Historia
ARCHIWUM
ARCHIWUM

Duchowe owoce internowania

W okresie internowania bł. kard. Stefan Wyszyński pogłębił swoją wiarę i zjednoczenie z Bogiem, zaufał całkowicie Bożej Opatrzności, oddał się w niewolę Maryi.

W przededniu trzeciej rocznicy beatyfikacji Prymasa Tysiąclecia warto przypomnieć najważniejsze fakty związane z uwięzieniem oraz jego owoce. Kard. Stefan Wyszyński został mianowany arcybiskupem gnieźnieńskim i warszawskim, prymasem Polski przez papieża Piusa XII 12 listopada 1948 r., po śmierci kard. Augusta Hlonda. Rządy w archidiecezji gnieźnieńskiej objął 2 lutego 1949 r., zaś w warszawskiej cztery dni później. Urząd prymasa to dawniej najwyższa godność w Kościele polskim i kierownicze stanowisko w kolegium Episkopatu.

Ze względu na sytuację społeczno-polityczną w powojennej Polsce kierowanie Kościołem wymagało niezwykłej roztropności i odwagi. W tym czasie władzę w kraju sprawowali komuniści wspierani ideowo i militarnie przez Związek Radziecki. Zasadniczym punktem ich ideologii była walka z Kościołem i laicyzacja społeczeństwa, dlatego w różny sposób chcieli sobie Kościół podporządkować, usuwając go stopniowo z życia publicznego – poprzez likwidowanie czasopism katolickich, kontrolowanie seminariów duchownych, zniesienie stowarzyszeń katolickich, usunięcie ze szkół lekcji religii, inwigilowanie duchowieństwa z osadzaniem w więzieniach włącznie.

 

Non possumus!

Kard. S. Wyszyński chciał uchronić wiarę w narodzie i zminimalizować skutki ataków na Kościół, dlatego szukał porozumienia z rządem, aby zapewnić przestrzeganie podstawowych praw ludzi wierzących. Dzięki jego inicjatywie 14 kwietnia 1950 r. zawarto między rządem PRL a Episkopatem porozumienie, które gwarantowało wolność i suwerenność misji Kościoła. Jak się później okazało, rząd nie miał zamiaru przestrzegać kanonów porozumienia, traktował je jako parawan dla własnych celów propagandowych. Szczytem tej wrogiej działalności był dekret z 9 lutego 1953 r. „O obsadzaniu stanowisk kościelnych”, w którym rząd przejął prawo do mianowania duchownych na urzędy kościelne, począwszy od wikariuszy, po biskupów diecezjalnych, co było to poważnym naruszeniem jurysdykcji kościelnej. Wobec jawnego pogwałcenia prawa Episkopat Polski zebrany na konferencji plenarnej 8 maja 1953 r. w Krakowie wystosował memoriał do władz, w którym wyliczył krzywdy dotychczas wyrządzone Kościołowi, i stwierdzał, że dalej ustępować nie będzie: „Spraw Bożych na ołtarzach Cezara składać nam nie wolno. Non possumus!”. Autorem i wnioskodawcą sprzeciwu był prymas Wyszyński. Władze komunistyczne zrozumiały, że to on jest głównym oponentem w Episkopacie, że nie można go kupić ani zastraszyć, dlatego podjęły decyzję o jego aresztowaniu. Ksiądz prymas od dwóch lat liczył się z aresztowaniem, gdyż rząd stosował podobne metody wobec opornych biskupów – Czesława Kaczmarka z Kielc i Stanisława Adamskiego z Katowic, których osadzono w więzieniu i poddano brutalnemu śledztwu.

 

W nieznanym kierunku

Aresztowanie kard. Wyszyńskiego nastąpiło 25 września 1953 r. w siedzibie arcybiskupów warszawskich przy ul. Miodowej. Ok. 22.00 zjawili się tajni pracownicy SB od ministra Bidy i przedstawili dekret rządowy, na mocy którego ksiądz prymas został pozbawiony dotychczasowego stanowiska i musiał opuścić miasto. Zabroniono mu wykonywania wszelkich funkcji kościelnych i pasterskich. Wobec nocnego najścia prymas stwierdził, że domu dobrowolnie nie opuści, jednak po wielu naleganiach podpisał dekret i wsiadł do samochodu, zabierając ze sobą brewiarz i różaniec.

