Niedaleko, a ciekawie
Tytuł książeczki „Z Drozdem i Zbirkiem w krainie Nocy i Dni”, nawiązuje do filmu Jerzego Antczaka, którego znacząca część kadrów była nagrywana właśnie w Seroczynie i w Wodyniach. To właśnie te tereny stały się serbinowskimi polami, a wielu mieszkańców jako statyści wystąpiło w adaptacji powieści Marii Dąbrowskiej. Ale nie tylko o kulisach powstawania „Nocy i dni” przeczytamy w przewodniku Drozda i Zbirka.
Autorzy zabierają czytelnika na wycieczkę po starych dworach w Szostku, Kamieńcu, Nowinach. Zachęcają do zapoznania się z historią świątyń w Seroczynie, Wodyniach czy Rudzie Wolińskiej. Przybliżają również ciekawe postacie. Jedną z nich jest Jan Filip Carossi, który należał do grona największych naukowców pracujących na zlecenie króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Wykonywał dla niego prace związane z geologią i górnictwem. Był także oficerem pod komendą hetmana Michała Ogińskiego, męża właścicielki Siedlec księżnej Aleksandry z Czartoryskich.Po ślubie J. F. Carossi zamieszkał we wsi Sosnowe niedaleko Siedlec, zmarł w Woli Wodyńskiej i pochowany został na cmentarzu w podsiedleckich Wodyniach. Potomkowie Jana Filipa zapisali się w historii Polski jako znani ziemianie, filantropi, naukowcy i artyści. Byli wśród nich także powstańcy i podróżnicy.
Drugą z takich postaci jest ks. Wawrzyniec Lewandowski, bohater powstania styczniowego, który został publicznie powieszony za pomoc powstańcom, a jego miejsce pochówku jest do dziś nieznane.
Świadkami historii są także cmentarz wojenny w Woli Wodyńskiej, nekropolie w Wodyniach i Seroczynie, lapidaria, dziesiątki pomników i ścieżek dydaktycznych.
Tradycyjnie w przewodniku nie brakuje fiszek dowcipami lub rysunkami mistrza humoru M. Andrzejewskiego.
„Do większości miejsc, które opisujemy, mieszkańcy Siedlec i goście mogą się wybrać samochodem lub rowerem” – zachęcają autorzy.
Te tereny wciąż mnie zaskakują
ROZMOWA ks. kan. Henryk Drozd, współautor przewodnika
To już piąty przewodnik z cyklu „Z Drozdem i Zbirkiem…”. Tym razem przez gminę Wodynie. Dlaczego akurat na ten rejon?
Tak, piąta książeczka opowiada o Wodyniach i ich okolicach. Szósty przewodnik, tym razem po gminie Kotuń, ukaże się tuż po tegorocznych świętach wielkanocnych. Wszystkie – poza przewodnikiem „łukowskim” – dotyczą Siedlec i ich okolic. Postanowiłem opisać gminy w granicach powiatu siedleckiego, nazywając miejscowości leżące wokół naszego miasta „siedleckim pierścieniem”. Traktując Siedlce jako centrum, poruszałem się zgodnie z ruchem wskazówek zegara, prezentując w kolejności Skórzec, Wodynie i Kotuń. W następnym etapie zamierzałem opowiedzieć o Mokobodach, Suchożebrach i Paprotni, ale plany uległy zmianie. Zgodnie z sugestią wydawnictwa Unitas i innych osób, których opinia jest dla mnie ważna, na jakiś czas pozostawię okolice Siedlec i zajmę się przygranicznymi miejscowościami diecezji siedleckiej od Konstantynowa aż po Uhrusk. Mam cichą nadzieję, że po wykonaniu zleconego mi zadania powrócę do „siedleckiego pierścienia”.
Czy podczas pracy nad tą częścią było coś, co Księdza zaskoczyło, np. informacje, o których Ksiądz nie słyszał?
Oczywiście. Podsiedleckie wioski nieustannie mnie zaskakują, a Wodynie i ich okolice szczególnie. Dzięki lekturze, licznym wyjazdom i rozmowom z ludźmi, którzy mieszkają w Wodyniach, Seroczynie i innych miejscowościach, poznałem niezwykle ciekawe kulisy powstawania filmu „Noce i dnie”. Spotkałem nieznaną mi dotąd łaskami słynącą XV-wieczną ikonę Matki Boskiej w Seroczynie i jej bogatą historię. Stare dwory w Szostku, Kamieńcu i Nowinach zachęciły mnie do poznania dziejów ich budowniczych i architektów, a przede wszystkimwłaścicieli tworzących historię tej ziemi – Cieszkowskich, Wernerów, Dobraczyńskich, Chomiczewskich, a także szkół – gen. Józefa Dwernickiego i bohatera powstania styczniowego ks. Wawrzyńca Lewandowskiego. Ciekawą postacią był również Włoch Jan Filip Carossi, który w Rudzie Wolińskiej tworzył fundamenty polskiej metalurgii.
Ile zajmuje przygotowanie takiej publikacji?
Mam już „swoje lata”, więc wszystko idzie mi znacznie wolniej. Gdyby odnaleźć „średnią arytmetyczną” czasu przygotowania wyżej wymienionych przewodników, to statystycznie na każdy z nich przeznaczałem około dziewięć miesięcy. Liczba to znamienna… Najwięcej materiałów do przewodników udało mi się zebrać w czasie pandemii.
Proszę opowiedzieć o kulisach swojej pracy.
Kulisy rozumiem jako coś tajemniczego, a przygotowania przewodników nie traktuję jako pracy. To moje hobby, o którym chętnie opowiadam. Myślę, że krótka „ballada” o kolejności działań będzie odpowiedzią na pani pytanie. Zaczynam więc od lektury dostępnych mi książek na temat miejsc, które chcę opisywać. Potem rysuję mapki ułatwiające zwiedzanie, korzystając z dostępnych „podkładów” OpenStreetMap. Lektura książek i przygotowane mapy umożliwiają mi dwie rzeczy: ustalenie kolejności proponowanego zwiedzania i spisu treści powstającego przewodnika. Mając takie zaplecze, „ładuję” do samochodu mój składany rowerek, mały dron z kamerą, aparat fotograficzny, duży notatnik i udaję się zazwyczaj w jednodniową podróż. Fotografuję ciekawe obiekty, nanoszę poprawki na mapach i zapisuję ciekawostki, które potem wykorzystam w treści książeczki. Chętnie też rozmawiam z napotkanymi ludźmi. Po przyjeździe do domu zaraz wszystko skrzętnie zapisuję, aby niczego nie zapomnieć. Tak, tak, to już nie ta pamięć co kiedyś!
Czy w czasach, gdy wszystko możemy znaleźć w internecie, jest popyt na takie przewodniki?
Ze zdziwieniem stwierdzam, że tak. Nakłady przewodników nie zalegają w magazynachwydawnictwa. Może dlatego, że internet nie wszędzie ma zasięg i nie wszystko można w nim od ręki znaleźć. Małą (10×20 cm), dopasowaną do męskiej kieszeni czy damskiej torebki książeczkę można wszędzie zabrać ze sobą. Z satysfakcją też stwierdzam, że jest wiele ciekawostek, które światło dzienne ujrzały dzięki przewodnikom.
Dziękuję za rozmowę.
DY