
Święto zakochanych w ojczyźnie
Chcą działać, chętnie zakładają mundury, widać ich podczas uroczystości patriotycznych. Cele, jakie sobie wyznaczyliśmy lata temu, nie zostały zaprzepaszczone - mówi Ryszard Grafik, honorowy prezes koła. Na spotkanie założycielskie 27 października 1989 r. przyszło do pracowni krawieckiej Bolesława Skwary 14 osób: Zdzisław Bieliński „Mars”, Jan Dębski „Ryszard Szrot”, Lech Guzek „Szatan”, Jan Janas „Walek”, Stefan Kędziora „Wierzba”, Wacław Mikulski, Barbara Skolimowska „Basia”, Stanisława Skolimowska „Sława”, B. Skwara „Okuń”, Wacław Stasiewicz „Jeleń”, Władysława Stułkiewicz „Skiba”, Stanisław Ścioch „Czarny”, Janina Znój „Ula” oraz R. Grafik „Stach”.
Opiekunem koła został mjr Piotr Nowiński „Paweł”, były dowódca leśnego oddziału szkoleniowego w Jacie. Pierwszym prezesem – S. Kędziora, zastępcą W. Stasiewicz.
– To była naprawdę duża społeczność, bo na terenie obecnego powiatu łukowskiego powstały też koła w Trzebieszowie, Staninie, Stoczku Łukowskim i w Krzywdzie. Inspektorat – tak jak za okupacji – powołano w Radzyniu Podlaskim. Związek wojewódzki miał swoją siedzibę w Warszawie – wyjaśnia R. Grafik. I przypomina, że już 14 stycznia 1990 r. w Łukowie odbył się pierwszy opłatek środowiska AK, które łączyło nie tylko byłych żołnierzy, ale też ich żony, mężów, dzieci oraz sympatyków. I było jak jedna wielka rodzina.
Głównym celem łukowski ŚZŻAK uczynił przywrócenie pamięci o Armii Krajowej w odniesieniu do lokalnej historii. Robił to z uporem, konsekwentnie budując etos żołnierzy I Batalionu 35 Pułku Piechoty AK dowodzonego przez kpt. Wacława Rejmaka ps. Ostoja i partyzantów AK, dla których domem były lasy rezerwatu Jata. Budowali pomniki, odsłaniali tablice pamiątkowe, odnawiali nagrobki żołnierzy AK. Byli widoczni na uroczystościach lokalnych, podczas obchodów świąt narodowych i rocznic ważnych historycznych wydarzeń.
Widać ich
Z biegiem czasu grono kombatantów ŚZŻAK zaczęło topnieć. Zmiana w statucie, który na początku członkostwo warunkował AK-owską przeszłością, pozwoliła wstępować do związku osobom niemającym statusu kombatanta. Dzięki temu szeregi ŚZŻAK w Łukowie liczą dzisiaj 28 osób, dokładnie dwa razy tyle, ile w momencie powstania.
Stałe punkty w rocznym kalendarzu to uczestnictwo w świętach państwowych – 3 maja, 15 sierpnia i 11 listopada. Na zaproszenie trzebieszowskiego koła ŚZŻAK osoby z koła łukowskiego biorą udział w Narodowym Dniu Pamięci Żołnierzy Wyklętych oraz uroczystościach rocznicowych Akcji Mitropa organizowanych w Szaniawach-Poniatach. W październiku, w rocznicę śmierci „Rejmaka” i jego adiutanta, odwiedzają cmentarz w Motyczu. Dwa razy do roku organizują też rajdy. Pieszy Rajd Powstańczy im. ks. Stanisława Brzóski upamiętnia powstańców styczniowych. Zapoczątkowany w 2016 r. czerwcowy Rajd Śladami kpt. „Ostoi” łączy wędrówkę z obozowaniem w lesie – w pobudowanej niedawno bazie będącej repliką dawnego obozu partyzanckiego AK.
Przekazać ogień dalej
Łukasz Lech z Gręzówki należy do łukowskiego koła ŚZŻAK od sześciu lat. – Usłyszałem w radiu o przymiarkach do rekonstrukcji obozu partyzanckiego w Jacie. Ponieważ mam smykałkę do budownictwa, pomyślałem, że chciałbym wziąć w tym udział. Udało się. Byłem z tego powodu przeszczęśliwy, a koledzy ze związku zaprosili mnie w jego szeregi. Zaprzyjaźniliśmy się do tego stopnia, że razem nie tylko działamy, ale też wraz z rodzinami spędzamy wspólnie wolny czas – przyznaje. Nie ukrywa, że motorem przynależności do organizacji jest dla obecnych członków koła m.in. chęć wychowania dzieci w duchu patriotycznym. – Mamy nadzieję, że w przyszłości poniosą ten ogień dalej, tyle że miłości do ojczyzny i do historii nie da się wpoić siłą. Cieszy nas to, że nasze żony, dzieci dzielą z nami pasję, a najmłodszym przynosi to dużo radości i przeżyć. Jestem przekonany, że wędrówka przez las w środku nocy, jak też wzniosłe chwile, jak udział w Mszy św., odczytanie apelu poległych przy świetle pochodni, śpiew „Bogurodzicy” czy „Boże coś Polskę” są w stanie poruszyć jakąś czułą strunę w naszej młodzieży – podkreśla Ł. Lech.
