
Przywrócony pamięci
Na tablicy ufundowanej przez rodzinę Stefańskich oraz maciejowickich parafian widnieje inskrypcja o treści: „Pamięci ks. Bolesława Stefańskiego (1910-1964) ur. w Kochowie w parafii Maciejowice, żołnierza AK, kapelana NSZ i NZW, komendanta Pogotowia Akcji Specjalnej Okręgu Warszawskiego odznaczonego Orderem Virtuti Militari, skazanego na karę śmierci w komunistycznej Polsce, zamienioną na wieloletnie więzienie, Żołnierza Wyklętego oddanego Bogu do śmierci”.
Tego samego dnia na pomniku nagrobnym ks. B. Stefańskiego w Maciejowicach odsłonięto tabliczkę Instytutu Pamięci Narodowej informującą o tym, że grób został zarejestrowany jako grób weterana. Tablice w kościele oraz tabliczkę nagrobną pobłogosławił proboszcz parafii ks. kan. Andrzej Jaczewski.
Między Markami a Maciejowicami
Do przywrócenia pamięci o wywodzącym się z diecezji siedleckiej kapłanie niezłomnym przyczynił się m.in. historyk IPN dr Jacek Żurek, publikując w 2015 r. niewielką książkę zatytułowaną „Ksiądz Bolesław Stefański – żołnierz bezdomny”. Przypomina w niej, że przedwcześnie zmarły ks. B. Stefański przeszedł długą drogę. Był nauczycielem i szkolnym prefektem, harcerzem, członkiem Stronnictwa Narodowego, żołnierzem Narodowych Sił Zbrojnych, uczestnikiem akcji „Burza” na Mazowszu i organizatorem konspiracji antykomunistycznej w Warszawie, w końcu – więźniem politycznym. Nade wszystko był pierwszym duchownym katolickim skazanym w czasach stalinowskich na śmierć.
W pielęgnowaniu pamięci o księdzu, który „nosił w sobie gen niepodległości” i z całą mocą przeciwstawiał się komunizmowi w Polsce, swój udział ma również Stowarzyszenie Marki – Pustelnik – Struga. Stowarzyszenie wydało broszurę „Wyklęty Kapłan Bolesław Stefański” i ufundowało tablicę przy kościele NMP Matki Kościoła w Markach, odsłoniętą 24 września 2023 r. Powstał również film dokumentalny wyreżyserowany przez Piotra Zarębskiego pt. „Sumienie Hioba. Rzecz o ks. Bolesławie Stefańskim”.
Walcząc o wolność
Ks. B. Stefański urodził się 17 września 1910 r. w Kochowie należącym do parafii Maciejowice. Miał siedmioro rodzeństwa. Rodzina utrzymywała się z niewielkiego gospodarstwa. Bolesław uczył się w Gimnazjum św. Jacka w Krakowie, a następnie w Gimnazjum św. Stanisława w Warszawie, a po maturze w 1931 r. rozpoczął studia na wydziale matematyczno-przyrodniczym Uniwersytetu Warszawskiego. Przerwał je jednak i wstąpił do Wyższego Metropolitalnego Seminarium Duchownego w Warszawie. Święcenia przyjął 9 lipca 1939 r. i rozpoczął pracę w parafii Kocierzew k. Łowicza. Lata wojny spędził w parafiach w Sochaczewie i Grójcu. Prawdopodobnie w Sochaczewie wstąpił do Związku Walki Zbrojnej i przyjął pseudonim „Stefan”. Związał się też ze Stronnictwem Narodowym. Współpracował również z Szarymi Szeregami, niósł pomoc Żydom. Ponieważ groziło mu aresztowanie, ukrył się przed Niemcami w oddziale partyzanckim Armii Krajowej. Za swoje męstwo otrzymał Krzyż Virtuti Militari IV klasy. Przed zakończeniem wojny jako wikary zaczął pracować w warszawskiej parafii św. Józefa na Kole. Włączył się w działania podziemia antykomunistycznego, dołączając do poakowskiego oddziału dowodzonego przez Juliana Sałanowskiego, a działającego w Markach. W grudniu 1945 r. został mianowany komendantem Pogotowia Akcji Specjalnej na Warszawę – zbrojnej formacji Narodowego Zjednoczenia Wojskowego. Działał bardzo aktywnie, utrzymując kontakt z grupami konspiracyjnymi w Markach, w Grójcu i Warszawie.
Gehenna ks. Bolesława
1 czerwca 1946 r. funkcjonariusze UB aresztowali ks. Stefańskiego i postrzelili go w nogę. Podczas przesłuchań w więzieniu kaci Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego na Pradze, próbując wymusić na nim zeznania, m.in. jątrzyli ranę – tak, że nogę trzeba było amputować. Po operacji ponownie trafił do więzienia. Podczas przesłuchań przeszedł gehennę. Tortury, bestialskie traktowanie odbiły się na psychice księdza: miał omamy, słyszał „głosy”, co jednak nie stanowiło taryfy ulgowej ani w trakcie śledztwa zakończonego 26 listopada 1946 r., ani podczas procesu wyznaczonego na 17 grudnia.
