
Nie możemy milczeć!
- Ta tragedia na długo zapisze się w historii polskiego i siedleckiego ratownictwa medycznego. Niestety trauma nas nie opuszcza. Trudno pogodzić się z tym, co się stało, ponieważ zostały przekroczone wszelkie granice. Nie potrafimy pojąć, jak to możliwe, że człowiek, któremu jedziemy ratować życie i zdrowie, jest w stanie zamordować ratownika - powiedział Leszek Szpakowski, dyrektor siedleckiej stacji pogotowia „RM - Meditrans”, które było organizatorem marszu.
Wzięli w nim udział m.in. ratownicy z Krakowa, Opola, Sanoka, Łomży, Kielc, przedstawiciele środowiska medycznego, strażacy, pracownicy ośrodków pomocy społecznej, mieszkańcy, parlamentarzyści, władze województwa i Siedlec. – Takie sytuacje nie powinny się zdarzać, a społeczeństwo musi szanować służby ratunkowe. Pewnego dnia każdy z nas może potrzebować ich pomocy, dlatego musimy stanowczo sprzeciwiać się takim aktom. Nie możemy być niemi oraz głusi wobec tragedii i rosnącej skali agresji – podkreśliła Janina Ewa Orzełowska, członkini zarządu województwa mazowieckiego.
Marsz w ciszy wyruszył z pl. Sikorskiego, następnie przeszedł ul. Piłsudskiego, skręcił za budynkiem poczty w ul. Świrskiego, zatrzymując się przed siedzibą siedleckiego Meditransu, gdzie pracował Cezary Lotkowski. Pod pamiątkową tablicą z jego zdjęciem opatrzonym napisem „Oddał życie, ratując innych” uczestnicy zapalili znicze i złożyli kwiaty. Następnie udali się do katedry, gdzie modlono się w intencji zmarłego.
Apelujemy o konieczne zmiany
Przed Mszą św. głos zabrał jeden z ratowników, który zaznaczył, że marsz jest odpowiedzią na tragedię, która wstrząsnęła społecznością medyczną i społeczeństwem. – Czarek z oddaniem i pasją niósł pomoc potrzebującym. To niewyobrażalne, bolesne i niezrozumiałe wydarzenie stało się symbolem rosnącego zagrożenia, z którym na co dzień mierzą się osoby pracujące w służbach medycznych. Ta tragedia jest absolutnie nieakceptowalna i wymusza refleksję: dokąd zmierzamy jako społeczeństwo? Brutalizacja osiągnęła swój szczyt, a pewne granice zostały przekroczone. Nie możemy milczeć, mówimy dość, stop agresji – mówił, dodając, że oprócz uczczenia pamięci zmarłego ratownika, wydarzenie miało na celu zwrócenie uwagi na narastający problem przemocy i agresji wobec służb ratunkowych, które każdego dnia wypełniają swoje obowiązki zawodowe dla dobra wszystkich. – Apelujemy o konieczne zmiany systemowe i prawne, które zapewnią większe bezpieczeństwo oraz podniosą świadomość społeczną w zakresie szacunku i wsparcia dla osób ratujących życie. Każdego dnia ratownicy medyczni, lekarze, pielęgniarki, policjanci, strażacy, strażnicy miejscy, wojskowi oraz inne służby niosą pomoc w najtrudniejszych chwilach. W zamian za swoją pracę, która wymaga poświęcenia i odwagi, coraz częściej spotykają się z agresją słowną i fizyczną. To tragiczne wydarzenie powinno być punktem zwrotnym w naszej wspólnej świadomości. Razem możemy zmienić rzeczywistość – zaapelował.
Ile jeszcze dramatów?!
