Ścinał czupryny wszystkim półmiskom
Wereszczyn - niewielka wieś na terenie gminy Urszulin - w okresie średniowiecza był jednym z Grodów Czerwieńskich i osadą książęcą. Od XV w. stanowił własność rodu Wereszczyńskich, w których majątku częstym bywalcem był Rej z Nagłowic. Przy okazji wizyt lubił dobrze zjeść. Jak znalazł się Rej w Wereszczynie? Jego rodzina wywodziła się z województwa krakowskiego i tam też były jego posiadłości.
W 1531 r. ożenił się z Zofią Kościeniówną, córką Jana Kościenia z Wywły w woj. sandomierskim, który posiadał również dobra w ziemi chełmskiej. Zofia wniosła Rejowi w posagu m.in. połowę Siennicy Różanej oraz części we wsiach Hańsko, Kulczyn, Kołacze.
O tym, że poeta bawił niedaleko Urszulina, wiemy z relacji biskupa kijowskiego Józefa Wereszczyńskiego, opublikowanej w „Gościńcu pewnym niepomiernym moczygębom a obmierzłym wydmikuflom świata tego” w 1585 r. Z jego lekturą zapoznał się m.in. pisarz i pamiętnikarz Julian Ursyn Niemcewicz, który cytuje fragment ukazujący Reja ścinającego „czupryny wszystkim półmiskom”. W „Gościńcu” jest również zdanie pokazujące jego skłonność do sięgania po trunki: „tak pił piwo, że mu aż w karku trzeszczało”. Należy jednak wziąć poprawkę na takie stwierdzenie biskupa kijowskiego, który zaznacza w innym miejscu, że poeta z Nagłowic miał potężną posturę – był zatem w stanie dużo zjeść i wypić.
Słynął z licznych procesów
Bp J. Wereszczyński w „Gościńcu” krytykuje Reja jako pijanicę i obżartucha. Znany był on również z innego powodu, o czym przypomina regionalista z gm. Urszulin Adam Panasiuk, aktualnie pełniący obowiązki wójta. – Rej, który posiadał znaczne tereny w Andrzejowie i Wereszczynie na terenie naszej gminy, nie był zgodnym sąsiadem i słynął z licznych procesów – zaznacza badacz lokalnych dziejów. – Z akt sądowych wynika, że grabił sąsiadów, najeżdżał m.in. Andrzeja Hańskiego, właściciela Hańska. Księgi ziemskie chełmskie, do których zajrzałem, są w znacznej większości w jęz. łacińskim i rzeczywiście posiadają dużo źródeł. Zapoznałem się z niektórymi, jednak potrzeba byłoby je przetłumaczyć, aby praca była kompletna – zauważa Panasiuk. Regionalista aktualnie przygotowuje publikację, w której ma zamiar zamieścić treść dokumentów dotyczących spraw w sądach: lubelskim, chełmskim i krasnostawskim, w których figuruje nazwisko ojca polskiej literatury.
Znaczna ich ilość znajduje się w Wojewódzkim Archiwum Państwowym w Lublinie. Jak pisze Stanisława Paulowa w publikacji „M. Rej w świetle akt sądowych”, chęć zdobycia majątku dla swoich kilkorga dzieci zmuszała poetę do ciągłej gonitwy od jednego sądu do drugiego, „a 28 lat swego życia małżeńskiego spędził pan Mikołaj nie w zaciszu domowym, na łonie rodziny, ale raczej w podróżach, klnąc pewnie złe trakty i sąsiadów, z którymi toczył sprawy”. Kiedy osiadł na ziemi chełmskiej, w 1541 r. zabiegał o dzierżawę królewszczyzn, tj. dwóch wsi Pliskowa i Stajnego, dla swego wówczas kilkuletniego syna, Krzysztofa. W 1547 r. rozpoczął kampanię o zdobycie dóbr Popkowice i Skorczyce dla kolejnych dzieci, a sprawa tych posiadłości posiada kilkanaście zapisów w księgach sądowych. Mnożyły się one wraz z nabywanymi dobrami. S. Paulowa zwraca uwagę na dużą energię życiową Reja i różnorodność jego uzdolnień i zainteresowań. „Bo przecież ten namiętny pieniacz to równocześnie doskonały zarządca dóbr, rozrzuconych na tak wielkim obszarze, poeta dworski, kompan do wypitki i wybitki wśród braci szlachty, propagator nowych idei społecznych i reform”. Warto zaznaczyć, że okres szczytowej działalności Reja to lata 1556-1564. W tym czasie kilkakrotnie brał udział w sejmach – jako poseł lub w charakterze prywatnego uczestnika bądź doradcy, dwukrotnie: w roku 1556-1557 i w 1564 r. występował jako poseł woj. ruskiego, a więc i ziemi chełmskiej. Zapamiętany został z innego powodu – potomnym pozostawił bogaty dorobek literacki, który powstawał w języku narodowym. Znamy jego słowa: „A niechaj narodowie wżdy postronni znają, iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają”.
