Aktualności
Moc bowiem w słabości się doskonali

Moc bowiem w słabości się doskonali

Ewangeliści chyba nie znali zasad piaru - w takim wymiarze, jak się to dziś dzieje. I nie kierowali się jego zasadami. Dlaczego?

Ano przecież można było ukryć Judasza. Napisać o nim co najwyżej „małym druczkiem”, może by wielu nie zauważyło… Po co wspominać o nim jako o „jednym z dwunastu”, podkreślać, że od początku był częścią ekipy uczniowskiej i trzy lata chodził za Mistrzem, aby w końcu zdradzić i popełnić samobójstwo? Można było zamieść pod dywan zaparcie się Piotra, jego furiacki charakter, sprzeczki i chore ambicje apostołów? Czy św. Paweł musiał pisać o sobie jako o „prześladowcy chrześcijan” i przyklejać sobie etykietkę „poronionego płodu”, wspominać, iż tyle w nim słabości. I jeszcze ten „oścień dla ciała”. Ze względu na późniejsze zasługi mógł sobie przecież odpuścić – nikt by mu tego nie miał za złe. Ludzie lubią bohaterów bez nawet jednej pomnikowej rysy. A Dawid? Był jeszcze św. Augustyn, św. Franciszek, inni. Sporo narozrabiali, zanim się nawrócili. Mieszkańcy Nazaretu też blado wypadli, lekceważąc Jezusa. A może trzeba im było „wyczyścić kartotekę” – tak w III RP wielu zrobiło przecież. Żeby tylko się nie wydało.

Tak myśli dziś wielu ludzi? Owszem, ale nie Pan Bóg.

Kościół jest pełen słabości. Od początku też jest w nim kryzys – permanentny, trwający ponad dwadzieścia wieków! Kto tego nie rozumie i szuka pomników bez skazy, ideałów, rozczaruje się. Podobnie jak logiką powoływania doń tych, którzy mają go tworzyć. Jak pisał św. Paweł, Bóg wybiera „właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców (…), to, co niemocne, aby mocnych poniżyć i to, co nie jest szlachetnie urodzone według świata i wzgardzone, i to, co nie jest, wyróżnił Bóg, by to, co jest, unicestwić, tak by się żadne stworzenie nie chełpiło wobec Boga” – pisał Apostoł Narodów (1 Kor 1,27-29). Aby nie było wątpliwości, od kogo zależą jego losy, kto ten świat zbawia, kto ma moc uświęcania i usprawiedliwienia.

Dlaczego tak jest? Nie można było zebrać ekskluzywnego grona najlepszych, najświętszych, najwierniejszych i ich nazwać Kościołem? Ile by to spraw uprościło. Tylko ta nieszczęsna przypowieść o zagubionej owcy wszystko komplikuje. Inną odpowiedź znajdujemy też dziś u św. Pawła. „(…) prosiłem Pana, aby odszedł ode mnie, lecz mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali». Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa”. Kościół jest mocny i „bramy piekielne go nie przemogą” nie dlatego, że tworzący go ludzie są superbohaterami. Ale dlatego, że jest w nim obecny sam Jezus. Jesteśmy w Kościele nie z tego powodu, że unosimy się metr nad ziemią i świętość mamy na wyciągnięcie ręki. Chodzimy do Komunii św., przyjmujemy inne sakramenty nie dlatego, że jest to nagroda za dobre życie, bonus dla wytrwałych, ale po to, by być mocniejszym. Doświadczamy braków, ran, niemocy, zatwardziałości własnego serca – potrzebujemy mocy Chrystusa. By w Nim być całkowicie zanurzonym. I umieć powiedzieć za Apostołem Narodów: „dla mnie żyć to Chrystus!”.

O to chodzi w Kościele.

Ks. Paweł Siedlanowski