Historia
ARCHIWUM
ARCHIWUM

Teatr na wsi

Sitno, niewielka miejscowość w powiecie radzyńskim, słynie z Teatru Wiejskiego.

Grupa obchodzi w tym roku 100-lecie działalności! Jubileusz stał się okazją do wspomnień, ale też refleksji nad wyzwaniami czekającymi przyszłych aktorów. Dawniej przedstawienia odbywały się w przestronnych izbach prywatnych domów, a nawet w stodołach. Obecnie teatr może pochwalić się solidnym zapleczem w tutejszym domu kultury oraz sceną z widownią mogącą pomieścić nawet 200 osób. Jubileusz grupy sprzyjał wspomnieniom, „jak to dawniej bywało”. Stał się też okazją do przypomnienia ludzi, którzy swoją pasję i zaangażowanie dzielili z publicznością, bawiąc i wychowując kolejne pokolenia mieszkańców.

Hobby okupione trudem

O początkach teatru pisze miejscowa nauczycielka Halina Zgrajka w publikacji „Z roli wyrośliśmy. Monografia wsi Sitno”. W oparciu o ustne przekazy wspomina, że duchowy patronat nad Teatrem Wiejskim sprawował ks. Tadeusz Osiński, proboszcz radzyńskiej parafii Świętej Trójcy. Twórcze dzieło ludzi z niewielkiego Sitna – jak mówiło się o teatrze – funkcjonowało w ramach stowarzyszenia młodzieży, nad którym opiekę, także artystyczną, sprawowali księża, pedagodzy oraz ziemianie okolicznych majątków. Teatr stał się miejscem spotkań integrujących lokalną społeczność. Dawał przy tym możliwość realizacji pasji, okupionej niekiedy sporym wysiłkiem. Na wsi, gdzie dużo jest obowiązków gospodarskich, trzeba było znaleźć czas na pielęgnowanie swojego hobby.

Pierwsze przedstawienia odbywały się już w latach 20 XX w. Na próby zespół zwoływała, idąc przez wieś z gwizdkiem, Czesława Kułak. „Przyjął się zwyczaj, kontynuowany również w latach powojennych, że premiery przygotowywano na Boże Narodzenie i Wielkanoc. Pracę nad przedstawieniem trzeba było zaczynać wiele tygodni wcześniej” – opisuje H. Zgrajka. Próby odbywały się zatem i podczas Adwentu, i Wielkiego Postu, kiedy ważniejsze prace polowe były już zakończone. Aktorom – mieszkańcom wsi rozdawano role, których uczyli się na pamięć, wielokrotnie powtarzając tekst. „Trzeba się było spotykać dwa, trzy razy w tygodniu, żeby bez dostrzegalnych potknięć wystąpić przed publicznością. Dzień przed wystawieniem spektaklu odbywała się generalna próba, podczas której widzami były dzieci” – informuje autorka monografii. Przedstawienia wystawiano w prywatnych domach lub stodołach. Po spektaklach organizowano zabawę taneczną, a dochód ze sprzedaży biletów przeznaczano na zakup strojów i niezbędnych rekwizytów.

W czasie II wojny światowej – z powodu wprowadzonego przez niemieckiego okupanta zakazu wszelkich zgromadzeń – zespół zaprzestał działalności. Po 1945 r. teatr reaktywowano i od tamtego czasu działa pod patronatem Koła Gospodyń Wiejskich.

 

Z bogatym repertuarem

Pod koniec lat 70 w Sitnie powstał zespół śpiewaczy, który tworzą osoby równocześnie grające w spektaklach. W 2004 r. panie wystąpiły na Ogólnopolskim Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu Dolnym. Małgorzata Bandyk, Jadwiga Marchwiak, Joanna Ptaszyńska, Zofia Rolak i Marianna Siwek zaprezentowały dwie pieśni o sitniańskim rodowodzie: utwór „Marysiu, Marysiu” i „Kalineckę” zaczynającą się słowami: „Kto kto kalinecke cese/ Dzie dzie w kalinowem lesie o to to/ Nadobny Jasieńko kalinecke ciese/ Nadobny dziewcynie na trzewicki niesie o to to”. Prezentacja dorobku śpiewaczego na ogólnopolskiej imprezie folklorystycznej stanowiła wyróżnienie i jednocześnie była zachętą do dalszej twórczej aktywności mieszkanek wsi.

Zespół koncertował na różnych przeglądach, dożynkach i imprezach organizowanych przez Gminny Ośrodek Kultury w Borkach. Śpiew ludowych piosenek w jego wykonaniu do dziś można usłyszeć podczas granych przez Teatr Wiejski sztuk. A jest ich niemało. Wystawili m.in. przedstawienia: „Ulicznik warszawski”, „Swaty Pawłowej”, „Ojcowizna”, „Żyd swatem”, „Piąty nieboszczyk”, „Wojskowa kuracja” i „Wigilia 1944” ze scenariuszem opartym na autentycznych wydarzeniach z życia J. Marchwiak.

