Komentarze
Z kurtuazyjną wizytą

Z kurtuazyjną wizytą

Choć od kilkudziesięciu dni mamy wakacje i w najlepsze powinien trwać sezon ogórkowy, to jednak ten w pełni zawitał tylko na nasze działki i przydomowe ogródki, gdzie nastąpił wysyp owych zielonych warzyw z rodziny dyniowatych. Obecnie nic nie wskazuje na to, by polityka miała zwolnić. Wręcz przeciwnie: Donald Tusk i jego ekipa zapowiedzieli gwałtowne przyspieszenie przed zaplanowanymi na wiosnę przyszłego roku wyborami prezydenckimi. Jednak nie chodzi tu o jakieś ważne decyzje polityczne mające wzmocnić gospodarkę kraju czy przyczynić się do poprawy życia jego obywateli.

Tu raczej idzie – jak zapowiedział mecenas Roman Giertych, zanim premier zawiesił go w prawach członka PO i pozbawił funkcji wiceszefa klubu parlamentarnego – o przyspieszenie w kwestii rozliczenia rządów PiS.

W ostatnich dniach immunitety stracili posłowie Michał Woś, Marcin Romanowski i Mariusz Błaszczak. W sejmie działają trzy komisje, które co kilka dni przesłuchują kolejnych polityków PiS oraz urzędników pracujących dla poprzednich rządów. Z perspektywy „uśmiechniętych” wygląda to nawet atrakcyjnie. Zaciekawiony widz, któremu w „100 konkretach na 100 dni” obiecano rozliczenie największych afer rządu PiS, mógłby – jak swego czasu zachęcał rotacyjny marszałek sejmu – nasypać sobie popcornu do miseczki, zasiąść przed ekranem telewizora i podziwiać, jak kolejni politycy są skuwani w kajdanki, a nieugięci śledczy rozwiązują zagmatwane zagadki polityczne, dociskając do ziemi podenerwowanych świadków. Tymczasem publika zamiast wielowątkowego śledztwa dostaje tanią, ciągnącą się cały dzień brazylijską telenowelę.

Kilka dni temu przed sejmową komisją do spraw „afery wizowej”, po wielu perturbacjach i pościgach, zgłosił się Daniel Obajtek. Po przesłuchaniu byłego prezesa Orlenu najbardziej zapamiętana została związana z Polską 2050 posłanka Aleksandra Leo – z wykształcenia prawniczka, której uwagę przykuła biel uzębienia prezesa oraz miejsce jego pochodzenia. Obajtek, nie pozostając dłużnym, wypatrzył u niej ślady po zastrzykach z botoksu, co też ją bardzo zirytowało, chyba nawet bardziej niż puste odpowiedzi świadka.

Działające w sejmie komisje są swego rodzaju obrazem funkcjonowania państwa, soczewką skupiającą największe patologie z kilku obszarów jego działalności. Odgrywane na oczach wyborców opery mydlane mają przykryć porażki obecnie sprawujących władzę nieudaczników. Obajtka przesłuchiwali ludzie niewiedzący, o co go mają pytać. Posłowie nie mieli bladego pojęcia, jaka odpowiedzialność spoczywa na prezesie zarządu spółki giełdowej oraz jakie są jego kompetencje. Tym samym nie potrafili wskazać, kiedy Obajtek mógł je przekroczyć. Z najprostszymi kwestiami proceduralnymi czy bojowo nastawionym świadkiem nie umiał sobie poradzić również debiutujący w roli przewodniczącego komisji Marek Sowa.

Inna sprawa, że funkcjonujące w sejmie komisje śledcze nie zamierzają chyba niczego badać i wyjaśniać. Aby tego dokonać, trzeba opierać się na faktach i danych, które nie tylko wypadałoby posiadać, ale przede wszystkim je rozumieć. Patrząc na dotychczasowe postępy sejmowych śledczych, trudno mówić o przesłuchaniach świadków. Tu raczej można mówić o czymś, czemu bliżej do kurtuazyjnej wizyty u starych znajomych.

Leszek Sawicki