Region
pixabay.com
pixabay.com

Przemoc lubi ciszę

Rośnie liczba niebieskich kart, a policja średnio raz w tygodniu otrzymuje sygnał od m.in. od zaniepokojonych sąsiadów słyszących płacz dziecka. Czy staliśmy się bardziej wyczuleni na krzywdę?

Ostatnie przypadki - śmierć trzylatki i 14-letniego chłopca - pokazują, że w tej kwestii jako społeczeństwo nadal mamy do odrobienia lekcje. W 2023 r. stwierdzono ponad 17 tys. przypadków dzieci doświadczających przemocy w rodzinie. Rok wcześniej było ich o 7 tys. mniej - wynika z opublikowanych w lipcu danych Komendy Głównej Policji. Za tymi dramatycznymi statystykami kryją się nie tylko obrażenia fizyczne i wykorzystywanie seksualne.

Także wyzwiska, zastraszanie, emocjonalne odrzucenie i zaniedbanie.

 

Sprawa Emilki

Opinię publiczną zszokowała śmierć 3-letniej niepełnosprawnej Emilki z Siedlec. Jej 25-letnia matka zostawiała ją w domu bez opieki nawet na kilkadziesiąt godzin, dziecko było skrajnie niedożywione i odwodnione, nie dostawało leków. Klaudia G. nie rehabilitowała córki, przestała z nią chodzić do lekarza. Medycy, którzy w nocy z 1 na 2 sierpnia zostali wezwani do mieszkania na jednym z siedleckich osiedli, byli wstrząśnięci tym, co zobaczyli. 25-latka usłyszała zarzuty znęcania się nad osobą nieporadną ze względu na wiek lub stan zdrowia oraz nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka. – Biegli stwierdzili, że zgon nie nastąpił z powodu urazu mechanicznego i obecnie w ich ocenie istnieją podstawy do przyjęcia, że przyczyną śmierci były następstwa ciężkiego stanu neurologicznego i wyniszczenie organizmu, do czego doprowadziły wygłodzenie, odwodnienie, odleżyny – mówi Katarzyna Wąsak, prokurator rejonowa w Siedlcach, dodając, że opinia biegłych nie jest miarodajna na tyle, by zmienić postawione matce zarzuty. Za fizyczne znęcanie się nad dzieckiem, co w efekcie doprowadziło do jego śmierci, grozi jej do ośmiu lat więzienia. Prokurator Wąsak nie ukrywa, że w jej karierze zawodowej sprawa Emilki jest jedną najbardziej wstrząsających. – Owszem spotykam się z przypadkami bicia, znęcania się fizycznego i psychicznego nad dziećmi. Wszystkie te postępowania są bardzo trudne, ale żeby zaniechać opieki medycznej, podawania, picia, jedzenia choremu dziecku i w rezultacie doprowadzić do jego śmierci? Z czymś takim mam do czynienia po raz pierwszy i na pewno ta sprawa pozostanie w mojej pamięci – przyznaje prokurator rejonowa.

 

Przestajemy być głusi?

Po śmierć Emilki pojawiły się pytania: gdzie byli rodzina, sąsiedzi, pracownicy pomocy społecznej? Babcia i tata dziewczynki podobno starali się z nią widywać, ale Klaudia G. utrudniała kontakty po tym, jak wyprowadziła się z córką z podsiedleckiej miejscowości. Sąsiedzi twierdzą z kolei, że nie wiedzieli nawet, iż za ścianą mieszka dziecko, bo nie słyszeli żadnego płaczu. W pewnym sensie da się to wytłumaczyć, bo Emilka była niepełnosprawna, nie mówiła. Nikt też nie poinformował Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Siedlcach. – Ta pani od lat mieszkała pod Siedlcami, a więc na terenie działania Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej – wyjaśnia Przemysław Grzegrzółka, zastępca dyrektora MOPR.

Rok temu, zanim Klaudia G. przeprowadziła się do Siedlec, GOPS otrzymał zgłoszenie o tym, że w rodzinie może dziać się coś niepokojącego. Podczas niezapowiedzianej interwencji pracownicy socjalni trafili na moment karmienia dziewczynki przez matkę i babcię. Dziecko było zadbane, nic nie budziło podejrzeń. Nie było też kolejnych zgłoszeń.