Z Warszawy zawieziono prymasa do opuszczonego klasztoru oo. kapucynów w Rywałdzie na Mazurach. Więźniowi przeznaczono jedną salę na pierwszym piętrze, gdzie okna były zasłonięte papierem. Przebywał tu w całkowitej izolacji, pilnowany przez 20 ludzi w cywilu. Nie miał kaplicy, nie odprawiał Mszy św. z powodu braku parametrów liturgicznych. Dopiero po kilku dniach otrzymał rzeczy i książki liturgiczne niezbędne do służby Bożej. Żył samotnie, oddając się modlitwie i lekturze Pisma Świętego. W pokoju na ścianie umieścił stacje Drogi krzyżowej.

 

Więzień polityczny

W nocy 12 października 1953 r. przewieziono kard. S. Wyszyńskiego do Stoczka k. Lidzbarka Warmińskiego i osadzono w starym budynku poklasztornym – zrujnowanym, zawilgoconym i wyziębionym. Dom wraz z posesją był opasany wysokim parkanem, zabezpieczony kolczastym drutem i pilnowany przez 20 tajnych milicjantów. Więźniowi przydzielono tutaj dwoje towarzyszy: siostrę zakonną Leonię Graczyk i ks. Stanisława Skorodeckiego jako kapelana, skazanych na kilka lat więzienia za działalność „polityczną”; planowano ich wykorzystać do tajnego wywiadu. Prymas utworzył z nimi wspólnotę rodzinną, którą łączyła wspólna modlitwa, rozważanie słowa Bożego, Eucharystia, modlitwa różańcowa, nabożeństwa do świętych, śpiew kolęd w okresie Bożego Narodzenia, nabożeństwa pasyjne w Wielkim Poście. Więźniowie żyli według ustalonego programu dnia, w którym był czas na modlitwę, lekturę książki, wykłady z historii Kościoła, naukę języków obcych i pracę w ogrodzie. Dzięki temu nie było miejsca na apatię i przygnębienie. Jako więzień polityczny ksiądz prymas nie otrzymywał prasy, nikt go nie mógł odwiedzać, rodzinie wolno było kontaktować się z nim tylko przez cenzurowaną korespondencję. Z powodu zimna ksiądz prymas często leżał w łóżku, miał opuchnięte ręce i nogi, cierpiał na bóle i zawroty głowy. Pomoc medyczną ograniczono do wizyt lekarskich.

 

Odrzucona propozycja

6 października 1954 r. wieczorem przewieziono więźniów samolotem do Prudnika Śląskiego na Opolszczyźnie i umieszczono w budynku poklasztornym ss. franciszkanek. Klasztor położony na niewielkim wzgórzu wśród drzew ogrodzono wysokim parkanem i zabezpieczono drutem kolczastym, co wraz z zamontowanym oświetleniem nasuwało skojarzenie z obozem koncentracyjnym. Z powodu różnych dolegliwości kard. Wyszyński został skierowany na badania kliniczne do szpitala MSW w Opolu. Wykonano je nocą; nie wykazały one poważnych chorób. W Prudniku rząd zaproponował zmianę warunków internowania: zamieszkanie w wybranym klasztorze i zniesienie statusu więźnia – za cenę rezygnacji ze stanowisk kościelnych i z pełnienia funkcji pasterskich. Ksiądz prymas tę propozycję odrzucił, uznając, że jego miejsce jest w katedrze, wśród ludu Bożego, zgodnie z powołaniem i dekretem papieskim.

27 października 1955 r. przeniesiono kard. Wyszyńskiego do klasztoru ss. nazaretanek w Komańczy w Bieszczadach. Zniesiono też status więźnia, dając większą wolność osobistą, rezygnując z patroli milicji i wojska. Dekret z 25 września 1953 r. niepozwalający na powrót na dotychczasowe stanowiska kościelne pozostawiono jednak w mocy. Na zasadzie amnestii zostali zwolnieni ks. Stanisław i s. Leonia.

 

Powrót do Warszawy

Pobyt w Komańczy dawał pewien komfort psychiczny i wolność gospodarowania czasem. Dzień w klasztorze przebiegał według ustalonego rytmu: poranne rozmyślanie, Msza św., praca naukowa, lektura książki, trzy części Różańca, odprawianie nabożeństw, spacery w plenerze, audiencje dla gości. W Komańczy odwiedzali prymasa: ojciec, rodzeństwo, biskupi Michał Klepacz i Zygmunt Choromański, członkowie Instytutu Prymasowskiego i pracownicy sekretariatu Episkopatu.

