Komentarze
Ciepło, coraz cieplej

Ciepło, coraz cieplej

Wieszczenie o zbliżających się katastrofach to nic nowego pod słońcem. Koniec świata jest bliski, coraz bliższy. Nastąpi już w tym tygodniu...

A jeśli nie w tym, to z pewnością za dwa tygodnie… No… może za miesiąc…. Wówczas wszyscy pomrzemy z głodu, zamarzniemy, spłoniemy żywcem albo nas zatopi. Zależy co kto woli. Piękno przepowiedni katastroficznych ma to do siebie, że jeśli nie sprawdzi się jedna, niezwłocznie tworzy się inną. O zbliżającej się apokalipsie chętnie mówią światowi przywódcy, szeregowi politycy, naukowcy czy wszechobecni celebryci. Akurat gdy to piszę, trwa kolejna odsłona rolniczych protestów, m.in. przeciwko tzw. zielonemu ładowi.

Polscy i europejscy rolnicy od jakiegoś czasu regularnie sprzeciwiają się m.in. wprowadzeniu pakietu rozmaitych politycznych koncepcji i ambitnych przedsięwzięć zorientowanych na ratowanie planety przed człowiekiem. Osobnikiem zamieszkującym Ziemię, który coraz bardziej zasmradza ją rozmaitymi wyziewami pochodzącymi już nie tylko z kominów fabryk czy rur wydechowych różnej maści pojazdów mechanicznych. Tak w każdym razie twierdzą unijni urzędnicy oraz opłacani przez Brukselę utytułowani eksperci reprezentujący różnego rodzaju instytuty oraz placówki badawcze gotowi kreślić ekspertyzy i raporty na każdy temat. Ot, takie niepodważalne opinie pisane „na wczoraj” za całkiem spore pieniądze. Wtórują im różne agendy i zespoły eksperckie funkcjonujące m.in. przy ONZ.

W latach 60 ubiegłego stulecia modne stały się np. prognozy dotyczące przeludnienia i klęski głodu. W 1968 r. ukazała się książka pt. „Bomba populacyjna” autorstwa dwójki profesorów Uniwersytetu Stanford, w której prorokowano, że „bitwa o wyżywienie całej ludzkości dobiegła końca, a w latach 70 setki milionów ludzi umrze z głodu”. Dalej przepowiedziano, że „zatłoczone Indie są skazane na zagładę, a w 2000 r. Anglia nie będzie istnieć”. Kiedy apokaliptyczna wizja się nie spełniła, zaczęto dla odmiany straszyć ludzkość ochłodzeniem. W 1970 r. inny amerykański naukowiec Kenneth Watt przestrzegał: „Świat gwałtownie się ochładza od około 20 lat. Jeśli obecne trendy się utrzymają, świat będzie o około 4°C chłodniejszy pod względem średniej globalnej temperatury w 1990 r. i o 11°C w 2000 r. To około dwa razy więcej niż potrzeba, by wprowadzić nas w epokę lodowcową”. Dziś naukowcy wykombinowali, że pod wpływem szkodliwej działalności człowieka planeta jednak nie zamarznie. Obecnie planeta wrze, bowiem globalne ocieplenie wywołane przez człowieka rośnie w tempie 0,2°C na dziesięć lat.

Najnowsza zapowiedź końca świata pochodzi od Międzyrządowego Zespołu ONZ ds. Zmian Klimatu. Teorie te powiela Komisja Europejska, wymieniając wśród przyczyn zmian klimatu m.in. spalanie paliw kopalnych i hodowlę zwierząt gospodarskich. Dlatego też wszyscy zaangażowani w „ochronę planety” wzywają do podjęcia natychmiastowych działań w celu ograniczenia emisji gazów cieplarnianych i aktywności człowieka. Tłumacząc na nasze, chodzi – oczywiście tam, gdzie to tylko możliwe – o likwidację własności prywatnej, zgodnie z manifestem założyciela Światowego Forum Ekonomicznego Klausa Schwaba, który od lat instruuje w Davos szefów państw, w jaki sposób mają nawijać podwładnym makaron na uszy i jakie uchwalać prawa. Ot i całe wrzenie… A tak na marginesie, pogoda – albo jak wolą inni -klimat, jaki mamy obecnie za oknem, bardzo mi odpowiada. Najbardziej zadowolony jestem z banknotów, których nie musiałem wydać na ogrzewanie chałupy.

Leszek Sawicki