
Homo sapiens płci żeńskiej
Słowo kobieta to wynalazek XVI w. Dziś neutralne, było wtedy ekspresywizmem, czyli słowem wyrażającym emocje. Niestety - negatywne. Pominę szczegóły dotyczące domniemywań o jego pochodzeniu, ale pewne jest, że za obelgę uchodziło. Rąbka tajemnicy niech uchyli fakt, że łączono je z określeniami wszeteczna, plugawa, nikczemna, szpetna, grzeszna, upadła… W neutralnym znaczeniu słowa kobieta zaczęto używać pod koniec XVIII (jak chcą jedni) albo na początku XIX (jak chcą inni) wieku.
I dobrze by było o tym pamiętać, żeby właściwie odebrać emocje najbardziej poturbowanego polskiego romantycznego kochanka, Mickiewiczowskiego Gustawa z IV części „Dziadów”. Bohater ten – w przypływie desperacji, jaka nastąpiła u niego po utracie (zdradliwej?) ukochanej, którą „oślepiło złoto” – woła: „Kobieto! puchu marny! ty wietrzna istoto!”. Dlaczego nie posiłkuje się ulubionym przez romantyków określeniem: „dziewico!”? Zdaje się, że możemy dać upust fantazji i założyć, że wieszcz Adam, piszący swój romantyczny dramat na początku lat 20 XIX w., miał świadomość pejoratywnego niegdyś znaczenia tego słowa i tym sposobem dosadniej ujawnił emocje bohatera.
Ewolucyjne zakręty-przekręty
Trzeba przyznać, że napracowali się przodkowie, zanim neutralne określenie pięknej płci wymyślili i zaakceptowali. „I zbudował Pan Bóg z żebra, które wyjął z Adama, białągłowę, i przywiódł ją do Adama. I rzekł Adam: To teraz kość z kości moich, i ciało z ciała mego; tę będą zwać mężyną, bo z męża wzięta jest” – tłumaczył Biblię na język polski (pod koniec XVI w.) jezuita Jakub (wtedy Jakób) Wujek. Oj, podpadłby, podpadł dzisiejszym feministkom.
Idźmy dalej. ...
Anna Wolańska