W październiku 1956 r. władzę w partii objęła nowa ekipa z Władysławem Gomułką na czele. W tym czasie doszło w Polsce do strajków robotników, podczas których domagano się uwolnienia prymasa. 26 października 1956 r. przybyli do Komańczy dwaj wysłannicy I sekretarza partii, ministrowie Zenon Kiszko i Władysław Bieńkowski. Przedstawili prośbę rządu, aby dla spokoju społecznego kardynał powrócił do Warszawy i objął urzędowanie. Kard. S. Wyszyński przyjął propozycję, lecz postawił warunki: zniesienie dekretu o obsadzaniu stanowisk kościelnych, wznowienie prac Komisji Mieszanej między Episkopatem a rządem, przywrócenie na poprzednie stanowiska kościelne biskupów usuniętych z diecezji. Postulaty zostały przyjęte i 28 października prymas Polski wrócił do Warszawy, z czym władze centralne wiązały nadzieję na przywrócenie pokoju wewnętrznego w kraju.

 

Królowo Polski, ślubujemy!

Skazany na więzienie ksiądz prymas powierzył się całkowicie Bożej Opatrzności, zgadzając się na wszystko, co go spotka, łącznie ze śmiercią. Już w Stoczku Warmińskim złożył 8 grudnia 1953 r. akt osobistego oddania siebie w niewolę Maryi za wolność Kościoła w Polsce. Czytamy w nim m.in.: „Oddaję się Tobie Maryjo całkowicie w niewolę, a jako Twój niewolnik poświęcam Ci ciało i duszę moją, dobra wewnętrzne i zewnętrzne, nawet wartość dobrych uczynków moich, zarówno przeszłych, jak i obecnych i przyszłych, pozostawiając Ci całkowite i zupełne prawo rozporządzania mną i wszystkim bez wyjątku, co do mnie należy, według Twego upodobania, ku większej chwale Boga w czasie i w wieczności…”.

W Prudniku w wolnych chwilach prymas czytał „Trylogię” H. Sienkiewicza. Nosząc w pamięci opisaną w „Potopie” obronę Jasnej Góry przed Szwedami w 1655 r. oraz ślubowanie Jana Kazimierza złożone 1 kwietnia 1656 r., w którym król wybrał Maryję na patronkę i Królową polskiego narodu, stworzył koncepcję odnowienia ślubów w 300 rocznicę ich proklamowania. 16 maja 1956 r. w Komańczy opracował tekst Jasnogórskich Ślubów Narodu Polskiego zawierający przyrzeczenia wierności Bogu, Krzyżowi, Ewangelii i Kościołowi, wychowania w wierze młodego pokolenia, walki z wadami narodowymi i kształtowania cnót społecznych. Śluby te odczytał 26 sierpnia 1956 r. przewodniczący Episkopatu Polski bp M. Klepacz, w obecności milionowej rzeszy pielgrzymów zgromadzonej przed szczytem jasnogórskim, która z wiarą powtarzała: „Królowo Polski – przyrzekamy”. Było to wydarzenie bez precedensu, że w kraju rządzonym przez komunistów naród ślubuje wierność i miłość swojej Królowej. Władze tego nie przewidziały.

Tego dnia prymas napisał: „Modliłem się o największą chwałę Twoją (….) ufam, że Królowa niebios i Polski doznała dziś wielkiej chwały na Jasnej Górze. Jestem już w pełni spokojny, dokonało się dziś wielkie dzieło. Spadł kamień z serca, oby stał się chlebem dla Narodu”.

 

Zachować skarb wiary świętej

14 kwietnia 1966 r. przypadał jubileusz tysiąclecia chrześcijaństwa w Polsce. Kard. S. Wyszyński postanowił przygotować polski Kościół na to wydarzenie duchowo przez okres dziewięciu lat. Idea Wielkiej Nowenny powstała między 15 a 29 sierpnia 1956 r. w Komańczy. W każdym roku miały być realizowane poszczególne przyrzeczenia Ślubów Jasnogórskich: obrona wiary, życie w łasce uświęcającej, obrona życia nienarodzonych, wierność i nierozerwalność małżeństwa, rodzina Bogiem silna, młodzież wierna Chrystusowi, miłość i sprawiedliwość społeczna, walka z wadami narodowymi, pod opieką Maryi.

