Wróciła do Korczewa
Spłonęło tylko kilka prac. Większość ocalała - zdaniem prawnuka artystki Artura Harrisa - cudem. Wanda Stefania Paulina Kraft urodziła się w 1895 r. w Warszawie, w rodzinie mieszczańskiej. Talent malarski rozwijała pod okiem Konrada Krzyżanowskiego reprezentującego wczesny polski ekspresjonizm, który w swoim mieszkaniu prowadził kursy dla młodych adeptów sztuki. Jej drugim nauczycielem był Stanisław Noakowski, teoretyk architektury i rysownik.
Żeby kształcić się dalej, na bieżąco śledzić twórczość artystów wiodących prym w sztuce europejskiej, Wanda wyruszyła za granicę. Przebywała w Wiedniu, Heidelbergu i Monachium. Tam też poznała Krystyna Ostrowskiego – właściciela dóbr korczewskich, gdzie małżonkowie osiedli wkrótce po ślubie.
– Z okresu przedwojennego nie zachował się ani jeden obraz, ani wzmianka o wystawie, w której brałaby udział. Całość jej twórczości przypada na okres emigracji w Portugalii oraz w Wielkiej Brytanii – mówił podczas 11 sesji naukowej o ziemiaństwie w Muzeum Regionalnym w Siedlcach prawnuk Wandy – Artur Harris. Historię twórczości swojej prababki poznawał – jak stwierdził – przez pryzmat rodzinnej szafy.
Rozkwit artystyczny
W okresie międzywojennym pałac w Korczewie tętnił życiem. Ostrowscy ciągle gościli przyjaciół ze świata nauki i sztuki. Tuż po wybuchu II wojny światowej wyjechali z kraju. K. Ostrowskiemu powierzono zadanie pomocy przy ewakuacji polskiego skarbu narodowego za granicę. Przydały się tutaj jego kontakty zagraniczne – w okresie międzywojennym pracował w dyplomacji, m.in. w Turcji. W 1940 r. Ostrowscy znaleźli się w Paryżu, gdzie Wanda zaczęła pobierać nauki artystyczne. Po inwazji Niemiec udali się do Portugalii. Krystyn stanął na czele Komitetu Pomocy Uchodźcom Polskim. – To tutaj nastąpił pierwszy okres rozkwitu artystycznego Wandy. Malowała głównie architekturę – znane miejsca, jak most Ludwika I w Porto czy wnętrze klasztoru hieronimitów w Lizbonie. Jej prace były prezentowane na sześciu wystawach: trzech zbiorowych i trzech indywidualnych. Zachowały się albumy z reprodukcjami wielu obrazów – to ważne, bo Wanda sprzedawała swoje obrazy, znamy zatem prace, które nie zostały w kolekcji rodzinnej – wyjaśniał A. Harris. W 1942 r. Ostrowscy przenieśli się do Londynu, gdzie Krystyn zaczął pracować dla rządu polskiego na uchodźstwie. W. Ostrowska kształciła się dalej, co potwierdza zachowany rachunek za kurs na uczelni oksfordzkiej. Prace okresu londyńskiego i ich różnorodność odzwierciedlają rozwój artystki i jej talent. Nadal malowała architekturę, ale też portrety, projektowała okładki książek, rzeźbiła. W 1951 r. w pełni sił twórczych artystka zmarła. Jak mówił A. Harris, jej prace prezentowane były na dwóch wystawach czasowych: w 1981 r. w Londynie i w 2012 r. w Muzeum Regionalnym w Siedlcach, oraz stałej: w korczewskim pałacu odzyskanym przez córki Wandy – Beatę i Renatę pod koniec XX w. Kiedy w 2021 r. wybuchł pożar, spłonął jego dach i większość pierwszego piętra, ale uszczerbku doznało tylko kilka prac. – Naszym priorytetem jest otoczenie opieką konserwatorską wszystkich obrazów – zapewnił prawnuk malarki.
