Kultura
kochamradzyn.pl
kochamradzyn.pl

W rytmie oro

To kraj o skomplikowanej historii, kuriozalnej architekturze, ale zachwyca naturą, smakami, winami, a przede wszystkim gościnnością mieszkańców.

Przekonywała podróżniczka Justyna Mleczak, gość 53 edycji „Radzyńskich Spotkań z Podróżnikami”, które odbyły się 5 sierpnia w Izbie Regionalnej w Białej. Jeszcze dziewięć lat temu Macedonia nie kojarzyła jej się z niczym. Trafiła tam przypadkiem i… przepadła. Po powrocie z Bałkanów natychmiast złożyła dokumenty na studia magisterskie na kierunku bałkanistyka. Dziś jest absolwentką studiów środkowoeuropejskich oraz bałkanistyki na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu.

Pilotka wycieczek, przewodniczka, współorganizatorka wycieczek, bałkańskich wypraw, podczas których pokazuje Macedonię od zupełnie nieturystycznej strony. W tym roku ukazała się jej książka pt. „Macedonia Północna. W rytmie oro”. Kocha ten kraj za uśmiech, gościnność, dzikie góry, miłość do ludzi i natury. – Kiedy przyjeżdża się do maleńkiej wioski, każdy mieszkaniec ma do opowiedzenia jakąś historię. Macedończycy pielęgnują opowieści swoich przodków, a ludzi starszych słucha się z szacunkiem – podkreślała J. Mleczak podczas spotkania w Białej, zabierając słuchaczy w podróż do bałkańskiego tygla kultur, wyznań, smaków i tradycji, który pozostaje nieodkryty.

 

Polskie miasto Skopje

Macedonia to niewielki kraj położony na południu Europy – między Serbią a Grecją. Na co dzień państwo to nie zajmuje wiele miejsca w powszechnej świadomości, nieczęsto mówi się o nim w mediach, a większość Polaków kojarzy je jedynie z trasy, którą podróżuje na gorące plaże Morza Egejskiego. Tymczasem – jak przypomniała podróżniczka – nasze kraje od lat łączą relacje. Zwłaszcza w stolicy Macedonii – Skopje – polskie ślady pozostaną już pewnie na zawsze. A wszystko za sprawą polskich architektów. – W 1963 r. miasto dotknęło trzęsienie ziemi. Wprawdzie stolica nie legła w gruzach, ale wiele budynków zostało naruszonych, dlatego trzeba było je rozebrać i zbudować na nowo. Na apel Organizacji Narodów Zjednoczonych odpowiedziało wiele państw. Przez lata w przewodnikach i dokumentach o Macedonii mówiono, że inżynierem, który odbudował Skopje, był Japończyk Kenzo Tange. Tymczasem niebagatelny wkład w to dzieło mieli Polacy Adolf Ciborowski, dyrektor komitetu odbudowy Warszawy po II wojnie światowej, i Stanisław Jankowski. Oni wiedzieli, co to znaczy zburzone miasto – świeża była pamięć o odbudowie własnej stolicy, dlatego uznano, że najlepiej zrozumieją, co czuje Skopje i mianowano A. Ciborowskiego dyrektorem odbudowy z ramienia ONZ – opowiadała J. Mleczak.

 

Niekończący się spór

Podróżniczka przybliżyła też skomplikowaną historię kraju. Kiedy w 1991 r. z rozpadającej się Jugosławii wyłoniła się niepodległa Republika Macedonii, Grecy uznali, że to państwo sztucznie wykreowane i bez prawa do nazwy, jaką przybrało. Także bez prawa do flagi, na której przedstawiono gwiazdę z Verginy – taką znaleźli archeolodzy w grobach Filipa II i Aleksandra Macedońskiego w miejscowości Vergina. – Przez kilkanaście miesięcy blokowano rozwój Macedonii, nakładano embarga. W spór zaangażowały się ONZ i Unia Europejska. W 1994 r. uznano, że dopóki państwa nie dogadają się, oficjalną i zalecaną w stosunkach dyplomatycznych nazwą Republiki Macedońskiej będzie FYROM, czyli Była Jugosławiańska Republika Macedonii. Miała być tymczasowa, a przetrwała 28 lat. Dopiero w 2018 r. ówcześni premierzy obu krajów dogadali się i ustalili, że Macedonia zmieni swoją nazwę na Republika Północnej Macedonii – mówiła podróżniczka, podkreślając, że do dziś wielu Greków nie akceptuje tego kompromisu, uważając, iż prawowitą Macedonią jest tylko Macedonia Egejska i tylko ona może odwoływać się do starożytnych Macedończyków i dziedzictwa Aleksandra Macedońskiego.

To niejedyne problemy, jakie kraj ma z sąsiadami. – Bułgarzy twierdzą, że nie ma kogoś takiego jak Macedończyk, a język macedoński to dialekt bułgarskiego – dodała. Kłótnia z Grecją o nazwę, pretensje Bułgarii, a także sprzeciw Francji i Holandii blokują rozpoczęcie procesu akcesyjnego Macedonii do UE, która stara się o to od 20 lat.

