Kultura

Dźwięki, które przynoszą ukojenie

Rozmowa z Mateuszem Bilskim, dźwiękoterapeutą.

Pochodzisz z Radomia, mieszkasz nad morzem, ale Twoje „dźwięki dla duszy i ciała” znają też międzyrzeczanie. Prowadziłeś m.in. zajęcia edukacyjne dla dzieci w miejscowej bibliotece. Co Cię przywiodło w nasze strony?

Uczucie (śmiech), a konkretnie moja dziewczyna Arleta, która jest międzyrzeczanką. To ona zmotywowała mnie do tego, by wreszcie ruszyć z miejsca i pokazać się publiczności. Arleta bardzo wspiera mnie w rozwoju, a od jakiegoś czasu także koncertujemy wspólnie.

Gdy grają dwie osoby, dźwięki piękniej się rozchodzą.

 

Jak się rozpoczęła Twoja przygoda z misami dźwiękowymi?

Kilka lat temu na festiwalu rozwojowym spotkałem chłopaka, który masował misami. Miałem wtedy epizod depresyjny. Poszedłem więc na masaż wibracją dźwięku. Pamiętam, że poczułem tak głęboki relaks, że aż usnąłem. Spodobało mi się to, a instrumenty mnie zaintrygowały.

Zacząłem szukać kursów i znalazłem nauczycielkę – terapeutkę Monikę Doroszkiewicz, która wówczas pracowała już kilkanaście lat m.in. dla fundacji Anny Dymnej – z dziećmi z autyzmem i ADHD. Po pierwszym kursie kupiłem własne misy. Masowałem znajomych i krewnych. Efekty były zadziwiające.

 

Jak dźwięk wpływa na nasze ciało i samopoczucie?

Dźwięk jest formą energii. To efekt poruszania się cząsteczek w powietrzu czy wodzie. Nasze ciała w zależności od wieku są złożone w 60-70% z wody. Wibracje, które wydobywają się z mis dźwiękowych i gongów, sprawiają, że i w nas poruszają się te cząsteczki. Odczuwamy je fizycznie. Przyjemne dźwięki o niskich tonach są kojące i działają uspokajająco na umysł. Zwłaszcza że uczestnicy takiego koncertu leżą na wygodnych matach i mają zamknięte oczy. O wiele bardziej intensywne są masaże podczas sesji indywidualnych. Kładę wtedy misy na ciele, tak by wibracje rozeszły się po kościach. Efekt jest lepszy.

 

Na czym polega wyjątkowość tych instrumentów?

Kamertony, misy tybetańskie i gongi są zrobione z różnych rodzajów stopów metali. To instrumenty, które posiadają silne właściwości wibroakustyczne, przez co intensywniej oddziałują na organizm człowieka. Dźwięk i wibracje mogą przenikać do głębokich warstw ciała, wpływając na komórki i tkanki. Wibracje te mają zdolność harmonizowania organizmu, co przyczynia się do redukcji stresu, poprawy samopoczucia oraz wsparcia procesów regeneracyjnych. Dodatkowe instrumenty, takie jak bęben, którego dźwięk przypomina bicie serca, czy aquarel, są ubarwieniem. W połączeniu ze sobą wszystko to pomaga zlikwidować napięcia w ciele, uspokaja i pogłębia oddech, zapobiega bezsenności oraz poprawia zdolność koncentracji.

 

Czy to, jak wybrzmi koncert, zależy również od Twojego samopoczucia, emocji?

Jest pewien schemat koncertu, ale czasami wprowadzam zmiany, żeby urozmaicić pokaz, zwłaszcza gdy po raz kolejny widzę na sali znajome twarze. Po części robimy to intuicyjnie, czasem czujemy, że trzeba dłużej grać np. na misach, by bardziej wyciszyć, wtedy mniej skupiamy się na dźwiękach, które mimo wszystko są przyjemne, ale mogą wprowadzić rozproszenie. Zdarza się też, że gramy swoimi emocjami. Wtedy koncerty mogą być albo bardzo spokojne, albo niektóre instrumenty, np. gongi, mogą być bardzo intensywne.

 

Jesteś uzdolniony muzycznie?

Nie jestem wykształcony muzycznie (skończyłem wychowanie fizyczne), ale mam poczucie rytmu i słuchu. Odnajduję się w masażach dźwiękiem. Pewnie muzycy mieliby łatwiej, jednak w graniu ważna jest intuicja. Na kursach jako pierwszy dostroiłem ze sobą dźwięki dwóch mis, które razem brzmią fenomenalnie. Mam do nich sentyment. Jestem na początku drogi, więc na pewno wprowadzę jeszcze inne instrumenty.