Na początku stycznia br. sejm przyjął ustawę o ustanowieniu 14 lutego Narodowym Dniem Pamięci Żołnierzy Armii Krajowej. – Każdy ma jedno skojarzenie: walentynki. Dla nas dzień przekształcenia Związku Walki Zbrojnej w Armię Krajową, co nastąpiło 14 lutego 1942 r., zawsze był świętem AK. Co roku mamy z tej okazji Mszę św. i przypominamy, że 14 lutego to także święto zakochanych w ojczyźnie – mówi.
Nie robimy niczego na niby
PYTAMY Macieja Fajzetela, prezesa Światowego Związku Żołnierzy AK koło w Łukowie
W jaki sposób trafił Pan do ŚZŻAK?
Do AK na ziemi biłgorajskiej należał mój dziadek – Eugeniusz Rosłan ps. Sokół (m.in. brał udział w bitwie pod Osuchami) i babcia Eugenia Rosłan ps. Basia. Oboje po przeprowadzce do Łukowa działali też w związku. O mojej przynależności zdecydował przypadek. W 2018 r. likwidowałem działalność gospodarczą i związkowi chciałem przekazać trochę materiałów biurowych. Ówczesny zastępca prezesa ŚZŻAK Robert Wysokiński podziękował, ale dodał, że mogę do nich dołączyć. Pomyślałem: „Czemu nie?”.
Zasadne jest używanie dalej nazwy „Światowy Związek Żołnierzy AK”?
Naszym poprzednikom zależało na tym, żeby zrobić to, czego za komuny zrobić się nie dało. Nie możemy wyjść z podziwu, bo w trudnych latach 90 potrafili zebrać pieniądze, wykonać tyle pomników i tablic, zorganizować wiele uroczystości. My również podtrzymujemy etos AK, chociaż trudno mówić o bezpośredniej kontynuacji. Impulsem, żeby robić to dalej, są nasze dzieci. Nie zamykamy się przy tym we własnym gronie. W rajdach udział może wziąć każdy.
Jakie wymagania powinna spełnić osoba chętna do wstąpienia do koła?
To ukierunkowanie patriotyczne i chęć działania, bezinteresownej pomocy przy organizacji różnego rodzaju wydarzeń, gotowość stanięcia w poczcie sztandarowym. Tym, co dzisiaj dać najtrudniej, jest czas, dlatego idea społecznikostwa upada. Ale ludzie, którzy działają aktywnie w naszych szeregach, nie mają z tym problemu. Imprezy organizujemy bez wielkiego wysiłku, z pomocą i życzliwością Urzędu Gminy w Łukowie i Nadleśnictwa Łuków oraz prywatnych sponsorów.
Plany na przyszłość?
Pozostajemy przy wypracowanym kalendarzu wydarzeń, w którym i tak co roku są jakieś nowe punkty. W 2024 r. – rekonstrukcja bitwy pod Gręzówką. W bieżącym będą obchody 80 rocznicy śmierci kapitana „Ostoi”, którym przy wsparciu Urzędu Gminy w Motyczu chcemy nadać uroczysty wymiar.
Dyrektor muzeum oświęcimskiego powiedział 27 stycznia: „Uczymy historii. To nie jest to samo, co uczenie pamięci. Historia to znajomość faktów, pamięć to ich świadomość, właśnie tak potrzebna dziś. Pamięć jest kluczem dla dzisiejszego świata i projektowania przyszłego. Gdyż pamięć nie jest kwestią kultury. Jest kwestią tożsamości”. Zgadza się Pan z tą myślą?
Tak, bo pokolenie naszych dzieci nie jest w stanie zainteresować się historią z podręcznika. Chętnie odwiedzają muzea, ale takie, w których przeszłości można dotknąć, jak w Muzeum Powstania Warszawskiego. Takie są też rajdy, które organizujemy. Dzieci i młodzież mogą przejść śladami partyzantów, zjeść z kuchni polowej, latem przespać się w lesie, rozpalić ognisko, nawet postrzelać, bo w związku są osoby z uprawnieniami instruktorskimi. To żywa lekcja historii i dodatkowo wielka frajda. Do Motycza, na miejsce stracenia i na grób „Ostoi”, też zabieramy dzieci. One są w środku tych wydarzeń, widzą, że niczego nie robimy na niby. Myślę, że kiedyś to zaprocentuje.
Dziękuję za rozmowę.
LI