Opinie
pixabay.com
pixabay.com

Czego nie widać i nie słychać

Rozmowa z Markiem Budziszem, publicystą, historykiem, ekspertem ds. Rosji i obszarów postsowieckich Instytutu Wolności.

Jak ocenia Pan ostanie wydarzenia i decyzje wokół wojny na Ukrainie: zezwolenie na używanie rakiet ATACMS przez Ukrainę, wystrzelenie przez Rosję pocisku międzykontynentalnego. To początek końca wojny czy raczej jej rozszerzenia na inne kraje?

Wydaje mi się, że do jej rozszerzenia nie dojdzie. Mamy do czynienia z pewną grą manipulacyjną, której celem jest pokazanie, że obie strony konfliktu, zarówno Federacja Rosyjska, jak i Ukraina oraz jej sojusznicy, są gotowi przenosić wojnę na wyższy poziom. To m.in. udzielenie Ukrainie zgody na zaatakowanie celów na terenie Rosji czy zaangażowanie państw trzecich po stronie Federacji Rosyjskiej.

Celem tej gry eskalacyjnej – w moim odczuciu – jest uzyskanie lepszej pozycji negocjacyjnej przed oczekiwanymi rozmowami w kwestii zawieszenia broni czy nawet pokojowymi.

 

Przeciek informacji o planach Rosji na podział terytorium Ukrainy nie jest więc przypadkowy?

To nie przypadek, ponieważ obecnie – upraszczając – gra toczy się nie o to, czy Ukraina odzyska swoje terytoria w kształcie z 1991 r., bo to jest mało prawdopodobne. Ukraina nie ma takich sił, by być w stanie samodzielnie tego dokonać, a jej sojusznicy nie sygnalizują gotowości zwiększenia pomocy. W związku z tym nie chodzi o kwestie terytorialne, a przyszły status Ukrainy: czy będzie ona po stronie Zachodu i stanie się elementem systemu bezpieczeństwa wschodniej flanki NATO, bo prędzej czy później taki status musiałaby uzyskać, czy będzie państwem rozbrojonym, politycznie ubezwłasnowolnionym, a być może nawet kontrolowanym przez Rosję. Dzisiaj o to toczy się zasadnicza gra – chodzi o geostrategiczny status Ukrainy w przyszłości. ...

JAG

Pozostało jeszcze 85% treści do przeczytania.

Posiadasz 0 żetonów
Potrzebujesz 1 żeton, aby odblokować ten artykuł