 

Jakich efektów możemy spodziewać się po koncercie czy masażu?

W trakcie sesji można poczuć ciepło, mrowienie czy uczucie lekkości. Dźwięki wprowadzają organizm w stan głębokiego relaksu, co sprzyja wyciszeniu umysłu i odprężeniu mięśni. Często ludzie odczuwają także emocjonalne uwolnienie prowadzące do głębszej harmonii i spokoju.

W trakcie koncertu mózg przechodzi od fali alfa (stan relaksu z pogranicza snu) do fal theta (stan medytacji), mamy „czysty umysł”. Niektórzy odczuwają niepokój albo smutek. Jednak te emocje również nam coś pokazują, np. tęsknotę za osobami bliskimi, przeżycia, o których zapomnieliśmy. Koncert pomaga się odblokować. Wszystko zależy od otwartości na nowe doświadczenia i wrażliwości na dźwięki. Jednym trudno „otworzyć się”, innym wręcz przeciwnie, ale to zależy od indywidualnych doświadczeń życiowych.

 

Pamiętasz jakąś poruszającą historię związaną z terapią dźwiękiem?

Miałem klienta, który pracował w korporacji. Z rozmowy wynikało, że prowadził intensywny, a przy tym stresujący tryb życia. Na masaż przyszedł, bo dostał voucher w prezencie. Był po prostu ciekawy. W trakcie sesji całkowicie „odleciał”. Potem przyznał, że dawno się tak nie zrelaksował. Był zadowolony.

Miałem też klientkę z kontuzją barku. Fizjoterapeuta zalecił jej, by przerwała masaże, ale wibracja nie jest tak inwazyjna jak dotyk, więc po trzech masażach misami poczuła się znacznie lepiej. Zasypiała bez bólu. Przyszła, by mi podziękować. Nie chodziło tylko o pozbycie się bólu. Ona zrozumiała, że dotąd nie dawała sobie przestrzeni do relaksu i odpoczynku – do bycia ze sobą.

 

Jakie są przeciwwskazania do dźwiękoterapii?

Nie ma wielu, choć z pewnością problemy z sercem i rozrusznik serca wykluczają sesje. Nie powinny z nich korzystać także kobiety w ciąży, osoby mające zakrzepy w żyłach, chorujące na nowotwory, jak również cierpiące na choroby psychiczne i przyjmujące leki psychotropowe.

 

Dźwiękoterapia jest coraz bardziej popularna…

Ludzie szukają alternatywnych rozwiązań, które wspomagałyby leczenie. Trzeba pamiętać, że dźwiękoterapia nie leczy, ale wspiera różne procesy zdrowienia. Pomaga pozbyć się stanów lękowych, wyciszyć umysł.

Kiedy rozpoczynałem kursy trzy lata temu, pani Monika wspominała, jak ważne jest, aby dźwiękoterapię „zalegalizować” i wprowadzić do szkół, przedszkoli i instytucji publicznych. Dopiero w tym roku została oficjalnie wpisana do Zintegrowanego Systemu Kwalifikacji (ZSK), co oznacza, że jest profesjonalną kompetencją na rynku pracy. Oficjalne uznanie kwalifikacji „Prowadzenie dźwiękoterapii” przez państwo to także możliwość uzyskania certyfikatu, który potwierdza kompetencje. To też większa wiarygodność w oczach klientów i instytucji.

 

A jak dźwięki oddziałują na Ciebie?

Nie mogę przesadzić z ilością sesji czy koncertów, bo te wibracje i dźwięki przechodzą również przeze mnie. Pamiętam, że jednego dnia przeprowadziłem cztery godzinne masaże. Po nich padłem na łóżko ledwo żywy. Mimo że to uspokaja, bywa też dla mnie męczące. Jestem bardzo spokojnym człowiekiem, a mimo wszystko po koncertach czy masażu czuję się bardziej błogo.

 

Dziękuję za rozmowę.

MARTA MUSZYŃSKA 

Mateusz Bilski – absolwent Akademii Wychowania Fizycznego w Poznaniu, stały bywalec festiwali i kursów dotyczących samorozwoju. Ceni sobie holistyczne podejście do zdrowia i ciała, dlatego poza licznymi szkoleniami i kursami z gałęzi dietetyki i masażu zajął się także dźwiękoterapią.