– Nie wiedzieliśmy, że taka osoba mieszka na terenie miasta. Nie znaliśmy tematu, dopóki nie wypłynął w mediach. Mówię to z bólem serca, ale nie mieliśmy wiedzy i nie mogliśmy zainterweniować. W przeciwnym razie na pewno podjęlibyśmy odpowiednie kroki – podkreśla P. Grzegrzółka, zapewniając, iż MOPR reaguje na każdy sygnał o przemocy, a jako przykład podaje sytuację sprzed kilku tygodni, gdy ośrodek został powiadomiony o tym, że po ulicy chodzi zaniedbane, brudne dziecko. – Nasza interwencja potwierdziła zasadność zgłoszenia. Opiekę przejęła babcia i jest już decyzja sądu o odebraniu dziecka matce. Lawinę telefonów mieliśmy również po tragedii zakatowanego przez ojczyma Kamilka z Częstochowy. Część spraw zgłosiliśmy do prokuratury czy sądu rodzinnego – opowiada zastępca dyrektora MOPR-u. Jego zdaniem przestajemy być głusi i ślepi na przemoc. To efekt kampanii społecznych, a co za tym idzie – wzrostu świadomości. – Świadczy o tym liczba procedur niebieskiej karty na terenie naszego miasta. Ludzie boją się wyrzutów sumienia i odpowiedzialności w przypadku ewentualnej tragedii. Myślę, że sąsiedzi z bloku, w którym mieszkała Emilka, gdy teraz muszą mierzyć się z hejtem, w przyszłości na pewno nie zawahają się powiadomić służb w przypadku podejrzeń przemocy. I nawet jeśli okaże się, że to fałszywy alarm, warto reagować – przekonuje P. Grzegrzółka.

 

Zauważyć, nazwać i zgłosić

W 2023 r. na terenie Siedlec sporządzono 153 formularze procedury niebieska karta. – Objęto nią 170 rodzin, przy czym tylko 41 korzystało z pomocy społecznej. Reszta to rodziny wysokofunkcjonujące, czyli tzw. dobre domy – informuje Magdalena Ozygała, przewodnicząca Miejskiego Zespołu Interdyscplinarnego w Siedlcach i pracownik ośrodka interwencji kryzysowej MOPR, zwracając uwagę, że przemoc jest ujawniana także wśród osób o wyższym statusie społecznym i poziomie inteligencji. Natomiast w pierwszym półroczu 2024 r. uruchomiono już 82 procedury niebieskiej karty, do tego dochodzi 46 kontynuowanych, co w sumie daje 128.

Statystyki te są zbieżne z sądowymi wokandami. – To prawda, wzrasta liczba niebieskich kart i przestępstw dotyczących przemocy domowej – potwierdza K. Wąsak, szefowa Prokuratury Okręgowej w Siedlcach. – W ostatnim czasie prowadzimy dużo postępować karnych o czyn z artykułu 207 Kodeksu karnego, czyli znęcania się fizycznego i psychicznego nad członkiem rodziny – precyzuje.

Ozygała przyznaje, że wzrasta liczba procedur niebieskiej karty uruchamianych przez pracowników oświaty i służby zdrowia. – Cieszy, że stajemy się odważni i nieobojętni na krzywdę dzieci. Rolą zespołu interdyscyplinarnego jest oddziaływanie na lokalne środowisko i uwrażliwianie na kwestię przemocy. Jesteśmy w stanie dużo zrobić na rzecz ochrony dzieci i rodzin, ale musimy mieć wiedzę. Nie posiadamy skanera, który przejdzie przez miasto i pokaże nam mieszkania, w których źle się dzieje. Ktoś to musi zauważyć, nazwać i zgłosić. Wtedy możemy działać – tłumaczy przewodnicząca MZI, dodając, że niewiele osób samodzielnie prosi o pomoc. O tym, iż za ścianą może dziać się coś niepokojącego, najczęściej informują sąsiedzi. – Bywa i tak, że ludziom przeszkadzają dzieci, które za głośno się bawią, śmieją czy biegają, lecz to znikomy procent. Oczywiście taki sygnał również musimy sprawdzić. Zdarza się także, że ktoś coś źle zinterpretował i do nas zadzwonił, ale powtarzam: lepiej dziesięć razy zareagować na wyrost niż tego nie zrobić – zaznacza M. Ozygała, przyznając, że nadal pokutuje stereotypowe myślenie, iż brudy pierze się we własnym domu i lepiej się nie wtrącać. Inni natomiast nie chcą, by przylgnęła do nich łatka donosiciela, ale są też tacy, którzy po prostu się boją. – Z jednej strony rozumiem taką postawę, ale z drugiej zastanawiam się, jak to jest, że dorosły człowiek obawia się o siebie, a nie myśli, że coś może stać się bezbronnemu dziecku – mówi, apelując, byśmy jednak nie byli obojętni i mieli oczy i uszy szeroko otwarte.