Ćwikiełka i udziec jagnięcy
Rej lubił biesiadować, dzięki czemu poznajemy smaki XVI-wiecznej kuchni. Odtwarzaniem ówczesnych przepisów zajmuje się KGW Wereszczynianki. – Odnalazłyśmy interesujące informacje o ćwikiełce przyrządzanej przez samego Reja z cienko krojonych buraków i tartego lub tłuczonego chrzanu, podawanej do tłustych mięs. Receptura pochodzi z książki „W staropolskiej kuchni i przy polskim stole” autorstwa Marii Lemnis i Henryka Vitry – mówi przewodnicząca koła Joanna Czajkowska. W publikacji tej czytamy: „Nuż ćwikiełki w piec namotawszy, a dobrze przypiekłszy, nadobnie ochędożyć, w talerzyki nakrajać, a także w faseczkę ułożyć, chrzanikiem, co najdbrobniej ukrężawszy, przetrząsnąć, bo będzie długo trwała, a także koprem włoskim, trochę przetłukszy, przetrząsać, a octem pokrapiać, a solą też trochę przesalać, tedy to jest tak osobny przysmak”.
Specjalnością Wereszczynianek jest jednak udziec jagnięcy, który zdobył nagrodę w gastronomicznej „Bitwie regionów”w 2021 r. – Dzień przed przyrządzeniem mięso należy moczyć w maślance lub kwaśnym mleku. Do dania proponujemy hałajdę, czyli kaszę jęczmienną prażoną z łobodą oraz karmelizowane owoce. W zapiskach z XVI w. przeczytałyśmy, że Rej jadał „zgniłki”. Okazało się z treści dokumentów, że chodzi o bardzo dojrzałe owoce, które następnie były suszone. Do udźca nie podajemy takich, ale mamy smażone w syropie cukrowym gruszki, jabłka i śliwki, dodajemy również cebulę szalotkę, czosnek i pory. Do mięsa robimy marynatę piwną z lokalnego piwa pszenicznego z dodatkiem ziół z naszych ogrodów i łąk, takich jak: czosnek, cząber, tymianek, rozmaryn i szczaw. Nie jest to dokładnie odtworzony przepis, ale inspirowany menu Reja, który lubił dobrze i syto zjeść oraz wypić dobre, „jeno gorzkie, kwaśne i mętne” piwo – wyjaśnia J. Czajkowska.
Tworzył, gospodarzył, propagując swojskość i miłość do ziemi, przyznawał, że „biesiada poczciwa nie wadzi”.
Historyk i kaznodzieja Michał Hieronim Juszyński, powielając relację ks. J. Wereszczyńskiego, pisał: „Albowiem kiedy, zawżdy jeno przyjechał, pudło śliw, jako korzec krakowski, miodu przaśnego pół rączki, ogórków surowych wielkie niecołki, grochu w strączkach cztery magierki, na każdy dzień na czczo to zawżdy zjadał. A potem z chlebem garniec mleka zjadszy, a pół tryfusa gniłek spaższy (…), do tego sztuk mięsa raczej cztery świeżego wezbrawszy, półmiskom kilkom czupryny wzmiąwszy, kapuście kwaśnej potem dorobił, mało już o żabki włoskie dbał. Potem gdy do ugaszenia pragnienia przyszło, gdyby o tem pisał szeroko, byłoby niejednemu śmieszno, bo jako rad jadał potrawy trefne, także też rzadko pijał piwo dobre, jedno gorzkie, kwaśne, a na ostatek i mętne”.
Joanna Szubstarska