Wielka Nowenna została oficjalnie zainaugurowana 3 maja 1957 r. na Jasnej Górze przez prymasa Polski. Jej elementem była peregrynacja ikony Matki Bożej Częstochowskiej po wszystkich diecezjach rozpoczęta 26 sierpnia 1957 r. Zakończeniem natomiast – akt oddania Polski w macierzyńską niewolę Maryi proklamowany i podpisany przez Episkopat Polski 3 maja 1966 r. na Jasnej Górze. „Odtąd najlepsza Matko i Królowo Polski, uważaj nas, Polaków – jako naród – za całkowitą własność Twoją, za narzędzie w Twoich dłoniach na rzecz Kościoła świętego, któremu zawdzięczamy światło wiary. Czyń z nami, co chcesz. Pragniemy czynić wszystko, czego zażądasz, byleby tylko Polska po wszystkie wieki zachowała nieskażony skarb wiary świętej, a Kościół w Ojczyźnie naszej cieszył się należną mu wolnością” – czytamy w akcie.

 

Świadectwo prymasa

Osobiste przeżycia kard. S. Wyszyńskiego poznajemy dzięki jego duchowemu dziennikowi pn. „Zapiski więzienne”. Prymas pobyt w więzieniu traktował jako misję, która wyda owoce, tym bardziej że jego koledzy seminaryjni przeszli przez więzienia i obozy koncentracyjne podczas II wojny światowej. W Stoczku 26 kwietnia 1954 r. wyznał: „Biskup pełni swój obowiązek nie tylko na ambonie i przy ołtarzu, ale i w więzieniu. Dać świadectwo Chrystusowi w okowach jest takim samym obowiązkiem, jak na ambonie”. A 31 maja 1955 r. w Prudniku zanotował: „Gdybym dziś narodził się na nowo, a zapytany – jaką drogę życia obrałbym, bez chwili wahań szedłbym na drogę kapłaństwa. Choćbym od początku jasno wiedział, że skończę w okowach Chrystusowych, we wzgardzie szubienicy. Lepiej być wzgardzonym kapłanem, niż uwielbianym Cezarem”.

Warto zwrócić uwagę na tak ważny rys jego duchowości jak miłość nieprzyjaciół. Prymas miał poczucie wyrządzonej krzywdy, lecz nie nosił w sercu złości czy nienawiści ani do czynników rządowych, które go aresztowały, ani do służb bezpieczeństwa, które go pilnowały.

 

Oręduj za nami

W warunkach internowania prymas zachował pokój i pogodę ducha, czas wykorzystywał na modlitwę, lekturę i pracę naukową. Przygotował: „Rozmyślania na tle roku liturgicznego” i „List do wyświęconych kapłanów”. Każdego dnia spacerował wśród drzew, pracował w ogrodzie, słuchał śpiewu ptaków. W Komańczy wędrował po górach, odpoczywał w plenerze z różańcem i brewiarzem, obserwował pracę rolników. Dużo się modlił, polecając Bogu najbliższych, duchowieństwo i lud Boży swoich archidiecezji oraz umiłowaną Ojczyznę. 10 października 1956 r. w Komańczy tak się modlił: „Gdy dziękuję za przeszłość, proszę – wspomnij na bój który dziś toczymy, by Polska nie była zalana przez obcą przewrotność, przez materialistyczną brutalność przez półinteligencką pychę i wyniosłość. To straszna siła, która zwycięża ogłupiając trwogą nawet mężnych i dobrych. Upomnij się o naród Twój, którego jesteś Ojcem i Panem. Daj odpocząć odrobinę ludziom znużonym przez nieustanny ucisk i walkę”.

Owocem odosobnienia była wiara w zwycięstwo Matki Bożej w trudnym czasie prześladowania Kościoła. Śluby Jasnogórskie Narodu Polskiego i Wielka Nowenna przed tysiącleciem chrztu Polski przyczyniły się do odnowy moralnej narodu i stały się zaporą przeciw ateizacji społeczeństwa. Kard. S. Wyszyński powrócił do Warszawy jako bohater narodowy z poczuciem spełnionego obowiązku, przez co umocnił swój autorytet w Kościele i w kolegium Episkopatu. Rząd, który w stosunkach z Kościołem stosował przemoc i łamanie prawa, nie zrobił nic, aby zadośćuczynić za popełnione zło.

Bł. Prymasie Tysiąclecia, oręduj za nami u Boga, aby naród polski dochował wierności Bogu, Krzyżowi, Ewangelii i Królowej narodu naszego.

Jan Rzewuski