Chodzi mi o to…
Przyznaję się bez bicia - nie wiedziałam. Okazuje się, że - po pierwsze - jest coś takiego jak Międzynarodowy Dzień Prostego Języka, a po drugie - instytucje, albo jak kto woli urzędy, podpisują deklaracje, że taki właśnie język w relacjach z petentami zastosować każą.
Język prosty, czyli jaki? No - komunikatywny. Żeby go sobie średnio rozgarnięty obywatel nie musiał z polskiego na nasze przekładać. Konia z rzędem temu, kto z tzw. klientów czyta zawierane z bankiem albo z telefoniczną siecią umowy. Dodatkowy rząd dla tego, kto je potrafi ogarnąć.
Język prosty, czyli jaki? No - komunikatywny. Żeby go sobie średnio rozgarnięty obywatel nie musiał z polskiego na nasze przekładać. Konia z rzędem temu, kto z tzw. klientów czyta zawierane z bankiem albo z telefoniczną siecią umowy. Dodatkowy rząd dla tego, kto je potrafi ogarnąć.
Roztłumaczanie ich przez pracowników na nic się tu nie zda. Ja nie muszę rozumieć, chcę wiedzieć. Mamy w powszechnym użytku słowa o niezwykle szerokim zakresie. Na przykład słowo fajny. Aż dziw (i to nie jest męski odpowiednik dziwy) bierze, ile się różnej treści w tych literkach mieści. Albo – dokładnie. ...
Anna Wolańska