Gdzie Jezus, tam pocieszenie
Zanim do tego doszło, chodził po izraelskiej ziemi, nauczał, uzdrawiał i uwalniał. Pytanie, które padło z ust opętanego, brzmiało pretensjonalnie i zaczepnie. Zły duch nie mógł wytrzymać Bożej obecności i bardzo widocznie zamanifestował swoją obecność. Czuł, że przegrywa. Przebywając w człowieku, przemawiał w liczbie mnogiej, a więc w imieniu swoim i mężczyzny, którego opętał. Zjednoczył się nim i nie chciał, by to się kiedykolwiek skończyło. Zapanował nad jego ciałem, zmysłami, myśleniem. Dopiero stając oko w oko z Jezusem, zaczął kapitulować. Wiedział, kim jest Nauczyciel z Nazaretu. Czuł, że trafił na mocniejszego od siebie. Jezus nie prowadził z nim dyskusji, wydał tylko dwa rozkazy.
Słuchając Ewangelii, warto pamiętać, że do uwolnienia doszło podczas głoszenia słowa Bożego. Atmosferę ciszy i zasłuchania nagle przerwał okrzyk opętanego. Zły duch chciał zakłócić wszystkim słuchanie Jezusa, wybić ich ze skupienia i z zachwytu nad „nauką z mocą”. Nie pozwalał też na słuchanie samemu opętanemu. Zgromadzeni w synagodze dostrzegali, że Mistrz z Nazaretu głosi inaczej, z jakimś nieznanym im przekonaniem i władzą. Wypowiadane przez Niego treści dotykały serca i zwracały dusze ku Bogu. Uczeni tak nie umieli; oni bardziej skupiali się na nakazach i zakazach oraz na sobie, może głosili też tylko z obowiązku.
Spójrzmy dziś na nasze słuchanie słowa Bożego. Czy jeszcze dostrzegamy w nim moc? Czy wierzymy, że ono ma władzę nas przemienić? Jak często się nad nim pochylamy? Nie dostrzegamy, że ono jest żywe i skuteczne, jak pisał prorok Izajasz. A może zwyczajnie od niego uciekamy, bo nam coś wypomina, bo porusza sumienie, bo czegoś wymaga? Ewangelia nie jest słowem ludzkim, ale Bożym. Może jej echa w niejednym z nas rodzą okrzyk, jaki wyszedł z ust opętanego: Jezusie, czego od nas chcesz? Zostaw nas!
Uwolnienie opętanego dokonało się w Kafarnaum; jedno z tłumaczeń tej nazwy to miejsce pocieszenia. Klimat umocnienia nie rodzi się jednak z niczego. Jego źródłem jest Jezus i Jego słowo. Bez nich nie ma mowy o żadnym prawdziwym umocnieniu i pokrzepieniu. Zły duch będzie nami miotał do końca naszych dni – i to tym mocniej, im bliżej będziemy Jezusa. On nie chce odpuścić, ale i tak przegra. Wie o tym, dlatego tak się wścieka.
Agnieszka Wawryniuk