Na 100-lecie grupy prezentowano „Taki wstyd” Antoniego Lachowicza z 1958 r. Osoby tworzące zespół teatralny nie wyobrażały sobie, aby przy okazji jubileuszu zabrakło spektaklu, chociaż – jak przyznaje przewodnicząca KGW Ewa Marchwiak – skompletowanie pięciorga aktorów nie było łatwym zadaniem. – Występujący dawniej to dziś często starsi, schorowani ludzie. Dlatego poszukujemy młodych – podkreśla.

Jako szefowej KGW E. Marchwiak przypadł w udziale zaszczyt organizacji obchodów 100-lecia teatru, które świętowali w ramach XXIII Spotkania Teatrów Wiejskich „Teatr w Opłotkach”. – Przejęłam obowiązki po zmarłej 3 marca ubiegłego roku J. Ptaszyńskiej – wskazuje na swoje zaangażowanie w życie teatralne. – Przed laty byłam suflerem m.in. w sztuce „Piąty nieboszczyk”. Teraz przyszedł czas na rolę z prawdziwego zdarzenia w spektaklu „Taki wstyd”. Chcieliśmy uczcić pamięć osób, które przez lata współtworzyły Teatr Wiejski, ale też zachęcić do uczestnictwa w życiu naszego zespołu młode pokolenie – zaznacza.

 

Pokolenia aktorów

Na scenie pojawiła się piątka aktorów amatorów. Po raz pierwszy przed publicznością zagrał Wiesław Trykacz. – Sztuki naszego teatru mówią o wartościach wyznawanych na wsi, o wierze, umiłowaniu ojczyzny i więziach rodzinnych. W utworze scenicznym A. Lachowicza jest wyraźne przesłanie, że dzieci są darem Boga, błogosławieństwem i że nie można zabijać poczętego życia – akcentuje. W przypadku młodych udział w spektaklu to też okazja do zaangażowania w działalność kulturalną swojej miejscowości. – Młodzi sami przyznają, że dobrze spotkać się i coś zrobić – dodaje, nie kryjąc nadziei, iż to właśnie oni w przyszłości jako nowe pokolenie przejmą prowadzenie teatru.

W spektaklu zagrały też dwie młode kobiety. Jedna z nich – Marta Bober od roku jest członkiem KGW i śpiewa w zespole w Sitnie. Dotąd nie miała okazji wystąpić w zespole teatralnym, był to jej sceniczny debiut. Pomysłem M. Bober było dodanie podkładu muzycznego w trakcie spektaklu. – Przygotowaniom poświęciliśmy dużo czasu, próby trwały od stycznia. Okazuje się, że potrafimy zagrać swoje role, a przy okazji zawiązały się dobre międzyludzkie relacje – zauważa.

Diana Majczyna, która wystąpiła w sztuce razem ze swoim ojcem Januszem Buhajem, potwierdza, iż atmosfera panująca na próbach może przyciągnąć młodych. Będąc dzieckiem, zagrała w epizodzie „Wigilii 1944”. – Dotąd nie byłam zainteresowana grą aktorską, ale przeważyła chęć spotkań z zespołem, a także sprawdzenia się w roli teatralnej. Początkowo myślałam, że będzie mi łatwiej opanować rolę, jednak z powodu obowiązków codziennych nie było to takie proste. Pojawiły się trudności, jednak wsparcie członków teatru sprawiło, że im bliżej było występu, tym bardziej się mobilizowałam. Wiedziałam, że trzeba zmierzyć się z tekstem i stanąć na scenie – wyznaje D. Majczyna. Podkreśla jednocześnie, iż występ uważa za udany.

Ojciec pani Diany również zaangażował się w życie teatralne, występując w kilku przedstawieniach. – Chęć do grania zaszczepił we mnie, już nieżyjący, Eugeniusz Zgrajka, który miał ambicje aktorskie. Niestety, niezrealizowane, ponieważ rodziny nie stać było na opłacenie szkoły muzycznej, którą był zainteresowany. W latach 50 jako 16-latek wystąpił z naszym teatrem w „Zawierusze” Bonifacego Wrzosa i związał się już na stałe z tym amatorskim zespołem sitnieńskim. Osobiście bardzo sceptycznie podchodziłem do działalności teatralnej, długo się wzbraniałem, z czasem połknąłem bakcyla. Teraz zdarza mi się nawet pojechać do Teatru im. Juliusza Osterwy w Lublinie i obejrzeć spektakl grany przez profesjonalistów – wyznaje.

Tak jak dawniej, tak i współcześnie mieszkańcy niewielkiego Sitna angażują się w życie Teatru Wiejskiego – jedni są aktorami, śpiewają, inni udostępniają rekwizyty, przygotowują dekoracje i stroje. Życie nadal toczy się wokół sceny.

 

Joanna Szubstarska