Granice na granicy
Jak zwykle w takiej sytuacji obecnie rządzący odpowiedzialność zrzucają na rządzących wcześniej, a ci z kolei mają zdanie całkowicie odmienne. W sumie jednak nie ma to większego znaczenia: młody człowiek nie żyje, a inni mogą być sądzeni i być może skazani nie bardzo wiadomo za co, bo przekaz informacyjny w tej sprawie jasnością nie oślepia i nie do końca wiadomo, które wiadomości są zaufania godnymi.
Tak czy inaczej wiadomo, że na tym odcinku naszej państwowej granicy od trzech lat sytuacja daleka jest od normalności i trwa właściwie mała wojna. Nasze służby są tam po to, by tej granicy strzec zgodnie ze swoimi obowiązkami, słowami przysięgi, z narażeniem własnego zdrowia i życia. Dramatyczne zdarzenia ostatnich dni są bolesnym dowodem, że to „narażenie własnego zdrowia i życia” nie jest tylko zwyczajowym zwrotem, ale codzienną rzeczywistością ich służby, być może zaskakującą nawet dla nich samych. Zupełnie inna jest przecież żołnierska służba w czasie pokoju i w czasie wojny, a nawet ci, którzy mają tego pełną świadomość, mogą reagować rozmaicie.
Panowie i Panie! Politycy będą toczyć swoje debaty, udowadniać, kto nie chciał muru wznosić, a kto wzniósł mur zbyt słaby, który teraz trzeba rozbudować i wzmocnić, również poprzez tworzenie bagien i mokradeł. Będą pokazywać się na tejże granicy i w świetle reflektorów, przed kamerami i mikrofonami głosić mniej lub bardziej mądre tezy i pomysły. Będą oczywiście ekipy telewizyjne i fotoreporterzy. Pojawi się może również reżyser i nakręci „Granicę 2”, której bohaterami nie będą już starsze panie i mamy z dziećmi, tylko uzbrojeni w noże i zdecydowani na wszystko przestępcy. Jednak to nie politycy, dziennikarze i reżyserzy są na tej granicy 24 godziny na dobę i nie oni muszą podejmować często dramatycznie trudne decyzje czy dokonywać równie trudnych wyborów. Ta prawdziwa odpowiedzialność – tak czy inaczej – spadnie na żołnierzy, granicznych strażników i policjantów.
Warto mieć świadomość, że kryzys migracyjny, bez względu na pomysły jego rozwiązania, prędzej czy później może przerosnąć wszelkie wyobrażenia. Bo co zrobić, kiedy przez rozbudowaną barierę, sieć umocnień i utworzone mokradła przedostać się będzie chciało nie kilkanaście, a kilkaset tysięcy ludzi? A być może jeszcze więcej. Niemożliwe?
Ci ludzie w mundurach na granicy naszego państwa są też często na innej granicy: własnej wytrzymałości. Całe państwo powinno ich w tym wspierać, bo m.in. po to państwo jest, zaś bez granic tego państwa nie ma. Tego stanu mieliśmy okazję w naszej historii doświadczyć.
Janusz Eleryk