Region

Kontrowersje wokół nowych bloków

Siedleccy radni - mimo wielu wątpliwości - zagłosowali za uchwałami zezwalającymi na lokalizację inwestycji mieszkaniowych przy ul. 11 listopada oraz ul. Niedziałka.

O projektach bloków zaskakujących wielkością oraz intensywnością zabudowy dyskutowali podczas sesji rady miasta 27 marca, a także poprzedzającej ją komisji gospodarki. Przy nowym rondzie u zbiegu ul. Cmentarnej i Sokołowskiej ma powstać blok pięciopiętrowy, który znacznie przewyższy okoliczne kamienice, ten przy ul. 11 listopada będzie miał dziewięć pięter.

Choć oba projekty nie są zgodne z miejscowymi planami zagospodarowania, prawo pozwala na takie wyjątki w ramach specustawy.

– To będzie ogromny budynek – mówiła Marlena Puzia, odnosząc się do dokumentacji, która została załączona do projektu uchwały. – Ten zamysł jest sprzeczny z miejskim planem zagospodarowania przestrzennego odnośnie funkcji, bo powinien być usługowy, a jest wielorodzinny z usługami, natomiast wysokość jest przewidziana na dwa do czterech pięter, a tu mamy cztery i pięć – wyliczała, wskazując, że tak potężny obiekt zaburzy zabudowę w tym rejonie. Zwróciła również uwagę na inne absurdy, jak powierzchnia biologicznie czynna w postaci trawy na dachu czy miejsca postojowe dla niepełnosprawnych na poziomach -1 i -2 lub plac zabaw w 50-metrowym mieszkaniu. – Zapewne szybko zostanie to zmienione, jak tylko ukonstytuuje się wspólnota – zauważyła. – To rada miasta ma obwiązek dbania o to, jak ma wyglądać nasze miasto, jak będzie się żyło mieszkańcom w sąsiedztwie tej inwestycji czy tym, którzy kupią w niej mieszkania. Musimy stać na straży dobra publicznego. Po analizie dokumentów nie mogę poprzeć tej uchwały – podkreśliła.

 

Patodeweloperka

W podobnym tonie wypowiadał się Maciej Drabio, który na wiele dni przed sesją alarmował, że te inwestycje to dalsze betonowanie miasta. – Naszym zadaniem jest bronienie interesów mieszkańców – argumentował. – Powinniśmy tak konstruować miasto, żeby nam się żyło przyjemnie. Uważam, że ta inwestycja nie będzie temu sprzyjała przede wszystkim poprzez intensywność zabudowy. Już teraz jest problem z parkowaniem w tym obszarze – zauważył, dodając, że za planowanym blokiem znajduje się duża przychodnia zdrowia. – Dużo mówimy o problemach młodzieży, otyłości, a tu proponuje się plac zabaw… w mieszkaniu – podkreślał, że to najlepszy przykład patodeweloperki. – Jeżeli deweloper chce, niech tam buduje, ale inaczej, w sposób przyjazny dla otoczenia, mieszkańców. Uważam, że nie powinniśmy dać na to zgody, jednocześnie nie przekreślając inwestycji w tej lokalizacji – dodał.

 

Z dwóch stron

Pojawiały się również pytania o możliwość budowy aż dwa poziomy w dół lub kwestię cmentarza, który znajdował się w tym miejscu. Jednak największy problem radni widzieli w natężeniu ruchu. Były też głosy chwalące pomysł tej inwestycji. – Gdyby nie toczyły się dyskusje, miasto by się nie rozwijało – zauważył radny Adam Tomczuk. – Uważam, że każdy jest zorientowany, gdzie kupuje mieszkanie i gdzie chce mieszkać – dodał. Jego argumenty skomentował Roman Ignaciuk. – Mój głos jest za inwestycją, ale nie w takim wymiarze – mówił. – Biorąc pod uwagę to, jak zakorkowane jest miasto, że to centrum, utrudnimy życie mieszkańcom. Oni nie będą wiedzieli, jak sobie radzić, pojawią się kolejne samochody krążące w poszukiwaniu miejsca do zaparkowania, będą zanieczyszczać powietrze, a to nam nie ułatwi życia. Będę głosował przeciw, bo w tym kształcie inwestycja jest nie do przyjęcia. Jeśli inwestor zmniejszy jej kubaturę, podpiszę się pod tym – dodał. Janusz Cabaj twierdził, że miasto musi się rozwijać, a nowe bloki temu sprzyjają. – Były dyskusje o innych tego typu inwestycjach, podobne argumenty, a wszystko jakoś się ustabilizowało – mówił. Odpowiedział mu M. Drabio: – Ja się nie zgadzam, że Nowy Świat wybudowano i dobrze tam się żyje. Kiepsko tam żyją, były zgrzyty, lamenty, na koszt dewelopera poprawiano ulicę, bo brakowało miejsc parkingowych. I nadal brakuje. Proszę się wybrać tam do kogoś w odwiedziny: nie da się, bo nie ma gdzie zaparkować – zauważył.

Mimo tak wielu uwag za uchwałą głosowało 17 radnych, trzech było przeciw, jeden wstrzymał się od głosu.