 

Fantazje szalonego architekta

To właśnie w skomplikowanej historii Macedonii kryje się sekret nagłej metamorfozy Skopje. Po ogłoszeniu niepodległości w 1991 r. Macedończycy zaczęli na poważnie zastanawiać się nad swoją tożsamością. Postanowili zbudować ją na nowo. I to dosłownie. Projekt „Skopje 2014” całkowicie zmienił miasto, które jeszcze w drugiej połowie XX w. uchodziło za perłę europejskiego modernizmu i jego późnego nurtu – brutalizmu. Tymczasem ówczesny premier Nikola Gruevski zarządził, aby brutalistyczne budynki z czasów Jugosławii zasłonić pseudoantycznymi fasadami. I tak, w ciągu paru lat, centrum miasta zaroiło się od udających antyczne budynków, dziesiątek pomników, nowych mostów, placów i fontann, a całość zwieńczył gigantyczny łuk triumfalny nazywany Bramą Macedonii. Niestety, bardzo szybko okazało się, jak beznadziejnej jakości materiałów użyto do retuszu stolicy. „Marmur” z antycznych fasad można w zasadzie zdrapać, bo bliżej mu do styropianu niż szlachetnego kamienia. – Przed sezonem turystycznym pomniki są malowane na brąz, by wyglądały na nowe. Kiedy kolor zaczyna się zmywać, Macedończycy żartują, że bohaterom po wakacjach schodzi opalenizna – mówiła podróżniczka. „Disneyland” – tak turyści już od dawna określają Skopje. – To najbrzydsze, a jednocześnie najpiękniejsze miasto, jakie znam. I choćby dlatego warto je zwiedzić – zachęcała.

 

Kraina gór, smaków i serdeczności

Brak dostępu do morza powoduje, że wakacyjne fale turystów omijają Macedonię, skupiając się na wybrzeżach Albanii, Grecji i Bułgarii. Siłą państwa są jednak liczne atrakcje kulturowe i przyrodnicze, a przede wszystkim Jezioro Ochrydzkie. – W pełni rekompensuje ono brak morza. To najgłębsze jezioro na Bałkanach, na jego wybrzeże do złudzenia przypomina widoki znad Adriatyku – zachwalała J. Mleczak. – Poza tym Macedonia to genialny kierunek, jeśli chodzi o turystykę kulinarną czy winną. To kraj dla tych, którzy kochają naturę, dzikie góry – dodała.

Podróżniczka przyznała, że zachwyca ją serdeczność i gościnność Macedończyków, a przede wszystkim uważność na drugiego człowieka. – Dużą wagę przywiązują do więzi społecznych. To niewyobrażalne w Macedonii, by zapomnieć o osobach starszych, rodzinie, przyjaciołach. Czymś oczywistym jest, gdy ktoś powie, że musi odwołać spotkanie albo nie zrobi czegoś, na co się umawialiście, bo jedzie do babci lub inne rodzinne spotkanie. Czas spędzany z bliskimi jest dla nich święty – zaznaczyła.

Macedończycy nie siedzą w domach, lubią spotykać się w kawiarniach, a picie kawy to rytuał, który może trwać godzinami. Z kolei wręcz źle widziane jest samotne wyjście do restauracji. – Ja zrobiłam ten błąd. Kiedy kelner zapytał mnie, na ile osób ma naszykować nakrycie i usłyszał, że będę sama, zapadła niezręczna cisza, a następnie zaproponował: to może ja usiądę z tobą – opowiadała.

Mieszkańcy tego kraju kochają muzykę, a konkretnie charakterystyczny dźwięk bębnów i piszczałek, który wieczorem rozlega się w uliczkach, porywając do oro – popularnego na Półwyspie Bałkańskim południowosłowiańskiego tańca ludowego, tańczonego w kole.

 

Powoli, powoli

Są też takie wartości, do których w Macedonii przykłada się zdecydowanie mniejszą wagę, np. punktualność. – Czas tam płynie inaczej. To kolejna rzecz, na którą uczulam turystów. Nie warto sprawdzać godzin otwarcia sklepów czy muzeów w internecie, bo one się nie pokrywają z rzeczywistością. Co ma być zrobione, będzie. Ale może dzisiaj, a może jutro. Kiedy przyjechałam do Macedonii, chciałam zapłacić właścicielowi mieszkania czynsz. Miał przyjść o 17.00. I przyszedł o tej godzinie, ale… dwa dni później – opowiadała J. Mleczak, przyznając, że od macedońskich przyjaciół często słyszy: „Powoli, powoli, wszystko będzie okej!”. Przestrzegła też potencjalnych turystów przed pułapkami języka. – Zakochałam się w nim. Słysząc macedoński, mam wrażenie, jakbym czytała książkę w staropolskim języku. Ale jest pełen podstępnych zwrotów, jak „prawo” wskazujące, żeby iść prosto, „dupka” to dziura w drodze, a „żelki” nie oznaczają słodyczy, ale żółwie – tłumaczyła.

– Do dzisiaj wydawało mi się, że to Polska ma zawiłą historię – podsumował spotkanie Robert Mazurek, prezes Radzyńskiego Stowarzyszenia „Podróżnik”, które było organizatorem wydarzenia.

Na zakończenie spotkania z rąk starosty radzyńskiego Szczepana Niebrzegowskiego podróżniczka otrzymała pamiątkowy medal „Radzyńskich Spotkań z Podróżnikami” oraz tradycyjną już karykaturę autorstwa Tomasza Ciupaka.

DY