W kazaniu ks. kan. dr Piotr Pielak, diecezjalny duszpasterz służby zdrowia, podkreślił, że każde życie jest wartością. – Niestety w czasach, w których żyjemy, dochodzi do rozmycia znaczenia pojęć zdawałoby się oczywistych i podstawowych, takich jak wolność, sprawiedliwość, dobro, piękno, miłość. Art. 3 Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka stwierdza jednoznacznie, że każdy człowiek ma prawo do życia, wolności i bezpieczeństwa. Dzisiaj moglibyśmy podawać z pamięci przykłady naruszania tego fundamentalnego zapisu – zauważył kapłan. Następnie odniósł się do agresji, z którą w swojej pracy spotykają się osoby niosące pomoc innym. – Pan Cezary stracił życie, ratując życie poszkodowanego, który w efekcie okazał się agresorem. Mateusz Sitek, młody polski żołnierz, został zamordowany na naszej granicy przez migranta bandytę. Ponad rok temu na głównej ulicy Siedlec poniósł śmierć pracownik jednego z naszych szpitali. Idąc do pracy, został zaatakowany przez młodego człowieka, który uderzył go kamieniem umieszczonym w reklamówce. Kiedy ofiara upadła, sprawca kopał ją po całym ciele. W sercach i umysłach wielu z nas mieszają się dzisiaj poczucie bezradności, żal, smutek, ale także gniew i złość. Czy poznamy motywy, którymi kierował się napastnik czy napastnicy, czy dowiemy się, dlaczego tak się stało, czy musiał się wydarzyć ten dramat, by głos zabrały najważniejsze osoby w państwie bezpośrednio i pośrednio odpowiedzialne za aktualny stan prawny? Co jeszcze musi się wydarzyć, aby zostały podjęte właściwe i skuteczne decyzje dotyczące ochrony osób stojących na straży porządku publicznego, niosących pomoc? Ile jeszcze potrzeba dramatów, aby strażnik graniczny, policjant czy żołnierz mógł użyć broni w celu ochrony swojego życia i nie zastanawiał się, czy będzie to naruszenie procedur? – pytał ks. Pielak, dodając jednak, że pytania te w kontekście śmierci ratownika są sprawą drugorzędną. – Zginął człowiek, mąż, ojciec, kolega, sąsiad, współpracownik, który ponad 22 lata swojego życia poświęcił w służbie innym. W duchu nadziei chcemy polecać pana Cezarego, wierząc, że dobro, które wypełniał przez swoją pracę, nie tylko nie zostanie zapomniane, ale wyda właściwy plon i nie zabraknie naśladowców takiej pracy pełnej poświęcenia i ofiary – podkreślił.
Bohater dnia codziennego
64-letni C. Lotkowski był doświadczonym ratownikiem. Na co dzień pracował w stacji pogotowia w Białej Podlaskiej, w Siedlcach pełnił dyżury. W sobotę 25 stycznia wezwano go do interwencji w jednym z siedleckich mieszkań. 59-letni pijany Adam Cz., który sam wezwał karetkę, nagle zaatakował ratowników nożem. 64-latek został ugodzony w klatkę piersiową, a jego kolega odniósł rany nadgarstka. Mimo wysiłków lekarzy ratownik zmarł. Jego pogrzeb odbył się 30 stycznia w parafii pw. św. Ojca Pio w Rakowiskach. Tragicznie zmarłego kolęgę żegnali ratownicy m.in. z Białej Podlaskiej i Siedlec, ale także innych stacji pogotowia, przedstawiciele policji i straży pożarnej, znajomi, przyjaciele oraz rodzina.
– Nasz kolega Czarek zasługuje na coś więcej niż tylko frazesy o poświęceniu, obowiązku i o tym, że potrafimy doceniać ludzi wtedy, gdy śmierć wydrze ich z naszego życia. Był związany z siedleckim pogotowiem od niespełna czterech lat. Zawsze uśmiechnięty i empatyczny, koleżeński, doskonały ratownik i kierowca karetki – mówił L. Szpakowski, dodając, iż bez słowa skargi wykonywał powierzone mu zadania. – O takich ludziach można powiedzieć „bohaterowie dnia codziennego”. Trudno jednak o bohaterstwo, kiedy trzeba walczyć o własne życie, ratując innych ludzi. Nie możemy pogodzić się z tą tragiczną zbrodnią dokonaną na naszym koledze i przyjacielu. Odejście Cezarego jest dla nas ogromnym zobowiązaniem. Musimy sprawić, aby podobne zdarzenia nigdy się nie powtórzyły. Tylko w ten sposób możemy oddać mu hołd – oświadczył dyrektor siedleckiego Meditransu.
Swojego kolegę pożegnał też w imieniu ratowników medycznych Waldemar Zdańkowski z Białej Podlaskiej. – Obiecujemy, że każdego roku 25 stycznia będzie dniem twojego imienia. Byłeś wspaniałym ratownikiem medycznym. Wielkim zaszczytem było z tobą pracować – podkreślił W. Zdańkowski.
Deklaracje ministra: zrobimy wszystko
W uroczystościach pogrzebowych wziął udział wiceminister zdrowia Wojciech Konieczny, który stwierdził, że C. Lotkowski wybrał jeden z najpiękniejszych zawodów, a jednocześnie trudny i niebezpieczny. – W ten zawód wpisane jest poświęcenie, a nawet ofiara, ale nie z rąk tych, którym jedzie się pomagać. To sytuacja nienaturalna, nie można jej zaakceptować. W imieniu Ministerstwa Zdrowia deklaruję, że zrobimy wszystko, aby takich wydarzeń było jak najmniej, a jeżeli już wystąpią, by niosły za sobą wielką odpowiedzialność dla tych, którzy dopuszczają się ataku na ludzi niosących pomoc – zapowiedział W. Konieczny.
DY