 

Brak reakcji gorszy niż pomówienie

Co nas powinno zaniepokoić? – Jeśli słyszymy za ścianą awanturę, płacz dziecka czy inne niepokojące zachowania, warto zapukać i zapytać czy w czymś mogę pomóc. Byś może za ścianą jest samotny rodzic i chore dziecko. Ważne, żeby zareagować, pomóc, jeżeli jest taka potrzeba. A jeśli stwierdzamy, że faktycznie dochodzi do sytuacji niewłaściwej dla dziecka, jest ono bite, maltretowane, to powinniśmy starać się interweniować, a potem powiadomić policję. Może to być też pracownik socjalny, pracownik szkoły. Nie chodzi o to, żeby uruchomić jakąś lawinę pomówień, ale brak reakcji jest jeszcze gorszy, bo może prowadzić do tragedii – mówi M. Ozygała, uczulając, iż niepokojąca może też być cisza, którą przemoc lubi. Pokazała to chociażby sprawa Emilki.

Warto też przyjrzeć się sytuacji, gdy mamy wrażenie, iż dzieci w wieku przedszkolnym czy wczesnoszkolnym zajmują się same sobą, przebywają same na podwórku albo są zbyt towarzyskie, np. podbiegają do nieznajomych, przytulają się. – Taki maluch, gdy widzie kogoś pierwszy raz, jest raczej wstydliwy. Dla nas, pracowników socjalnych, to niepokojący sygnał, kiedy dziecko do nas przybiega, przytula się, siada na kolana. Niekoniecznie świadczy to przemocy fizycznej, ale być może o tym, że o jego domu przychodzą różni ludzie niebezpieczni, którzy mogą wyrządzić krzywdę – tłumaczy M. Ozygała.

 

Nie tylko siniaki

Kom. Ewelina Radomyska, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Siedlcach, podkreśla, że przemoc domowa może być trudna do rozpoznania, ponieważ często jest ukryta i przybiera różne formy. – Niemniej są symptomy, które wzbudzają szczególne podejrzenia. Rany i siniaki, niewyjaśnione obrażenia, które dziecko się ukryć, mogą świadczyć o przemocy fizycznej. Również wycofanie społeczne, zaniżone poczucie własnej wartości, zmiany w zachowaniu, np. nagłe pogorszenie wyników w nauce, problemy z koncentracją lub agresją, a także strach przed powrotem do domu lub lękowa reakcja na dźwięki lub sytuacje kojarzące się z przemocą mogą świadczyć o tym, że w rodzinie źle się dzieje – wylicza kom. E. Radomyska, dodając, że wtedy należy niezwłocznie zgłosić to na policję, zadzwonić pod nr alarmowy 112 lub do instytucji pomocowych. – Średnio raz w tygodniu otrzymujemy sygnały m.in. od zaniepokojonych sąsiadów, którzy słyszą płacz dziecka połączony z podniesionym głosem dorosłych, co niekoniecznie ma związek z przemocą. Jednak każde takie zgłoszenie weryfikujemy i sprawdzamy. Żadnej sytuacji nie należy bagatelizować – podkreśla policjantka.

 

Ustawa Kamilka

15 sierpnia weszła w życie tzw. ustawa Kamilka. Ma ona pomóc wykryć przemoc wobec dziecka i możliwie jak najwcześniej jej zapobiec. – Przewiduje utworzenie zespołu przy Ministerstwie Sprawiedliwości zajmującego się systemową analizą przypadków krzywdzenia dzieci. Celem nie jest znalezienie winnych, lecz ocena z perspektywy „lotu ptaka” czy instytucje, służby, procedury i przepisy działały prawidłowo w konkretnych przypadkach, w których doszło do śmierci dziecka. Taka analiza ma na celu zidentyfikowanie ewentualnych błędów instytucjonalnych, prawnych lub proceduralnych – wyjaśnia Wiktoria Kinik, Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę, dodając, że ustawa wprowadza standardy ochrony małoletnich, które uczą uważności na krzywdę najmłodszych, identyfikowania przemocy oraz reagowania na nią. Standardy te mają także na celu inicjowanie zmiany społecznej oraz kultury patrzenia na dzieci, co jest kluczowe dla zapobiegania ich krzywdzeniu.

DY