A cóż ja dla was za ekscelencja?
To właśnie z rąk bp. Ignacego, obecnie sługi Bożego, znany benedyktyn i publicysta przyjął święcenia kapłańskie. W wielu wywiadach podkreśla, iż ówczesny ordynariusz diecezji podlaskiej wywarł wpływ na życie najpierw młodego kleryka, a potem księdza i zakonnika. „Ubóstwo nadzwyczajne, jak na biskupa, tak jak nasz papież Franciszek: chodził do biedaków, swoją pensję im rozdawał. Gdy patrzyłem na niego, myślałem: pamiętaj, taki jest ksiądz. To, że biskup, nie było ważne” - wyznał w jednym z prasowych artykułów o. Leon. Z kolei w publikacji ks. Józefa Skorodiuka „Człowiek Boży…” opowiadał, że kiedy klerycy chodzili po dwóch, by służyć biskupowi do Mszy św., mogli liczyć na śniadanie.
Papa i przyjaciel
Zakonnik podkreślił, że bp Ignacy nie lubił, gdy nazywano go ekscelencją. „A cóż ja dla was za ekscelencja? Ekscelencja to wasz rektor, biskup, sufragan. A ja – pasterz, a że biskup, no to arcypasterz” – odpowiadał. „I mówiliśmy: proszę arcypasterza. Pił zwykle herbatę z mlekiem, tzw. bawarkę, i jadał czarny wiejski chleb. Kiedy poprosił go któryś z nas o możność skosztowania tego biskupiego chleba. «Nu, proszę, oj gorzki on, gorzki»” – dodał o. Knabit, zaznaczając, iż do seminarium przyszli kandydaci do stanu kapłańskiego zawsze wracali radośni i podniesieni na duchu. „Wiedzieliśmy, że mamy w arcypasterzu przyjaciela. Nie bez podstawy powtarzano też wśród kleryków, że gdy Papa był obecny na sesji profesorów seminarium, nie było wypadku, by któregoś z alumnów usunięto”.
Przyjął nas z sercem
W książce ks. J. Skorodiuka możemy też przeczytać wspomnienia zmarłego w 2010 r. ks. prałata Zdzisława Oziembły: „Najbliżej zetknąłem się z ks. biskupem Świrskim w połowie kwietnia 1952 r. Przyjechałem z Włodawy razem ze swoją ukochaną matką Eugenią do Siedlec i stanęliśmy przed ks. biskupem ordynariuszem. Byłem wyczerpany, bez sił, po przebyciu długiej i ciężkiej choroby zapalenia ogólnego stawów i osierdzia. ...
MD