A może Bóg chce, bym została… zakonnicą? (I)
Podpowiedzią mogą być fragmenty dziennika młodej dziewczyny - dzisiaj siostry zakonnej z kilkunastoletnim „stażem”, które publikować będziemy w kolejnych wydaniach „Echa”. Gorąco zachęcamy do ich lektury - doskonale wpisują się one w trwający Rok Życia Konsekrowanego.
Dziś, będąc jakże szczęśliwą siostrą zakonną, wiem, że „dary łaski i wezwanie Boże są nieodwołalne”. Uśmiecham się z tego swojego uciekania przed powołaniem, przekonawszy się, co znaczy: „Nie wyście mnie wybrali, ale Ja was wybrałem”.
7 sierpnia 1996
Przyszła mi nagle taka myśl, by odtąd zapisywać wszystko, co przeżywam.
***
Nie wiem, co napisać…
Były dni trudne, ale minęły. Muszę zapisać, że zaczęłam ufać naprawdę Panu Bogu. Nie mogłam nie zauważyć, gdy Pan mnie wysłuchał po raz któryś. Przyjęłam Komunię św. w intencji pojednania się z sąsiadką. Powiedziałam Panu: nie wiem jak to zrobić, ale Ty mi pomóż. Wierzę, że tak się stanie w tym tygodniu, choć nie mam pojęcia jak. I za dwa dni tak się stało, bo zaufałam zupełnie. Chcę tak czynić zawsze. Wierzę, że On wszystko może, choćby po ludzku coś wydawało się niemożliwe. Pan wysłuchuje naszych modlitw!
***
Staram się nie jeść po kolacji, modlić się w taki sposób, że gdy czasem zmęczona kładę się, to mówię Panu: obudź mnie Panie, bo chcę Ci wiele powiedzieć, ale trochę później. I tak się dzieje. Budzę się w nocy, gdy jest wokół cisza, i wtedy zwykle płaczę, tak bardzo bliską czuję obecność Boga. Ktoś powiedział: „Sam fakt, że mówię do Ciebie, Boże, świadczy, że Jesteś”. Teraz już nigdy wątpić nie będę w to, że Jesteś, choć tak wiele nie mogę zrozumieć, ale skoro wiara ma tajemnice, to niech tak zostanie. Nam wystarczy to, co wiemy, i dobrze o tym wiemy. ...