
Lekiem na całe zło jest Jezus
„Bóg, walka i hejt” - to tytuł książki Pana autorstwa: autobiografii, a zarazem świadectwa duchowej mocy. Na pierwszym miejscu - tak jak w tytule, tak i w Pana życiu - jest Bóg! Zacznijmy jednak przekornie, czyli od końca: hejt - to z nim musiał się Pan mierzyć jako dziecko. Czym był spowodowany?
Powodem większości moich dawnych problemów był wygląd. Moja mama jest Polką, a ojciec pochodzi z Afryki i jest mulatem.
W młodości, zwłaszcza w szkole podstawowej, doświadczyłem wielu przykrości z tego powodu. W zasadzie nie było dnia bez przytyków dotyczących koloru mojej skóry czy innych obraźliwych słów rzucanych w moim kierunku. Stanowiłem łatwy cel, ponieważ byłem praktycznie bezbronny. Zaczynało się od „niewinnych” żartów, po wulgaryzmy i okropne rasistowskie słowa, a czasami dochodziło wręcz do rękoczynów. Nie wiedząc, co robić i jak reagować, coraz bardziej zamykałem się w sobie. W konsekwencji te wszystkie ataki sprawiły, że znienawidziłem Polskę.
Nie rozumiałem, dlaczego muszę mierzyć się z hejtem i agresją, skoro nikomu nie robię krzywdy i jestem Polakiem. Często krzyczeli za mną, że mam wracać do Afryki, a przecież urodziłem się i wychowałem w Polsce, nie znałem innych miejsc ani kultur. Ojca nie pamiętałem, wrócił do swojego kraju, kiedy skończyłem rok, i nasz kontakt urwał się na 25 lat.
Te upokorzenia trwały latami…
Tytułowa „walka” to m.in. trening kick-boxingu, który pozwolił Panu wyrobić sobie pozycję, tj. szacunek w środowisku. Skąd to zainteresowanie sportem?
Interesowałem się nim od zawsze. Miłością do boksu zaraził mnie wujek. Fascynowała mnie technika walki i siła. ...
Agnieszka Warecka