeznaczone na remont I LO.
W planie jest również zadaszenie boiska przy Szkole Podstawowej nr 2 – wyliczał skarbnik, podkreślając, że na 130 mln zł aż 84,5 mln zł to środki zewnętrzne.
W budżecie przewidziano także emisję obligacji komunalnych na kwotę 55 mln zł, z czego 17 mln zł zostanie przeznaczonych na spłatę starych zobowiązań, a 38 mln zł – na pokrycie deficytu.
Krok przed bankructwem
Głosowanie poprzedziła kilkugodzinna burzliwa dyskusja o stanie finansów. Radni krytykowali prezydenta za zadłużanie miasta. – Po raz szósty w tej kadencji będziemy podejmować decyzję o budżecie. W tym projekcie mamy dużo dobrego, wskaźnik inwestycji jest duży, ale kolejne obligacje potęgują zadłużenie – zwróciła uwagę Marta Sosnowska, przewodnicząca komisji finansów. – Dług miasta osiągnie niebotyczną kwotę 460 mln zł. To ponad 80% rocznych dochodów. Gdyby nie zmiana przepisów podnosząca możliwą kwotę zadłużenia do 100% dochodów, bylibyśmy bankrutami. Mimo wcześniejszych zapowiedzi prezydenta o zmniejszaniu zadłużania miasta, idziemy dużymi krokami ku przepaści. W ciągu swojej kadencji powiększył pan dług miasta o prawie 40%. Tylko przepisy covidowe ratują nas przed komisarzem – zauważyła M. Sosnowska. Zwróciła również uwagę, że choć Regionalna Izba Obrachunkowa wydała pozytywną opinię, podała w wątpliwość planowane dochody ze sprzedaży majątku.
Robert Chojecki plan dochodów i wydatków nazwał fikcyjnym. – Jestem pewien, że ten budżet jest na chwilę i będzie poddany modyfikacji, i to najprawdopodobniej już w pierwszym kwartale – zaznaczył wiceprzewodniczący rady miasta. Zwracając się do prezydenta miasta, stwierdził, że „administruje miastem, ale nie zarządza, a to trochę za mało. – Dryfujemy w kierunku ekonomicznej zapaści – zauważył R. Chojecki, zarzucając prezydentowi, że nie wykorzystuje środków zewnętrznych. – Nie korzysta pan z dofinansowania do budowy żłobka w ramach programu „Maluch plus”, a buduje pan budynek nad zalewem, wykorzystywany przez kilka miesięcy w roku, bez złotówki dofinansowania z zewnątrz. Mam obawę, że w przyszłym roku będą proponowane podwyżki w miejskich spółkach: wody, ciepła, śmieci – zwrócił uwagę wiceprzewodniczący rady miasta.
Radni to nie maszynka do głosowania
Iwona Orzełowska zarzuciła prezydentowi, że jako bezpartyjny, jak siebie określał, mógł rozmawiać z każdym i starać się o pozyskanie środków dla miasta, tymczasem skłócił się zarówno z radnymi, posłami, jak i częścią włodarzy okolicznych gmin. – Pan jest absolutnym zaprzeczeniem cech przywódcy i menadżera. Tego nie da się dalej popierać, tego nie możemy ciągle akceptować – stwierdziła radna.
Mariusz Dobijański zauważył, że budżet będzie za kilka miesięcy wdrażać nowa rada miasta. – Powinniśmy czuć się odpowiedzialni, aby ten dokument spełniał ramy realności, żeby nasi następcy nie mieli problemu z jego realizacją. Panie prezydencie, pozostawia pan finanse miasta ze zwiększonym zadłużeniem o blisko 40%. Dług spłacamy kolejnymi długami. To droga donikąd – zauważył M. Dobijański. Przyznał, że po raz kolejny jest stawiany pod ścianą. – Od pięciu lat jesteśmy straszeni, że jak nie przyjmiemy budżetu, to ludzie nie dostaną pensji. Nie jestem maszynką do głosowania, którą się postraszy – zaznaczył radny.
Maciej Nowak przyznał, iż ma nadzieję, że to ostatni budżet przedłożony radzie przez Andrzeja Sitnika. – Zadłużył pan, panie prezydencie, miasto na łączną kwotę ok. 240 mln zł. Zrzucił pan na barki każdego mieszkańca: od niemowlaka po seniora dług ponad 3 tys. zł – wyliczył wiceprzewodniczący rady miasta. Zwrócił uwagę, że budżet charakteryzują fikcyjne dochody i śladowe ilości inwestycji strategicznych. – Obiecał pan w kampanii cuda na kiju, a kończy pan budową w stylu „wczesny Gierek” nad zalewem za niebagatelną kwotę i podniesieniem długu – zauważył M. Nowak.
Z pustego i Salomon nie naleje
W obronie prezydenta stanął Krzysztof Chaberski. – Dlaczego sytuacja Siedlec nie jest różowa? Miejskim finansom zaszkodził fatalny w skutkach okres pandemii oraz pisowski ład albo raczej nieład, na którym miasto straciło kilkaset milionów złotych. Nie zgadzaliśmy się z prezydentem, ale z pustego to i Salomon nie naleje – stwierdził.
W trakcie dyskusji I. Orzełowska i M. Sosnowska zasugerowały, aby przełożyć głosowanie, bo – według nich – budżet wymaga korekty. Z kolei skarbnik miasta zauważył, że w dokumencie nie można dokonać żadnych znaczących zmian. – Mamy wpływ na zaledwie 10% dochodów. To wszystko. Reszta pochodzi z transferu z budżetu państwa, na co nie mamy wpływu – tłumaczył K. Paryła.
Najpierw radni zagłosowali nad wieloletnią prognozę finansową miasta. Ośmioro radnych było „za” i tyle samo przeciw, a siedmioro wstrzymało się od głosu. W tej sytuacji pojawiły się wątpliwości, czy radni powinni głosować nad projektem przyszłorocznego budżetu. Po zasięgnięciu opinii prawnej punkt zdjęto z porządku obrad.
Radni ponownie zebrali się 29 grudnia. Projekt uchwały budżetowej pozostał bez zmian. Radni po raz kolejny krytykowali prezydenta za sposób prowadzenia miejskiej polityki i pominięcie ich uwag dotyczących konstrukcji budżetu. Tym razem za wieloletnią prognozą finansową zagłosowało dziewięcioro radnych, siedmioro było przeciw, czworo wstrzymało się od głosu. Takim samym stosunkiem głosów radni przyjęli budżet.
HAH