Proces ks. B. Stefańskiego miał mieć charakter pokazowy. „Splamił suknię duchowną. Ksiądz na czele bandy w Warszawie”, „Prefekt i jego uczniowie w bandzie terrorystycznej” – to przykłady tytułów artykułów, które przygotowywały grunt pod wyrok. W prasie oczerniano nie tylko księdza, przypisując mu grzechy, jakich nie popełnił, ale też uderzając w całe polskie duchowieństwo. Nie uwzględniono wniosku adwokata o zbadanie oskarżonego w związku z jego chorobą psychiczną. Do wystąpienia w roli świadków nie dopuszczono osób, które chciały zeznawać o jego pomocy Żydom w czasie wojny.
Pozbawiony dobrego imienia
Wyrok zapadł 23 grudnia. Ks. Stefańskiego oskarżono o próbę obalenia ustroju, orzekając karę śmierci, utratę praw na zawsze i konfiskatę mienia. Wyrok utrzymano w mocy mimo próśb o ułaskawienie, jakie kierował do Bieruta skazany i jego krewny ks. J. Sitnik. Także Najwyższy Sąd Wojskowy orzekł, że na łaskę nie zasługuje. Dopiero 27 marca 1947 r. karę śmierci zamieniono na dożywocie, następnie Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie zmniejszył karę do 15 lat. Schorowanego ks. B. Stefańskiego osadzono w więzieniu we Wronkach, w celi z innymi księżmi. Dopiero po trzech latach skierowano go na leczenie w szpitalu więziennym we Wrocławiu. Choroba psychiczna księdza pogłębiała się, wskutek czego w styczniu 1954 r. władze zdecydowały o jego warunkowym przedterminowym zwolnieniu z więzienia. Zmarł 8 lutego 1964 r. Pochowany został w grobie rodzinnym na cmentarzu w Maciejowicach.
Wiedział, o co walczy
PYTAMY ks. kan. Andrzeja Jaczewskiego, proboszcza parafii Maciejowice
14 lutego 1954 r. schorowany ks. B. Stefański opuścił więzienie. Co działo się z nim dalej?
Zamieszkał w Otwocku, w domu seniora, ale ciężko było mu się tutaj odnaleźć. Umęczony, zmaltretowany, na wpół obłąkany, surowy w mowie i sposobie bycia – żył na uboczu, niezrozumiany przez otoczenie. Ludzie trochę się go bali. I jemu było trudno, i z nim trudno. To, co przeszedł, jest nie do opisania. Nie chciał nawet rozmawiać o swoich przeżyciach, bo było to dodatkowe cierpienie. Mimo wszystko bardzo chciał posługiwać duszpastersko. Pracował w kilku warszawskich kościołach. Jedna z pań opowiadała mi, że kiedy rano szedł do konfesjonału, od razu dało się go rozpoznać po tym, jak chodził. Przypuszczam, że najbliższym mu środowiskiem była w tym czasie rodzina.
Co, zdaniem Księdza, kształtowało drogę tego kapłana niezłomnego: rodzina, środowisko, siła charakteru?
Odpowiedź jest niejednoznaczna. Mówi się, że z wrony nigdy nie będzie orła – coś w tym jest. Bohaterstwo bazuje na pewnych wrodzonych cechach. Sądzę, że jest też wynikiem poddania się działaniu łaski Bożej. Cechy przywódcze ks. Bolesława były widoczne. To nie był przeciętniak, szaraczek. Miał ambicję, by iść do przodu, i pokłady odwagi. Pytanie – dlaczego zdecydował się na taką bezkompromisowość. Myślę, że po prostu wiedział, o co walczy, i że ma to swoją cenę.
Przyjęcie przez kapłana roli żołnierza, dowódcy budzi czasami kontrowersje.
Nie był pierwszy. Pamiętamy o kapelanie Wojska Polskiego ks. Ignacym Skorupce, który zginął podczas Bitwy Warszawskiej w 1920 r., czy ks. Stanisławie Brzósce, naczelnym kapelanie województwa podlaskiego w powstaniu styczniowym. Ks. Stefański również był dowódcą, który nikogo nie zabił, nie zrobił nic złego. Ciekawa rzecz – dopiero w 1992 r. sąd Polski niepodległej orzekł nieważność wyroku opartego na oskarżeniu o próbę obalenia ustroju – bo pod takim zarzutem go skazano. Jego osoba wpisuje się w całą serię wybitnych maciejowickich proboszczów, postaci wielkiego formatu, jak ks. Seweryn Paszkowski, ks. Józef Okniński, ks. Adolf Pleszczyński. To m.in. z myślą o nich moi poprzednicy postawili przy kościele piękny pomnik „Obrońcom ojczyzny”.
Czy w społeczności Maciejowic i regionu żywa jest pamięć o ks. B. Stefańskim?
Tu się urodził, jest pochowany i wspominany przy okazji różnych uroczystości patriotycznych, jakich z racji bogatej historii mamy dużo. Po zmianie strony internetowej planujemy utworzenie specjalnej zakładki z informacją o wywodzącym się stąd ks. B. Stefańskim.
Dziękuję za rozmowę.
LI