Pamięć i uznanie
– To niezwykła osoba i warto popatrzeć na jej dorobek artystyczny – zaznaczyła podczas sesji Dorota Pikula-Kuziak, historyk sztuki, kustosz w Muzeum Diecezjalnym w Siedlcach, która na prośbę rodziny artystki zinwentaryzowała zbiór prac W. Ostrowskiej. Przypomniała, że młodość malarki przypadła na czasy, gdy kobiety nie miały szans podjąć studiów. Fakt, że mimo to zdobywała wiedzę, i to za granicą, świadczy o jej ogromnej determinacji i sile. Jak dowiodła D. Pikula-Kuziak, w twórczości Wandy – poza wyraźnymi echami szkoły K. Krzyżanowskiego i S. Noakowskiego – można dostrzec wpływy niemieckojęzycznego kręgu artystycznego i inspiracje awangardą europejską XX w. – kubizmu i ekspresjonizmu, m.in. Ernesta Kirchnera, Amadeo Modiglianiego czy Paula Cézanne’a. – Akwarelowe portrety, które według rodzinnych doniesień powstały pod koniec jej życia, wyrażają niezwykłą osobowość artystyczną i żywiołowość, cechuje je wnikliwa analiza psychologiczna. Muszę przyznać, że naprawdę zapierają dech w piersiach – przyznała historyk sztuki. Z uznaniem mówiła też o tym, że prace są dobrze przechowywane i poddawane konserwacji. – To cenne, że kolekcja tak czule jest pielęgnowana. Jestem pełna podziwu, że po 70 latach od śmierci malarki w rodzinie istnieje poczucie wartości dorobku artystycznego W. Ostrowskiej i ogromna chęć, by go zachować i utrzymać – przyznała.
Niech będzie artystą!
O ziemianach z duszą artysty, ich drodze do spełniania się w twórczości, trudnych wyborach, jak też losach spuścizny, którą zostawili, była mowa podczas sesji zatytułowanej „Ziemianie artyści”.
Temat podjęło w swoich rozważaniach kilkunastu prelegentów zaproszonych do Muzeum Regionalnego, prezentując sylwetki artystów wywodzących się z ziemiaństwa.
O ile wykłady składające się na ubiegłoroczną sesję, która traktowała o ziemianach naukowcach, skupiały uwagę na badawczych zapędach i osiągnięciach reprezentantów tej warstwy społecznej, to te wygłoszone 7 czerwca pokazywały często rozdźwięk między tym, co w duszy grało, a tym, czego wymagało kierowanie majątkiem. Ziemianin z Kostomłotów Józef Łoski (1827-1885), bohater prelekcji dr. Grzegorza Welika, dyrektora Archiwum Państwowego w Siedlcach, zasłynął jako rysownik. Jego talent ujawnił się dość późno, gdy podczas wycieczek po regionie opisywał miejscowości, dołączając do nich rysunki m.in. dworów, które dzisiaj mają ogromną wartość dokumentacyjną. Niestety jako gospodarz zbankrutował, a w 1875 r. jego zadłużone gospodarstwo wystawione zostało na licytację. Dr Agnieszka Pasztor, kustosz w siedleckim Muzeum Regionalnym, mówiąc o twórczości malarza i rysownika Zdzisława Piotra Jasińskiego (1863-1932), już na wstępie podkreśliła, że potrafił pogodzić twórczość artystyczną z zarządzaniem majątkiem w Przyłęku i z życiem rodzinnym.
Ciekawym wątkiem – choć pojawiał się on nie w każdym wykładzie – jest kwestia odkrycia talentu i szansy na rozwijanie zdolności artystycznych. „Niech będzie artystą!” – miał powiedzieć prof. Małecki do matki Z.P. Jasińskiego, która chciała upewnić się, że syn ma talent. Taką samą ścieżką poszli zresztą także jego dwaj młodsi bracia – w przyszłości uznani malarze. Kobietom było trudniej z różnych względów. Przykładem może być rzeźbiarka i malarka Natalia Tarnowska, panna z ziemiańskiego domu, która wyszła za mąż za Elwira Michała Andriolliego. Mimo że kształciła się u Wojciecha Gersona, u boku męża nie zaistniała artystycznie. Działalność w tej dziedzinie rozwinęła dopiero po rozstaniu z Andriollim – mówił o tym Leszek Celej z Muzeum Ziemi Mińskiej.
Interesujący jest też aspekt dziejów spuścizny artystów wywodzących się z ziemiaństwa. Twórczość Maksymiliana Oborskiego (1809-1878), wybitnego malarza koni, została poznana dopiero po jego śmierci (tragizm tego powstańca styczniowego zesłanego na katorgę przybliżyła Katarzyna Habner z Narodowego Centrum Kultury w Warszawie). Jak podkreślał Marcin Schirmer, za najwybitniejszego – obok Xawerego Dunikowskiego – z polskich rzeźbiarzy pierwszej połowy XX w. uznawany jest urodzony w Jabłoniu August Zamoyski (1893-1970). Jednak za życia nie był doceniony, tym bardziej że komunistyczna władza skazała ziemian na wygnanie, a propaganda zrobiła swoje. Nieocenione zasługi dla rozwoju kilimiarstwa na Podhalu ma projektantka tkanin Wanda Kossecka z Korytnej (obecnie Ukraina). O jej tkactwie i popularyzacji tego rzemiosła opowiedziała dr Maria Makowiecka.
Więcej o sesji i o postaciach, o których była mowa, przeczytamy w publikacji pokonferencyjnej.
LI