Bul-bul-bul-bul…
Póki co mamy galopującą tendencję ku temu, że będzie jedna partia, jeden wódz i nie tylko nieuśmiechnięty, ale podzielony jak nigdy naród. W bajki o uzyskaniu już dwa dni po wyborach niewyobrażalnych pieniędzy od miłującej nową władzę Unii i związanym z tym równie niewyobrażalnym dobrobycie Polaków chyba nikt już nie wierzy, ale zwolennikom grudniowej koalicji wystarczy konsekwentne realizowanie najważniejszej obietnicy: zamknąć, zdelegalizować, zniszczyć do imentu PiS.
Zamiast ogólnonarodowego uśmiechu jak bumerang wróciło hasło klasyka: „Pieniędzy nie ma i nie będzie”. Nawet obiecana wdowia renta zdaje się z nadzieją czekać na rychłe wymarcie populacji wdów i wdowców. Póki co obowiązuje hasło: ratuj się, kto może i jak może. A nie od dziś wiadomo, że tonący brzydko się chwyta. Czyli zawsze tego, co pod ręką ma. Tym razem padło na podatek od krzyży i kapliczek.
Z końcem lipca „Puls Biznesu” poinformował, że w ramach zaistnienia powyżej wspomnianej sytuacji Ministerstwo Finansów postanowiło się właśnie paskudniasto chwycić. Tak zwanej małej architektury. Znaczy – wydobyć kasę na narodowy dobrobyt z rozszerzenia podatku od nieruchomości na obiekty kultu, czyli kapliczki, przydrożne krzyże czy figurki świętych. A żeby nie było, że to grillowanie katolików, postanowiono ustanowić też podatek od stacjonarnych, czyli takich stałych, pomurowanych w ogródkach grilli, a nawet osławionych ogrodowych krasnali, tudzież – żeby się krasnoludki nie poczuły dyskryminowane – innych ogrodowych posągów, np. nimf oraz amorków. Ale to nie wszystko, bo jeszcze może popłynąć do ministerstwa kasa od – uwaga! – wodotrysków, wodnych oczek, kaskad, a nawet skalnych ogrodów i pergoli plus obiektów użyteczności codziennej jak piaskownice, ławki, huśtawki, drabinki, wiaty, słupki, śmietniki. A to wszystko przy okazji zapowiadanego opodatkowania garaży i nowej definicji budowli.
No i proszę, pieniądze leżą – pardon: stoją – na/przy drodze, a najdalej w ogródkach. Można? Można. Brawo wy! A tak w ogóle to nie ma się co rozdrabniać, tylko za ciosem iść. Ustanowić ekipę, która na cały kraj się rozlezie i krzyżyki, święte obrazy, różańce po chałupach będzie liczyła. I medaliki, co to je na piersiach swoich obywatele zacofani noszą.
Że co? Że przesadzam, bo resort finansów zadeklarował, że nie zamierza opodatkować tzw. obiektów małej architektury? Bo naród zaprotestuje? Wolne żarty. Wystarczy spojrzeć – pod informacjami dotyczącymi tematu – na entuzjastyczne wpisy dotyczące poparcia wprowadzenia podatku. Że to trolle wpisują? I niekoniecznie, i nieważne. Najważniejsze, że temat został oficjalnie ruszony. Pewnie to potrwa, zanim się większość społeczeństwa z opodatkowaniem „małej architektury” oswoi.
Ale… Słyszycie bul-bul-bul-bul? To się żaba gotuje. Na razie przydrożne krzyże i kapliczki nie zostaną opodatkowane. Na razie.
Anna Wolańska