 

Kolejne absurdy

Także dyskusja nad nowym blokiem przy ul. 11 listopada była burzliwa i dotyczyła głównie jego wielkości oraz kwestii natężenia ruchu wokół niego, który już teraz jest spory, bo miałby powstać tuż obok miejskiego targowiska. – Proszę o wykonanie analizy ruchu i wtedy będziemy mogli stwierdzić, czy da się tam normalnie funkcjonować – postulował Andrzej Sitnik.

Zaskoczeniem był fakt, że radni nie wiedzieli o proteście mieszkańców sąsiedniego bloku. – Chcę, by był wysłuchany głos mieszkańców 11 listopada 43d, którzy w czasie procedowania tej sprawy złożyli pismo do prezydenta i urzędu miasta – mówił M. Drabio. – Odnoszą się oni krytycznie do tej inwestycji – wskazywał m.in. na zapis, że wysokość maksymalna zabudowy w tym miejscu to 18 m i nie więcej niż sześć kondygnacji, zaś nowy blok miałby mieć 29 m i dziewięć kondygnacji. – To także brak zgodności z miejscowym planem zabudowy: zakłada powierzchnię całkowitej zabudowy mieszkaniowej wielorodzinnej w stosunku do całej zabudowy na poziomie 95% (dopuszczalne 50%), brak drogi wewnętrznej, wycięcie rosnących drzew. Nasz deweloper wymyślił, że plac zabaw nie jest potrzebny, bo 438 m od wyjścia z osiedla znajduje się ten pod zarządem miasta, więc wszystko jest OK. Tam sobie rodzice z dzieciaczkami będą chodzić – wskazywał absurdy projektu.

 

Jaki protest?

Radni dopytywali, dlaczego nie otrzymali informacji o proteście mieszkańców. Miasto twierdzi, że została ona wyłożona w pokoju rady miasta, jednak – jak się okazało – nie do wszystkich dotarła. Bożena Uziębło zacytowała list mieszkańca, jaki otrzymała w dniu sesji: „Jestem mieszkańcem osiedla obok, proszę o interwencję, by pomysł Społem [inwestora] nie został zrealizowany. Tak wysoki budynek zabrałby światło znacznej części mieszkańców od strony wschodniej”. – Niech miasto się rozwija, inwestorzy budują, ale po rozmowie i usatysfakcjonowaniu obu stron. Dziś się dowiaduję, że jednak jest jakiś protest mieszkańców. Budujcie, rozwijajcie się, ale niech to nie będzie sytuacja, że mieszkańcy o tym nie wiedzą – zwróciła się do prezesa Społem. – Czuję się niekomfortowo w stosunku do mieszkańców i trudno mi będzie podjąć decyzję, choć do tej pory byłam na tak – mówiła, komentując fakt, że do radnych nie dotarła informacja o piśmie mieszkańców sąsiedniego bloku.

Poproszona o wyjaśnienie tej sytuacji Barbara Kowal, naczelnik wydziału gospodarki przestrzennej i budownictwa, przyznała, że 21 lutego do urzędu miasta wpłynęło pismo podpisane przez radę mieszkańców. – Postępowanie jest publiczne, mieszkańcy zgłosili sprzeciw, a prezydent miał trzy dni na przekazanie takich uwag i opinii uzgodnień do inwestora – tłumaczyła tryb postępowania. – Nie ma tu działania prezydenta – podkreśliła. Na pytanie R. Szczepanika, czy inwestor w jakikolwiek sposób zareagował na pismo mieszkańców, odpowiedziała, że ustawa nie precyzuje, czy jest taki wymóg, zaś inwestor nie odpowiedział. – Odpowiedzią niejako jest uchwała – dodała.

Za jej przyjęciem głosowało 13 radnych, przeciw było siedmiu, jeden się wstrzymał.

 

Nie koniec?

– Większość radnych nie miała wiedzy na temat planowanej budowy bloków. Podczas sesji było widać, że nie zapoznali się z dokumentami dewelopera – zauważa Radosław Chróścicki, jeden z mieszkańców bloku przy ul. 11 listopada 43d, który stoi na działce obok planowanej inwestycji. – Byli jednak tacy co wiedzieli o naszym piśmie… – przyznaje, dodając, że to przykre, iż milczeli podczas dyskusji. – Zawsze myślałem, że rada miasta jest dla mieszkańców, tymczasem nasze pismo zostało głęboko schowane pod stół, by nie wywoływać emocji i nie informować innych o planowanej inwestycji. Tłumaczenie, że ksero gdzieś leżało i można było się zapoznać, jest żenujące i podważa powagę urzędu – podkreśla.

– Przegłosowanie planu inwestycji to nic innego jak nieliczenie się ze zdaniem mieszkańców – zauważa R. Chróścicki. – Tereny przy miejskim rynku będą sparaliżowane i przeludnione, co będzie skutkowało korkami, brakiem miejsc parkingowych i ogólnym chaosem – wylicza, dodając, że jeszcze nie wie, jakie będą dalsze kroki mieszkańców, którzy nie zgadzają się z inwestycją. – Przykre jest to, że zostaliśmy bez wsparcia – podkreśla.

Podczas sesji padły informacje, które dla mieszkańców mogą być światełkiem w tunelu. – Uchwała to przyzwolenie na lokalizację, a nie pozwolenie na budowę – tłumaczyła B. Kowal, odnosząc się do kwestii miejsc parkingowych oraz liczby pięter planowanej inwestycji. – Dopiero potem jest składana dokumentacja, na podstawie której wydajemy pozwolenie na budowę – dodała.

JAG